1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Następstwa niemieckiej polityki wobec Libii

26 sierpnia 2011

Niemcy odmówiły udziału w operacji militarnej NATO w obronie ludności cywilnej w Libii -ku oczywistemu niezadowoleniu sojuszników. Teraz, po zwycięstwie powstańców, Niemcy starają się zachować twarz.

https://p.dw.com/p/12OPw
Niemcy mają już przedstawicielstwo w BengaziZdjęcie: picture alliance/dpa

Gdy myśliwce NATO wykonywały 7500 nalot na Libię, szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle stał przed kamerami w berlińskim MSZ i analizował sytuację: chwalił zaciętość i wolę zwycięstwa Libijczyków i międzynarodowe sankcje wobec reżimu Kaddafiego, które w znacznej mierze osłabiły despotę. Dla ministra Westerwellego było to potwierdzeniem słuszności niemieckiej polityki sankcji wobec Libii bez udziału Bundeswehry. "Ta decyzja była słuszna" - twierdził - "ponieważ postawiliśmy na rozwiązanie polityczne."

Zapytany przez dziennikarzy z wyraźnym zniecierpliwieniem skomentował operację militarną sojuszu: "Każdy na swój sposób miał pewien wkład". Ani słowa uznania dla innych członków NATO, za to dobra rada, by sojusznicy nie "okupowali" sukcesu  narodu libijskiego.

Brak zgodności co do "słusznej drogi"

Libyen Westerwelle und Niebel
Szef MSW Westerwelle i minister pomocy rozwojowej Dirk Niebel (FDP,l) byli już w LibiiZdjęcie: picture-alliance/dpa

Być może Guido Westerwelle miał na myśli prezydenta Francji Sarkoziego, który wypinając tors przypisywał zwycięstwo "powstańcom i sojuszowi". Pozycje Niemiec i Francji w tym punkcie oddalone są od siebie o lata świetlne.

Przy czym sam Westerwelle nie wierzy do końca w to, że to sankcje rzuciły libijskiego despotę na kolana. Powstańcy, wyposażeni tylko w zdezelowaną broń, nigdy nie zaszliby tak daleko bez wojskowego wsparcia ze strony NATO. Ale rozwoju wydarzeń nikt nie był w stanie przewidzieć, kiedy NATO w marcu 2011 rozpoczynało operację "Unified Protector". Była to ryzykowna misja, która ciągnęła się tygodniami bez większych sukcesów i doprowadziła siły sojuszu niemal do kresu wytrzymałości.

Zrozumiałe zastrzeżenia, błędne konsekwencje

Zastrzeżenia wobec tej misji, jakie berliński rząd zgłosił w marcu, były po części zrozumiałe także z tej perspektywy. Po nalotach powietrznych mogłoby nastąpić wezwanie do wysłania oddziałów piechoty - argumentowali Niemcy - a wtedy cała operacja mogłaby skręcić na niewłaściwy tor. Mogłaby wywołać straty wśród ludności cywilnej i przybrać formę niekończącej się misji zbrojnej.

Libyen Westerwelle und Niebel
Troszkę folkloru zawsze dobrze robi - spotkanie niemieckich polityków z wiceszefem libijskiej Rady Abdelem Hafis Ghoga (p)Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Lecz już wtedy niemiecka powściągliwość i wstrzymanie się od głosu podczas głosowania nad rezolucją w Radzie Bezpieczeństwa ONZ były trudne do zrozumienia także w świetle prawa międzynarodowego. Chodziło przecież o ochronę libijskiej ludności cywilnej przed soldateską Kaddafiego, który groził, że nie będzie litości dla „szczurów" i wysłał czołgi na bezbronnych ludzi. Był to oczywisty przypadek "odpowiedzialności za ochronę"; "Responsibility to Protect", opierający się na doświadczeniach w Rwandzie.

Gorzkie następstwa

Nawet jeżeli Niemcy poparliby rezolucję, nie oznaczałoby to automatycznie udziału żołnierzy Bundeswehry w nalotach. W kilka dni po głosowaniu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ kanclerz Merkel zaznaczyła, że rząd berliński w pełni popiera cele rezolucji. Czyli co wreszcie: popiera, ale wstrzymuje się od głosu? Nie bierze udziału, ale krytykuje? Wobec brutalności i bezwzględności poczynań Kaddafiego było to trudne do zrozumienia.

I faktycznie sojusznicy w Waszyngtonie, Londynie i Paryżu spoglądali z irytacją na Niemcy, na których do tej pory można było polegać. I wszystko faktycznie zeszło na niewłaściwe tory, tylko inne niż te, jakich obawiał się Berlin. Niemcy są teraz coraz częściej pomijane, co na międzynarodowym parkiecie jest największą katastrofą.

Koniec defensywy

Niemcy mają teraz nadzieję nadrobić straty w polityce zagranicznej po odejściu Kaddafiego. Ale łatwo się mówi... Inni byli bowiem szybsi: Anglicy, Francuzi, Włosi, Amerykanie czy Turcy już dawno urządzili sobie korzystne bazy startowe, nawet Chiny dołączyły do tego grona.

Deutschland NATO Außenministertreffen in Berlin USA Hillary Clinton Schatten Westerwelle
Hillary Clinton w Berlinie u ministra WesterwelleZdjęcie: dapd

Przede wszystkim kraje sojusznicze NATO, które najwięcej zainwestowały w operację wojskową, robią wszystko, by wyciągnąć jak największą korzyść ze swej obecności przy narodzinach nowego systemu. Korzystać, nie oznacza dalej się poświęcać. Jeżeli ONZ uchwali powołanie misji stabilizacyjnej dla Libii, Niemcy będą  krajem, które zapyta się o udział w niej. Szef MON de Maiziere już zasygnalizował, że sprawę "rozpatrzy w sposób konstruktywny ". Nie ma też raczej innego wyjścia...

Niepewna przyszłość

W obecnej chwili Niemcy podkreślają wciąż, jak świetne są ich kontakty z Tymczasową Radą Narodową Libii. Przy czym sama kanclerz Merkel jeszcze wiosną ostrzegała przed jej uznaniem. Jej reprezentantów Zachód już przyjmuje na salonach, pomimo, że nie wiadomo jeszcze, kto tam będzie rządzić, i jaką strategię przybierze się w okresie po Kaddafim.

Aussenminister und Vizekanzler Guido Westerwelle Oberst Muammar Al-Gaddafi
To już historia: Guido Westerwelle i płk. Muammar Al-Kaddafi 29.11.10, TrypolisZdjęcie: AP

Jej przywódcy są oczywiście na tyle mądrzy, by utrzymywać dobre kontakty ze wszystkimi. Mile widziane są niemieckie ekspertyzy i inwestycje w kraju, którego infrastruktura została zniszczona. Kiedy tylko odmrożone zostaną zagraniczne konta Kaddafiego, nowy rząd będzie miał dość gotówki. Łasi są na nią zagraniczni doradcy i inwestorzy, także z Niemiec.

Równanie z wieloma niewiadomymi

Lecz Tymczasowa Rada musi dopiero wykazać się, czy dorosła do sytuacji. Zadania, jakie przed nią stoją, są ogromne: w Libii musi zapanować spokój i ład, dochody z eksploatacji złóż ropy muszą zostać sprawiedliwie podzielone, w nowym libijskim państwie musi znaleźć się miejsce dla wszystkich klanów i ugrupowań.

Lansowana przez media teza, że berliński rząd będzie miał w następnych miesiącach dużo zachodu z Libią, żeby naprawić szkody, nie odpowiada realiom polityki zagranicznej. Odzyskanie pełnego zaufania sojuszników nie będzie takie proste.

Nina Werkhaeuser / Małgorzata Matzke

red.odp. Iwona D. Metzner