Aneta Sablik: "Marzenia się spełniają" [WYWIAD]
19 sierpnia 2014Deutche Welle (DW): W: Po niemiecku "s" wymawia się jak "z", czy Niemcy mówią do Ciebie Aneta Sablik, czy Zablik?
Aneta Sablik (AS): Sablik, Zablik, ale często przekręcają też moje imię - Anita albo Agnetha, jak ta wokalistka Abby. A ja jestem po prostu Aneta.
DW: Ale to chyba miłe, być porównywaną z wokalistką Abby?
AS: Jestem tą samą osobą, którą byłam przed i po wygranej w Deutschland sucht den Superstar (DSDS). Dużo mnie życie już nauczyło, więc twardo stąpam po ziemi. Dostałam wielką szansę od losu i chcą ją jak najlepiej wykorzystać.
DW: Twoja kariera muzyczna rozwija się w niebywałym wręcz tempie. Jak funkcjonuje ta machina talent-show w Niemczech?
AS: Niemcy mają swoją strategię i wszystko jest zaplanowane z góry. Zaraz po występie finałowym zostałam ściągnięta dosłownie ze sceny, spotkania z prasą, następnego dnia wylot na Majorkę, gdzie kręciliśmy klip do piosenki „The One”. Zaraz po tym pojechałam do Berlina, w pięć dni nagrałam płytę i teraz promocja. Nie mówię, że to jest złe, ale ma to swoje konsekwencje. Każdy artysta, kiedy pracuje nad płytą i słucha materiału po kilku miesiącach, to zawsze by coś zmienił - ja mam dokładnie teraz to samo, ale nie mogę już nic zrobić. Jednak sam fakt nagrania płyty to dla mnie spełnienie marzeń.
DW: Kto zadecydował o tym, jakie utwory się na niej znajdą?
AS: Lecąc samolotem na Majorkę miałam półtorej godziny czasu na wybranie z 40 gotowych już piosenek 12, które chciałabym zamieścić na swoim krążku. Jeden utwór to był utwór Adele, wiec od razu pomyślałam - to musi być moje. To kawałek „You Pulled Me To Pieces”. Wszystko działo się bardzo szybko, ja się dopiero teraz uczę tekstów!
DW: W jakim stopniu ta płyta oddaje Ciebie jako artystkę?
AS: Choć nie miałam wpływu na żadną z tych piosenek, wybrałam te, które były najbliżej mojego ucha. Poza tym, na krążku jest jeden utwór, który skomponował mój narzeczony - „The World Is In Love”. To jest absolutnie moje. Ta piosenka powstawała przez trzy lata. Chcieliśmy, by trafiła do finału, ale sie nie udało. Wybrałam więc „The One”, która ma bardzo jazzujące wejście, a ja uwielbiam jazz. Dzięki tej piosence wygrałam program, wiele jej zawdzięczam.
DW: Wytwórnia zgodziła się bez problemu umieścić utwór Twojego chłopaka na płycie?
AS: Oczywiście, że nie. Kontrakt z wytwórnią jest bardzo rygorystyczny. To były długie rozmowy, szukanie kompromisu, ale jak się czegoś bardzo chce...
DW: Masz możliwość powiedzenia "nie", czy musisz akceptować wszystko, co ma w planach wytwórnia?
AS: Mam swój charakter (śmiech). Ostatnio otrzymałam propozycję wystąpienia na Majorce, co oznacza być gwiazdą na plaży i stać na scenie, kiedy publiczność woła ausziehen! (czyli rozbierz się). Nie będę śpiewać dla pijanych ludzi.
DW: Niemcy za Tobą szaleją. Piękna, długowłosa blondynka...
AS: Ale nie chciałabym przekroczyć granicy. Mój ostatni teledysk do piosenki „We Could Be Lions” nie jest grzeczny, ale nie pokazuje za dużo. Sama wybierałam kostiumy. Ostatnio jeden ze szwajcarskich dziennikarzy zapytał mnie, czy bym się rozebrała dla magazynów dla panów. Nigdy w życiu! Jestem bardzo wstydliwa i moje katolickie wartości też mi na to nie pozwalają.
DW: Chodzisz do kościoła?
AS: Niestety nie mam teraz na to czasu, ale zazwyczaj tak. Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że dostałam swoją szansę. Tak bardzo o nią prosiłam. Całe życie wiedziałam, że chcę śpiewać, ale nie miałam kontaktów, ani pieniędzy, to było z góry przegrane. Nie miałam wsparcia u rodziców, oni chcieli mnie przed tym bronić.
DW: Ale próby były - nie siedziałaś bezczynnie.
AS: Kiedy przyjechałam do Niemiec trzy lata temu zaczęliśmy nagrywać kawałki z moim chłopakiem Kevinem. Powstała płyta. Niestety, nie mieliśmy na tyle przebicia by ją wydać.
DW: Gdzie jest teraz ta płyta?
AS: Na komputerze (śmiech). Ja mam w swojej głowie już poukładany plan na siebie, ale najpierw muszę zrealizować ten, który ułożono dla mnie. Małymi krokami do celu.
DW: A jak to się stało, że przyjechałaś do Niemiec?
AS: Zadzwoniła do mnie z Bawarii mama mojego narzeczonego (wtedy jeszcze znajomego) i powiedziała, że szukają głosu damskiego do jednej piosenki. Nie zastanawiałam się, pożyczyłam pieniądze i przyjechałam do Monachium i tak jakoś zostałam. Zakochałam się... Nagrywaliśmy w małym studio u Kevina w domu, ale ja czułam, jakby się przede mną otworzyły drzwi do Hollywood. Chciałam tworzyć muzykę. W Polsce czekała na mnie tylko praca nauczycielki. Moja mama chciała, żebym została pedagogiem.
DW: Trudne były te początki?
AS: Oj tak. Nie mogłam znaleźć pracy, byłam tą Polką bez języka. Łapałam się dorywczych prac, przez kilka miesięcy pracowałam jako kelnerka. W międzyczasie tworzyłam muzykę z Kevinem. Kiedyś jego mama słysząc jak śpiewam powiedziała: za dwa lata będziesz stać obok Beyoncé. Jeszcze się nie spełniło, ale w moim ostatnim teledysku wystąpili tancerze Beyoncé. Dobry początek!
DW: Zaczęłaś się w końcu uczyć języka niemieckiego?
AS: Noch nicht... jeszcze nie (śmiech). Staram się za to dużo rozmawiać, rozumiem coraz więcej, choć podczas programu nie rozumiałam uwag jury. Patrzyłam tylko czy publiczność klaszcze. Jak klaszcze, to znaczy przechodzę dalej.
DW: Twoja recepta na sukces i show-biznes brzmi...
AS: Działam jak najwięcej. Chcę wykorzystać moją szansę. Ale staram się nie szukać przyjaźni w show-biznesie. Ciągle się uczę tego dystansu, czasami za różowo patrzę na świat..
DW: Ale nie brakło Ci dystansu by pozować do sesji zdjęciowej z mopem na głowie...
AS: O rany! Przychodzi do mnie menager i mówi, że załatwił mi sesje zdjęciową do Vogua. - Wow - pomyślałam. Pozowałam z mopem, ze szczotką, aż przyszedł krytyczny moment, kiedy kazali mi przykleić sobie brodę a’la Conchita Wurst. Szanuję Conchitę jako artystkę, ale ja nie chciałam się na nikogo kreować. Mogę pozować w zabawnych stylizacjach, ale nie przykleję sobie brody. To nie w moim stylu. Potem się okazało, że mnie wkręcono! To był program telewizyjny!
DW: Kto Cię przekonał do wzięcia udziału w DSDS? Podobno wszyscy Ci odradzali.
AS: Sama się zgłosiłam. Po nieudanym castingu do Das Supertalent zadzwoniłam do Kevina i mówię, że chcę wystartować w DSDS. Kevin odparł, żebym tego nie robiła, bo to nie jest właściwy format. Ja powiedziałam, że sie loguję i że ja to wygram (śmiech). I tak sie stało. Ale najbardziej cieszę sie, że ten sukces sprawił, że uwierzyli we mnie moi rodzice, którzy nie byli przekonani do mojego śpiewania. To piękne uczucie, kiedy rodzice są w końcu z ciebie dumni. Marzenia się spełniają.
Rozmawiała Anna Maciol