Przemoc wobec dzieci. Ponure tajemnice uzdrowisk w RFN
11 marca 2024Od 1940 roku do lat 1980-tych do uzdrowisk w Republice Federalnej Niemiec zostało wysłanych około dwunastu milionów dzieci. Miały tam zostać przywrócone do zdrowia. Były to często dzieci chore lub z niedowagą. Sukces kuracji często mierzono przyrostem masy ciała. Wiele dzieci było zmuszanych do jedzenia aż do wymiotów. Byli pensjonariusze mówią też o surowych karach, takich jak pozbawianie snu lub unieruchamianie w łóżku. Inicjatywa na Rzecz Dzieci Wysyłanych ("Initiative Verschickungskinder”) udokumentowała około 20 zgonów dzieci, z których większość oficjalnie uznana została za wypadki.
Psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dziećmi
W pamięci Sabine Schwemm z Hanoweru szczególnie głęboki ślad pozostawił incydent z toaletą dla personelu. Mimo że dzieciom nie wolno było z niej korzystać, przebywając na kuracji w 1968 roku, niespełna pięcioletnia Schwemm to zrobiła. Jak mówi, przez pomyłkę. Została ukarana. – Położyli mnie na kolanach, pobili i zamknęli – wspomina 60-letnia obecnie kobieta. Opiekunowie powiedzieli jej również, że jest niegrzecznym dzieckiem i nie zostanie wypuszczona do domu na Boże Narodzenie. –Byłam przerażona, że już nigdy nie zobaczę moich rodziców. Bałam się na śmierć – opowiada.
Sabine Schwemm po raz pierwszy wyjechała wówczas z domu i sama przebywała w obcym miejscu. Rodzice wysłali ją do ośrodka dla dzieci „Leśny Dom” w Bad Salzdetfurth koło Hildesheim. Był to ładny dom z muru pruskiego z balkonem i łaźnią solankową, prowadzony przez fundację w ramach tzw. „Misji Wewnętrznej” Kościoła ewangelickiego. Rodzice myśleli, że robią coś dobrego dla swojej córki. Miało być świeże powietrze i dobre jedzenie, żeby dzieci miały siłę. Sprawy potoczyły się jednak zupełnie inaczej. – Czułam się samotna, opuszczona i zdana na łaskę innych – mówi Schwemm. Tak samo czuły się tysiące innych dzieci.
Według najnowszych szacunków, dwanaście milionów chłopców i dziewcząt zostało wysłanych do takich domów na koszt kas chorych w okresie powojennym. Celem było przywrócenie dzieciom zdrowia, ponadto wiele rodzin nie miało czasu ani pieniędzy na wakacje.
„Czarna pedagogika” personelu w sanatoriach
Aby dzieci przybrały na wadze, podawano im wysokokaloryczną owsiankę, która nie smakowała najlepiej, jak wspomina Sabine Schwemm. – Było obrzydliwe. Trzeba było naprawdę wciskać jedzenie na siłę – mówi. Każdy, kto nie skończył jedzenia, musiał siedzieć przy stole, dopóki talerz nie był pusty. Niektóre dzieci wypluwały jedzenie, a następnie były zmuszane do ponownego zjedzenia wymiocin.
Opiekunki nosiły niebieski tradycyjny strój, białe fartuchy i nakrycia głowy. Nazywano je „ciociami". Wiele z nich było jeszcze młodych i miało niewielkie wykształcenie, mówi Sabine Schwemm. I praktykowały rodzaj czarnej pedagogiki, która opierała się na strachu i karach. Na przykład dzieci, które moczyły się w łóżku, musiały „iść do łazienki w koszulach nocnych i stać w kącie godzinami”.
Żółty pluszowy miś z dzieciństwa wciąż przypomina Sabine Schwemm czas spędzony w placówce, w tym traumatyczne doświadczenie, gdy znęcały się nad nią starsze dzieci. Zabrały jej pluszowego misia, wyrwały mu oczy i wyrzuciły przez okno. – Tupałam, krzyczałam, drapałam i gryzłam, ale inni byli silniejsi – wspomina. Kiedy „ciocia" weszła do pokoju nieco później, Sabine siedziała na podłodze i płakała. I została zbesztana.
Tragiczna śmierć dzieci
W Bad Salzdetfurth wydarzenia nabrały tempa wiosną 1969 roku. Między marcem a majem „Leśny Dom" musiał zgłosić trzy tragiczne zgony. Stefan (7) z Obernkirchen przewrócił się po tym, jak został zmuszony do pospiesznego jedzenia. Kirsten (6) z Hamburga zmarła z powodu infekcji, a w jej płucach znaleziono resztki jedzenia. André (3) z Berlina został pobity na śmierć przez starsze dzieci. – I tak miałam szczęście – mówi Sabine Schwemm. „Leśny Dom" został zamknięty pod koniec 1969 roku, a później zburzony.
To, co wydarzyło się w Bad Salzdetfurth, nie było odosobnionym przypadkiem. Anja Röhl z Inicjatywy Wysyłane Dzieci mówi: –Słyszymy takie historie dotyczące prawie każdej placówki.
Według członków Inicjatywa na Rzecz Dzieci Wysyłanych, w całym kraju było około 1900 uzdrowisk, w tym na wyspach Północnej i Wschodniej Fryzji, gdzie stosowano przemoc wobec dzieci. Placówki często były prowadzone przez organizacje non-profit, takie jak Diakonia, Caritas, Robotnicze Stowarzyszenie Opieki Społecznej czy Niemiecki Czerwony Krzyż. Wiele domów było również prowadzonych prywatnie lub wspieranych przez władze lokalne.
Pierwsze upamiętnienie ofiar niemieckich uzdrowisk
Pod koniec 2019 r. poszkodowani po raz pierwszy spotkali się na ogólnokrajowej konferencji na wyspie Sylt, aby podzielić się swoimi doświadczeniami. Od tamtej pory wzywają władze Niemiec do stworzenia z publicznych pieniędzy centrum dokumentacji oraz ośrodka doradztwa dla osób poszkodowanych. Do tej pory wysiłki ograniczały się do poszczególnych krajów związkowych. Ponad 46 000 osób podpisało petycję wzywającą rząd do rozliczenia się z przemocą wobec małych wychowanków.
Teraz, po raz pierwszy w Niemczech, „wysyłane dzieci" będą miały stałe miejsce pamięci. Diakonia w Dolnej Saksonii, następczyni „Misji Wewnętrznej” Kościoła ewangelickiego, planuje odsłonić (16 marca) kamień pamięci przed muzeum w Bad Salzdetfurth, aby upamiętnić cierpienie dzieci.
DPA,EPD/sier