Jest porozumienie w UE. 1 grudnia nowa KE może zacząć pracę
20 listopada 2024Los sześciorga wiceprzewodniczących wykonawczych KE – najważniejszych zastępców Ursuli von der Leyen – a wraz z nimi całej nowej Komisji od ponad tygodnia wisiał na włosku. Estonka Kaja Kallas, Włoch Raffaele Fitto, Rumunka Roxana Mînzatu, Francuz Stéphane Séjourné, Hiszpanka Teresa Ribera i Finka Henna Virkkunen stali się swego rodzaju zakładnikami rozgrywki politycznej. Sojusznicze partie na ostatniej prostej starły się w walce o to, kto na najbliższe pięć lat wyszarpie więcej władzy.
Komisarze zakładnikami politycznego targu
Choć wszystkie wysłuchania komisarzy zostały ocenione raczej pozytywnie, oczekiwanie na ich zatwierdzenie przez Parlament Europejski przeciągnęło się ponad tydzień, a do zgody potrzebne było zaangażowanie przewodniczącej PE Roberty Metsoli i mediacje samej Ursuli von der Leyen.
Wreszcie po południu 20 listopada Europejska Partia Ludowa (EPL), Socjaliści i Demokraci (S&D) oraz liberałowie z Renew porozumieli się i, co niezwykłe w UE, porozumienie to zostało zawarte – jak donosi Euronews – na piśmie. Ta swego rodzaju „umowa koalicyjna” w dziewięciu punktach wylicza najważniejsze wartości, zadania i cele nowej Komisji, które trzy partie zobowiązują się poprzeć.
Wśród nich są m.in. praworządność, wsparcie Ukrainy i proeuropejskość, bezpieczeństwo, w tym rozwój sektora obronnego, wzrost konkurencyjności UE, ale bez pogrzebania Zielonego Ładu, skuteczna polityka migracyjna i ochrona granic, elastyczny budżet i poszukiwanie nowych środków finansowych UE, a także niezbędne reformy UE – i to nawet ze zmianami traktatów, jeśli okażą się one konieczne.
Podpisany przez Webera, Iratxe Garcię z S&D i Valerie Hayer z Renew dokument nie wyklucza jednak – czego chcieli liberałowie i socjaliści - kooperacji np. z frakcją Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). Czyli w praktyce EPL dostała, co chciała.
Von der Leyen chce mieć szeroki wybór
To właśnie między innymi taktyczne sojusze EPL z EKR przy niektórych głosowaniach w PE dolały oliwy do ognia, który i tak już się tlił między dowodzoną przez Manfreda Webera największą unijną partią a pozostałymi.
Gdy socjaliści nie mieli zamiaru zagłosować za popieranymi przez EPL rozwiązaniami, zostali kilka razy po prostu przegłosowani przez prawicowy sojusz. A na dodatek w nowej Komisji funkcję wiceprzewodniczącego wykonawczego miał dostać – i dostanie – wspomniany Raffaele Fitto, czyli człowiek Giorgii Meloni. Choć jest uważany za umiarkowanego, to część posłów Socjalistów, liberałów i Zielonych o współpracy ze skrajnie prawicową Włoszką nie chciała słyszeć.
Natomiast Ursula von der Leyen – która przecież w lipcu zdobyła dla swojej drugiej kadencji także poparcie Zielonych, czyli lewą flankę PE – bardzo pilnowała, żeby nie zasypać równolegle mostu na prawo, do Rzymu. Mogą bowiem przyjść takie rozstrzygnięcia, gdzie poparcie EKR będzie po prostu potrzebne do skutecznego rządzenia. Stąd ważny fotel dla Fitto.
EPL dostała, co chciała
Gdy S&D zagroziło zablokowaniem Fitto i nominata Orbana do Komisji Olivéra Várhelyi, EPL podważyła nominację Teresy Ribery ma komisarz ds. czystej transformacji i konkurencyjności. To jedyna członkini nowej Komisji z frakcji S&D, która dostała naprawdę ważny i duży obszar, i będzie faktyczną zastępczynią von der Leyen. W sukurs przyszły Manfredowi Weberowi problemy Ribery w ojczystej Hiszpanii, gdzie polityczkę rządzącej lewicy oskarżano o współodpowiedzialność za tragiczne skutki powodzi, która niedawno nawiedziła kraj.
Ostatecznie socjaliści niewiele ugrali. Ribera zostaje, Fitto zostaje, cała reszta też. W efekcie tygodniowych politycznych targów to pierwszy od 1999 roku przypadek, gdy żaden z kandydatów na komisarzy nie został zakwestionowany przez parlament. To także pokaz siły EPL, która z 14 komisarzami zdominowała przyszłą unijną egzekutywę.
Brukseli zależało tym razem bardzo na czasie. Brak porozumienia w tym tygodniu uniemożliwiłby głosowanie nad całym składem Komisji na sesji PE w przyszłym tygodniu. A to z kolei oznaczałoby, że Komisja nie zacznie prac 1 grudnia. W obliczu zwycięstwa Donalda Trumpa w USA i trwającej wojny Rosji z Ukrainą przedłużający się okres przejściowy, czyli osłabienie unijnej władzy wykonawczej, stawiałby Unię na bardzo słabej pozycji w międzynarodowej rozgrywce.