Wybory europejskie: nacjonalistyczna prawica rośnie w siłę
13 marca 2024Według prognoz portalu internetowego „Politico” obie prawicowo-populistyczne i prawicowo-ekstremistyczne frakcje Parlamentu Europejskiego po tegorocznych czerwcowych wyborach mogą spodziewać się większej liczby mandatów.
Zgodnie z szacunkami Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR) otrzymają 76 mandatów poselskich, a Tożsamość i Demokracja (PID) 84 – spośród łącznej liczby 720 mandatów w całym Parlamencie. Bardziej skrajna frakcja ID, do której należy także niemiecka Alternatywa dla Niemiec (AfD), według prognoz „Politico” mogłaby zyskać 25 nowych deputowanych. Prawicowo-populistyczna EKR może powiększyć się o ośmiu kolejnych posłów. Dwie duże frakcje parlamentarne, Europejska Partia Ludowa (Chrześcijańscy Demokraci, EPL) oraz Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów (S&D), zachowałyby porównywalną do obecnej liczbę mandatów. Zieloni, lewica i liberałowie straciliby znacząco.
Duże różnice
Jak sugerują badania przeprowadzone przez zespół doradców Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR), prawicowym frakcjom EKR i ID, nawet jeśli się połączą, nadal daleko do wpływowej większości. Politolog i wykładowca Uniwersytetu Fryderyka Wilhelma w Bonn Frank Decker nie uważa, że EKR i ID mogłyby utworzyć wspólną frakcję.
– Co prawda mamy do czynienia z ogólną tendencją wzrostową, jednak zjednoczona, a zatem potężna, prawicowa frakcja populistyczna czy też ekstremistyczna przypuszczalnie nadal nie istnieje – powiedział Decker w rozmowie z DW. Ponadto jego zdaniem różnice programowe między tymi ugrupowaniami są zbyt duże.
Fuzja mało prawdopodobna
Wiceprzewodniczący Tożsamości i Demokracji, niemiecki poseł AfD Gunnar Beck, uważa, że taka koncentracja prawicowej siły politycznej byłaby słuszna. – Pomysł ma sens – powiedział DW w Brukseli. Ale: – Nie, nawet nie próbuję zaprzeczać, że formalna fuzja wydaje się obecnie mało prawdopodobna – dodał. Różnice są zbyt duże, przede wszystkim wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. O ile Prawo i Sprawiedliwość oraz Bracia Włoscy twardo opowiadają się po stronie Ukrainy, o tyle stanowisko włoskiej Ligii Północnej i Wolnościowej Partii Austrii jest mniej wyraźne. Ponadto między prawicowymi partiami populistycznymi panuje zbyt duża konkurencja na szczeblu krajowym. Na przykład we Francji, Włoszech czy Belgii istnieją dwie prawicowe partie zasiadające w różnych frakcjach Parlamentu Europejskiego.
Czerwona linia
Prawicowy obóz populistyczny jest nieprzejrzysty. Zdaje sobie z tego sprawę czołowa kandydatka chadeków. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przyznaje, że po czerwcowych wyborach do PE mogą nastąpić frakcyjne transfery pomiędzy EPL a obydwoma ugrupowaniami prawicowymi.
Krążą pogłoski, że premier Włoch Giorgia Meloni i jej Bracia Włoscy mogliby opuścić EKR i dołączyć do chadeków z EPL. „Nie wiemy, które partie po wyborach utworzą frakcję EKR, a które ją opuszczą i dołączą do EPL, co też byłoby możliwe. Czerwoną linię stanowią kwestie, takie jak to, czy opowiadają się za demokracją, stanowczo bronią naszych wartości, stoją po stronie praworządności oraz czy wspierają Ukrainę” – powiedziała von der Leyen po nominacji na główną kandydatkę frakcji EPL, w której największy blok tworzy niemiecka CDU/CSU.
Na pierwszy plan wysuwają się interesy narodowe
Nie można wykluczyć, że po wyborach 9 czerwca frakcja Tożsamość i Demokracja również zmieni swój kształt. Francuska prawicowa populistka Marine Le Pen i jej Zjednoczenie Narodowe (RN) od lat starają się budować mniej radykalny, bardziej mieszczański wizerunek. Obecnie stanowisko niemieckiej AfD w sprawie migracji jest dla Le Pen zbyt skrajne.
Wiceprzewodniczący frakcji Gunnar Beck mówi, że Le Pen nie zerwie sojuszu pomiędzy swoim ugrupowaniem a AfD, zakwalifikowanego przez niemiecki Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (BfV) pod pewnymi względami jako ekstremistycznie prawicowy. – Zdecydowanie oczekuję, że nasza współpraca, która w ostatnich latach bardzo dobrze się rozwijała, będzie nadal kontynuowana. Jeśli przyjrzeć się naszej polityce migracyjnej, można zobaczyć duże zbieżności między Zjednoczeniem a AfD – powiedział Beck.
Politolog Frank Decker nie jest zaskoczony, że prawicowi populiści i ekstremiści zasiadający w Parlamencie Europejskim nie mogą znaleźć wspólnego mianownika: – To nie dziwota, ponieważ są to partie, które przede wszystkim uważają się za narodowe, to znaczy reprezentują głównie swoje interesy państwowe, wysuwając je na poziomie europejskim na pierwszy plan. Powiązanie ich w jedną wspólną platformę europejską to sprawa prawie niemożliwa – tłumaczy.
Błogość narodowego państwa
Popularność prawicowych, narodowo-konserwatywnych i prawicowo-ekstremistycznych partii w Europie od wielu lat rośnie. Na Węgrzech i we Włoszech tworzą rządy. W Szwecji i Finlandii są częścią rządowych koalicji. W Holandii prawicowy populista niedawno wygrał wybory, choć nie udało mu się jak dotąd sformować rząd. W Austrii i Francji prawica prowadzi w sondażach dotyczących wyborów europejskich. W Niemczech z kolei AfD prawdopodobnie będzie drugim najsilniejszym ugrupowaniem w wyborach europejskich.
Zdaniem Franka Deckera duży wpływ na zmianę poglądów politycznych i wzrost niepokojów pośród Europejczyków wywarł kryzys migracyjny, kryzys finansowy, pandemia COVID-19, wojna Rosji z Ukrainą i fundamentalne zmiany, spowodowane polityką klimatyczną. Wszystko to uwrażliwiło wyborców na radykalizm i populizm. Partie prawicowe w UE mają jedną wspólną narrację: walka z migracją.
– Biorąc pod uwagę kwestię imigracji, jest to w zasadzie konflikt kulturowy, sprowadzający się do pytania: co nadal spaja nasze społeczeństwa? Prawicowi populiści podkreślają wagę narodowej tożsamości – mówi Decker. – Dostrzegają ją wyłącznie w jednorodności kulturowej czy wręcz etnicznej. Lecz przecież nasze struktury społeczne się zmieniają. Jesteśmy de facto społeczeństwami imigracyjnymi. I właśnie z tym starają się walczyć – wyjaśnia.
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.