Za mała kara dla agenta, więc zwolniony...
16 sierpnia 2010Dzień po wydaniu Uri Brodsky'ego Niemcom przez Polskę na podstawie europejskiego nakazu aresztowania, w którym zarzuca się mu fałszowanie dokumentów i szpiegostwo na szkodę Niemiec, domniemamy agent wpłaca kaucję i zostaje zwolniony na wolność. Niemiecka prokuratura w Kolonii poinformowała o takim rozwoju wydarzeń póżnym popołudniem, w ostatni piątek (13.08). Szczegółów nie podano.
Polityka umywa ręce
Na konferencji prasowej rządu w poniedziałkowe południe (16.08) rzecznicy ministerstwa sprawiedliwości, spraw zagranicznych oraz nowy rzecznik rządu Stefan Seibert nie chcieli oceniać sprawy zwolnienia Brodsky'ego.
Rzecznik MSZ, Stefan Bredohl, zapytany o rolę polityki w tym kontekście powiedział: "To jest śledztwo niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, a nie niemieckiego rządu, dlatego nie będziemy tego komentowali". Rzecznik odrzucił wszelkie sugestie, jakoby decyzja wymiaru sprawiedliwości w tym przypadku miała podłoże polityczne i podreślił jego niezależność od polityki.
Niemcy trzymają się polskiego prawa...?
Rzecznik niemieckiego ministerstrwa sprawiedliwości, Ulrich Staudigl wytłumaczył, że "polski wymiar sprawiedliwości zdecydował, iż domniemamy agent może być wydany do Niemiec w oparciu o polskie prawo wyłącznie na podstawie zarzutu o sfałszowaniu dokumentów, a nie o szpiegostwo" i Niemcy muszą się tego trzymać.
Rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie, Wojciech Małek tłumaczy natomiast, że strona polska sprawdzała zarzuty przeciwko Brodsky'emu zgodnie z międzynarodowymi zasadami i przepisami dotyczącymi europejskiego nakazu aresztowania. Te przewidują, iż "nie wydaje się osoby ściganej, jeżeli miała zarzut popełnienia przestępstwa politycznego bez użycia przemocy", co według Małka miało miejsce w tym przypadku. Dlatego wydano go jedynie na podstawie zarzutu fałszowania dokumentów.
Zbyt mała kara, więc zwolniony...
Rzecznik prokuratury w Kolonii, Rainer Wolf, dokąd Brodsky przyleciał po wydaniu przez Polskę, poinformował, że domniemany agent może po zwolnieniu swobodnie podróżować, także za granicę. Oznacza to, że choć istnieje poważne podejrzenie, że pomagał w nielegalnym uzyskaniu niemieckiego paszportu dla osoby uczestniczącej póżniej w zabójstwie lidera Hamasu w Dubaju, podejrzany mógł opuścić Niemcy i wyjechać do Izraela, a więc teoretycznie także uniknąć konsekwencji dalszego postępowania karnego. Dopiero, jeżeli po raz drugi wjedzie do Niemiec, wymiar sprawiedliwości może go ponownie ścigać za szpiegostwo.
Prokuratura nie chce podać, jak wysoka była "odpowiednia kaucja", którą wpłacił Brodsky i tłumaczy, że za fałszowanie dokumentów groziłaby mu tak niska kara, że zdecydowano się go wypuścić.
Prokuratura federalna w Karlsruhe potwierdziła natomiast, że niezależnie od zwolnienia Brodsky'ego w Niemczech nadal toczy się przeciwko niemu postępowanie sądowe.
Tylna furtka zgodna z prawem
Obserwatorzy nie wykluczają, iż w przypadku Brodsky'ego mogło dojść do porozumienia między wywiadami. Niektórzy sugerują, że wprawdzie zachowano wszystkie formalno-prawne możliwości, jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że domniemany agent opuścił Niemcy "tylną furtką".
Brodsky został zatrzymany 4 czerwca na Okęciu na podstawie niemieckiego ENA. Niemcy zarzucali mu działalność wywiadowczą ze szkodą dla ich państwa oraz poświadczenie nieprawdy i pomoc w sfałszowaniu dokumentów osobie, która miała brać udział w zabójstwie lidera Hamasu, Mahmuda al-Mabhuha.
Al-Mabhuh był jednym z założycieli Brygad Ezedina al-Kasama, wojskowego skrzydła Hamasu. Został zamordowany 19 stycznia w jednym z dubajskich hoteli. Tamtejsza policja oskarża o zabójstwo izraelskie służby wywiadowcze gdyż zabójcy posługiwali się paszportami zachodnich państw. Jeden z nich posiadał niemiecki paszport wydany w Kolonii. W związku z zamachem Interpol poszukuje łącznie 27 osób.
Róża Romaniec, Berlin
red. odp. Bartosz Dudek