Mursi siedzi w więzieniu, Mubarak jest wolny
23 sierpnia 2013"Der Tagesspiegel" pisze o prawdopodobnym użyciu gazów bojowych w Syrii:
"Dziesiątki tysięcy ton gazów bojowych zostały użyte w czasie I wojny światowej i spowodowały śmierć tysięcy żołnierzy na polach bitew. Następstwa tych ataków, także dla tych, którzy przeżyli jako straszne kaleki, były tak okrutne, że na całym świecie zakazana została broń chemiczna i biologiczna. Dziś tylko osiem państw, w tym Syria, nie należy do sygnatariuszy konwencji o zakazie broni chemicznej zabraniającej ich posiadania i produkcji. To, co się dzieje w trakcie wewnętrznych walk w Syrii ma być może katastrofalne skutki nie tylko dla ludzi w tym kraju. Rosną obawy, że może to naruszyć obowiązujące na świecie tabu".
"Berliner Zeitung" twierdzi, że "Jeżeli okaże się, że w trakcie, jak dotąd największej masakry w syryjskiej wojnie domowej, ponad tysiąc osób zginęło przez gazy bojowe, prezydent USA Barack Obama nie może chyba już wycofać się za czerwoną linię, jaką publicznie nakreślił przed rokiem. Nawet, jeżeli Rosja w dalszym ciągu w Radzie Bezpieczeństwa stawiałaby weto, interwencja militarna byłaby jak najbardziej usprawiedliwiona. W przypadku użycia ludobójczych i piętnowanych na całym świecie przez prawo międzynarodowe chemicznych środków bojowych przeciwko ludności cywilnej, można oprzeć się na zasadzie ONZ dotyczącej obowiązku ochrony zagrożonej ludności cywilnej, jaka została ustalona na światowym szczycie ONZ w 2005 roku".
"Stuttgarter Zeitung" twierdzi, że "Zachód za długo czekał ze wsparciem rebeliantów, np. przez zamknięcie obszaru powietrznego Syrii. Reżim w Damaszku zorientował się, że jedyne, czego musi się obawiać, to słowne pogróżki. Atak przy użyciu gazów bojowych byłby ostatnim sprawdzianem tej teorii w praktyce. Co powstrzymuje jeszcze Assada od tego, by wyciąć w pień rebeliantów? To mógłby być początek końca wojny domowej. Jej zwycięzcą byłby Baszar al-Assad".
Egipt: Stary reżim kontratakuje
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze: "Zdaje się, że stary reżim w ogóle nie przestał istnieć, tylko na jakiś czas zszedł do podziemia i sabotował demokratyczny eksperyment. Ale jest to także winą Bractwa Muzułmańskiego, że eksperyment ten utonął w krwi demontrantów i policjantów. Chciało ono stworzyć nie demokratyczny, lecz islamistyczny ład, o ile nie nawet faszystowski - jak twierdzą jego przeciwnicy. Sposób ich rządów sprawił, że świeckie i liberalne siły stanęły u boku wojska, witały z zadowoleniem brutalne postępowanie armii i popierały jego cel: wyeliminowanie Bractwa Muzułmańskiego, jako czynnika władzy. Tak się przedstawia sytuacja w trzecim roku Arabskiej Wiosny. Od kogo nadejdą teraz impulsy jakiegoś drugiego, nowego początku?"
"Los Mubaraka symbolizuje głębokie przemiany, jakie dokonały się w Egipcie w czasie minionych dwóch i pół lat" - zaznacza "Nuernberger Zeitung". "Po tygodniach protestów Mubarak w hańbiący sposób został przepędzony z urzędu i ten niegdyś najpotężniejszy polityk Bliskiego Wschodu musiał drżeć o swoje życie. Bractwo Muzułmańskie i jego przywódca Mursi wygrywając pierwsze demokratyczne wybory epoki post-mubarakowskiej, najchętniej widzieliby swego dawnego ciemiężcę na szubienicy. Ale teraz to Mursi siedzi w więzieniu, a Mubarak jest wolny".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik