1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wiceprzewodniczący Bundestagu: "Dzień pamięci o wypędzonych jest zbyteczny"

23 lutego 2011

"Wprowadzenie Dnia Pamięci Narodowej o Ofiarach Wypędzeń może wywołać zewnątrzpolityczne szkody"- uważa wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse* (SPD). Polityk apeluje do rządu RFN o odrzucenie tego pomysłu.

https://p.dw.com/p/10M4E
Wolfgang Thierse (SPD)Zdjęcie: DW

Róża Romaniec: Wniosek Bundestagu do rządu RFN o ewentualne wprowadzenie Narodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Wypędzeń w rocznicę publikacji Karty Wypędzonych 5 sierpnia, ostro skrytykowali prezydenci Polski i Czech, Bronisław Komorowski oraz i Vaclav Klaus. Czy takie reakcje mogą coś zmienić? I czy taka reakcja na najwyższym szczeblu Pana zdziwiła?

Wolfgang Thierse: Dziś wszyscy w Europie zbliżyliśmy się do siebie. To, co Niemcy wyprawiają z własną historią, nie jest tylko wewnątrznarodową sprawą. Historia Niemiec jest częścią europejskiego dziedzictwa i to dobrze. To zresztą dotyczy wszystkich krajów, nie tylko Niemców. Epoka, jak za Breżniewa, gdy komentowanie wydarzeń przez zagranicę było równoznaczne z wtrącaniem się w wewnętrzne sprawy, już minęła. Historia, która się kryje za losem niemieckich wypędzonych, dotknęła w dramatyczny sposób naszych sąsiadów, a więc mają oni wszelkie prawo wypowiadania się i zajmowania stanowiska w tej sprawie.

NO FLASH Flucht Vertreibung
Nikt do końca nie wie, ile ofiar reprezentuje w Niemczech BdVZdjęcie: picture-alliance/Judaica-Sammlung Richter

R.R.: Ponad połowa deputowanych Bundestagu jest zdania, że przypomnienie o Karcie Wypędzonych w adekwatny sposób jest właściwym gestem wobec ofiar. Czy to nie świadczy także o zachodzących zmianach w kulturze pamięci historycznej w Niemczech?

W.T.: Wprowadzenie Dnia Pamięci o Ofiarach Wypędzeń w rocznicę ogłoszenia Karty Wypędzonych jest z punktu widzenia polityki pamięci zaślepieniem i czymś moralnie wątpliwym. Uchwalenie w latach 50-tych Karty Wypędzonych mogło być zrozumiałe i przyniosło pewien efekt. Ale dziś, 60 lat później, wiemy, że nie jest to dokument pojednania, lecz dokument wynikający z - być może nawet zrozumiałego - rozczulania się nad własnym losem. Wprowadzenie Dnia Pamięci Narodowej w nawziązaniu do takiego dokumentu uważam za moralnie wątpliwe, a z punktu widzenia polityki zagranicznej za wręcz problematyczne.

R.R.: Ale wiele wskazuje na to, że wprowadzenie takiego dnia to tylko kwestia czasu i ostatecznie nie można temu zapobiec?

W.T.: Partie rządzące w Bundestagu poparły wniosek i one ponoszą odpowiedzialność za skutki. Mam nadzieję, że rząd będzie wystarczająco rozsądny, aby pomysłu nie realizować. Zwłaszcza, że pomysł negatywnie zaopiniowało zarówno wielu uznanych historyków, jak i cała opozycja, a teraz obiekcje wyrazili nawet prezydenci Polski i Czech. Mam nadzieję, że niemiecki rząd będzie podejmował decyzję w tej sprawie uwzględniając wątpliwości moralne oraz możliwe zewnątrzpolityczne szkody, jakie to może wyrządzić.

R.R.: Czego możemy oczekiwać w tej sprawie w najbliższym czasie?

W.T.: Socjaldemokracja odrzuca wprowadzenie takiego dnia pamięci. Nie sądzę, by znaleźli się renomowani historycy, którzy byliby za takim pomysłem. Moim zdaniem potrzeba teraz publicznej debaty na ten temat. Jeśli do niej dojdzie, stanie się jasne, że nie potrzeba ustanawiać nowych świąt, skoro już istnieje dzień pamięci o ofiarach migracji i ucieczek ustanowiony przez ONZ, oraz Dzień Pamięci o Ofiarach Narodowego Socjalizmu, 27 stycznia - przecież wypędzeni też są ofiarami nazistowskiej polityki. Powinniśmy pamiętać o wszystkich ofiarach, także własnych, ale ta pamięć nie powinna rozdzierać nowych ran ani nie potwierdzać starych uprzedzeń. Pamięć musi się odbywać w duchu pojednania.

Feierstunde im Gedenken an die Opfer des Nationalsozialismus im Bundestag in Berlin 27. Januar 2011
W Niemczech obchodzony jest już Dzień Pamięci Narodowej o Ofiarach Narodowego Socjalizmu, 27 styczniaZdjęcie: picture alliance/dpa

R.R.: Czy może sobie Pan wyobrazić jakiś kompromis w tej sprawie? Np. ustalenie dnia pamięci, ale niekoniecznie w rocznicę podpisania Karty Wypędzonych?

W.T.: Uważam, że nie ma potrzeby żadnego kompromisu. Związek Wypędzonych nie reprezentuje wszystkich wypędzonych. Ja też jestem "wypędzonym", ale to nie jest moja organizacja i twierdzę, że większość wypędzonych i ich potomkowie są tego samego zdania. Uważam, że potrzebna jest jasna decyzja - tak lub nie. Albo będzie to 5 sierpnia, albo Dnia Pamięci Narodowej o Ofiarach Wypędzeń nie będzie. Ja jestem za tym drugim rozwiązaniem i apeluję o to samo do niemieckiego rządu.

R.R.: We wniosku Bundestagu jest także mowa o ewentualnym miejscu pamięci dla ofiar wypędzeń w pobliżu przyszłego centrum dokumentacyjnego w Berlinie. Czy więc wypędzeni będą mieć wkrótce także pomnik?

W.T.: To jest jakiś dziwny i zupełnie zbyteczny pomysł. Istnieje już Fundacja "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" i to ona intensywnie dyskutuje nad przyszłą formy placówki. Dodatkowe wnioski są niepotrzebne.

R.R.: Czy jest Pan właściwie zaskoczony skutecznością Związku Wypędzonych, który powoli osiąga coraz więcej celów? Jeszcze parę lat temu nikt by w taki "postęp" nie uwierzył.

W.T.: Upór i determinacja Związku Wypędzonych to jedno, ale moim zdaniem bardziej interesujące jest, że CDU/CSU i FDP ulegają tej presji. To, że jakaś organizacja ma swoje interesy i próbuje je forsować, muszę akceptować, nawet jeśli się z tym nie zgadzam. Ale, że wszystkie partie w rządzie tym interesom ulegają, zasługuje na krytykę i temu powinniśmy zdecydowanie przeciwdziałać.

R.R.: Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Róża Romaniec

* Wolfgang Thierse (ur. 1943 we Wrocławiu) był wschodnioniemieckim opozycjonistą i działaczem katolickim. Od 1990 roku jest posłem socjaldemokracji do Bundestagu, w l. 1998-2005 był przewodniczącym, od 2005 wiceprzewodniczącym Bundestagu.

red. odp. Bartosz Dudek