Wiceszef CDU: Trzeba deportować uchodźców-przestępców
12 stycznia 2016Deutsche Welle: Szefa policji w Kolonii Wolfganga Albersa wysłano w piątek wieczorem (8.01.15) na wcześniejszą emeryturę. Czy może pan wyjaśnić, dlaczego tak długo skrywał zajścia w noc sylwestrową na kolońskim dworcu głównym?
Armin Laschet*: To generalna tendencja, by upiększać pewne sytuacje czy zjawiska, jak przykładowo tzw. No-Go-Areas w Zagłębiu Rury. Uwagę na to zwróciły już związki zawodowe policji. Przypuszczam, że w najgorszym razie pan Albers nie chciał szkodzić polityce wobec uchodźców, a raczej pomóc. W rzeczywistości wyrządził szkody, gdyż zatajenie tego rodzaju informacji jest dla prawicowych populistów nie lada gratką .
Były premier Hesji Roland Koch domagał się podczas kampanii wyborczej w 2007 roku wydalenia młodocianych przestępców pochodzenia cudzoziemskiego. Czy miał rację?
Te kwestie nie powinny być podnoszone w kampanii wyborczej i nie należy ich komplikować. W myśl obowiązujących obecnie przepisów prawnych przestępcę można deportować, jeśli jest obywatelem innego państwa i otrzymał karę 3 lub więcej lat pozbawienia wolności. Trzy lata pozbawienia wolności bez zawieszenia to, nie da się ukryć, wielka przeszkoda i w tym przypadku musiałoby dojść do wyjątkowo ciężkiego przestępstwa. Ten, kto dopuszcza się takich czynów karalnych, jak te przed kolońskim dworcem, powinien zostać deportowany. Ten, kto stale łamie reguły obowiązujące w naszym kraju nie może posiadać dokumentu pobytowego.
Czy motywy ataków na kobiety w Kolonii miały, pana zdaniem, charakter religijny lub kulturowy?
Nie znam żadnych religijnych reguł, które pozwalałyby na nękanie kobiet na ulicy, obmacywanie ich czy na gwałt, jednym słowem na to wszystko, co miało miejsce w Kolonii. To jest raczej przejaw braku respektu wobec kobiet, wobec państwa prawa oraz obowiązujących przepisów. Bardzo życzyłbym sobie tego, by potwierdzili to w jasny sposób także religijni przywódcy w Niemczech. Chodzi tu o młodzież, która popełnia przestępstwa i musi, podobnie jak każdy inny, zostać za nie ukarana. Jest to kwestia wewnętrznego bezpieczeństwa, a nie kwestia religii.
Ale przecież mamy tu do czynienia z podłożem religijnym, gdyż sprawcy pochodzili z krajów północnej Afryki i byli w większości muzułmańskiego wyznania.
Uważam, że błędem byłoby w tym wypadku wszczęcie debaty teologicznej. Z tego, co wiem także w Maroku, Egipcie czy Tunezji niedopuszczalne jest, by mężczyźni gwałcili na ulicy kobiety czy robili coś takiego, jak miało to miejsce przed dworcem głównym w Kolonii.
Zarówno policja jak i wymiar sprawiedliwości uskarżają się od dawna na deficyty personalne i masowe przeciążenie pracą Czy przemoc, do jakiej doszło w noc sylwestrową unaoczniła skalę tych problemów?
Ta kwestia wewnętrznego bezpieczeństwa została zaniedbana w okresie, kiedy było spokojnie. Po pojawieniu się międzynarodowego terroryzmu i nowej sytuacji bezpieczeństwa, temat ten będzie nas bardziej zajmował w 2016 roku jak w przeszłości.
W latach 2005-2010 był pan ministrem ds. integracji w rządzie Nadrenii Północnej Westfalii. Co zrobiłby pan, gdyby został Pan federalnym ministrem ds. migracji uchodźców i integracji?
Wielkim zadanie integracyjnym, jakiemu musimy podołać, są kwestie oświaty dla migrantów. Dzieci muszą jak najszybciej zacząć uczyć się niemieckiego. Dotyczy to również osób dorosłych, które muszą uczęszczać na kursy integracyjne i językowe, poznać na tyle niemiecki, by móc się integrować na rynku pracy. Bo integracja poprzez pracę jest najlepszym sposobem, by zapobiec negatywnym zjawiskom dezintegracji.
Czy Niemcy potrzebują ministerstwa ds. integracji? Czy byłby to ważny sygnał polityczny w aktualnej debacie dot. uchodźców?
Nie. Poszczególne kraje związkowe mają ministerstwa ds. integracji i nie to jest przedmiotem mojego postulatu.
Przewodnicząca CDU w Nadrenii-Palatynacie Julia Klöckner zaproponowała, by zawrzeć z każdym migrantem umowę integracyjną, która określałaby jego prawa i obowiązki. Co Pan o tym sądzi?
Nie ma potrzeby omawiania każdego tematu debaty integracyjnej. Reguły są jasne i każdy musi się ich trzymać. To typowe dla nas, Niemców, że w takich sytuacjach zaczynamy myśleć w kategorii umów i zobowiązań.
Czy Niemcy mają skłonność do idealizowania uchodźców?
Nie. Ale mamy ciągle przed oczami wszystkie te straszliwe obrazy wojny domowej w Syrii, a szczególnie w ostatnich dniach miasta, gdzie głodzi się ludzi na śmierć. Jeśli uda się im dotrzeć do Europy, wtedy musi ona zapewnić im opiekę i to jest to, co motywuje tysiące wolontariuszy do działania tu na miejscu. Kiedy z nimi rozmawiam, nie obserwuję żadnych wydumanych wizji wielokulturowości, lecz konkretną , zwykłą ludzką pomoc osobom, które znalazły się w potrzebie. I dobrze, że my jako społeczeństwo mamy do tego taki a nie inny stosunek.
Astrid Prange / tłum. Alexandra Jarecka
*Armin Laschet jest przewodniczącym CDU w Nadrenii Północnej-Westfalii.