Większość Ukraińców nie wierzy w sukces porozumień z Mińska
3 listopada 2015W październiku pojawiło się zaskakująco dużo sygnałów i informacji świadczących o postępującym odprężeniu w konflikcie na wschodniej Ukrainie. Wojska rządowe i prorosyjscy separatyści wycofali kolejne czołgi i systemy artyleryjskie z linii rozgraniczenia sił obu zwaśnionych stron. Separatyści przesunęli zapowiedziane przez siebie wybory komunalne na rok przyszły. Z kolei rząd w Kijowie przedstawił projekt ustawy, na mocy której będzie można je przeprowadzić. Podpisane w lutym tego roku porozumienie Mińsk 2 powoli wchodzi w życie, choć nadal przebiega to z oporami. Porozumienie to przewiduje między innymi, że obszar obu samozwańczych republik - donieckiej i ługańskiej - w Donbasie otrzyma większą samodzielność i ponownie stanie się częścią Ukrainy.
Bodaj największe wyzwanie na tej drodze Ukraina ma jednak dopiero przed sobą. Rząd w Kijowie zobowiązał się w Mińsku do umieszczenia do końca bieżącego roku w ukraińskiej konstytucji zapisu, przyznającego znaczną autonomię terenom będącym pod kontrolą separatystów. Głosowanie po pierwszym czytaniu projektu pod koniec sierpnia zakłóciły zamieszki i protesty przed budynkiem Rady Najwyższej Ukrainy czyli parlamentu. Wskutek wybuchu granatu, rzuconego przez jednego z demonstrantów, zginęło czterech policjantów. Jedną z głównych sił prących do konfrontacji było Ogólnoukraińskie Zjednoczenie "Swoboda" ("Wolność"), będące partią o profilu nacjonalistycznym. Partia Radykalna Ołeha Laszki starała się nie dopuścić do głosowania. Później, na znak protestu, Partia Radykalna opuściła szeregi koalicji rządowej. Kolejne głosowanie, po drugim czytaniu, przewidziano na grudzień i można się obawiać, że ponownie dojdzie wtedy do ekscesów.
Referendum takie, jak w Grecji?
Tego samego dnia, 12 lutego br, w którym podpisano porozumienie Mińsk 2, na Ukrainie rozległy się pierwsze głosy krytyczne, zarzucające prezydentowi Poroszence, że podczas rozmów dał się wymanewrować przez prezydenta Putina. Zdaniem krytyków porozumienie to sankcjonuje istnienie samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej i takiej samej Ługańskiej Republiki Ludowej z własną policją i własnym sądownictwem, które są wrogo nastawiono do rządu Ukrainy, ale jednocześnie, co zakrawa na paradoks, są przez ten rząd finansowane. Tak twierdził między innymi Serhij Rachmanin, zastępca redaktora naczelnego opiniotwórczego tygodnika społeczno-politycznego "Dzerkało Tyżnia" ("Zwierciadło tygodnia"). Spore wątpliwości budzi także ogłoszenie amnestii dla separatystów.
Podobnie widzi to Serhij Harmasz, redaktor naczelny internetowej gazety "OstroV". "Jestem przeciwnikiem porozumień z Mińska", powiedział w rozmowie z DW ten doniecki dziennikarz, który uciekł przed separatystami do Kijowa. "Wymuszają one na Ukrainie rozwiązanie konfliktu, które może może ją potem zniszczyć. Największe zagrożenie upatruję w tym, że ten rozpętany przez Rosję konflikt może przenieść się z płaszczyzny międzynarodowej na płaszczyznę wewnętrzną w ten sposób, że próba ponownego włączenia do Ukrainy terenów opanowanych przez separatystów może sprowokować wybuch wojny domowej w naszym kraju", oświadczył Harmasz.
Jego zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby ogłoszenie przez prezydenta Poroszenkę referendum ludowego, podobnego do tego, w jakim Grecy zajęli stanowisko wobec proponowanego im przez UE sposobu rozwiązania ich kryzysu finansowego. W tym ukraińskim referendum naród powienien opowiedzieć się za lub przeciwi porozumieniom z Mińska. Harmasz, wraz z innymi aktywistami opracował "Strategię rozwiązania kryzysu na wschodniej Ukrainie". Zakłada ona gospodarczą izolację Donbasu przez rząd w Kijowie, przy równoczesnym wspieraniu przezeń wszelkich kontaktów pomiędzy mieszkańcami Ukrainy i ludnością na terenach opanowanych przez promoskiewskich separatystów.
Anatolij Hrycenko, były minister obrony za czasów prezydentury Wiktora Juszczenki, zajmuje dużo bardziej stanowcze stanowisko. Spytany w rozmowie z DW o stosunek do porozumień z Mińska powiedział, że "nie przestrzegano ich przez wiele miesięcy z wielu powodów i pod żadnym pozorem nie powinno się ich wcielić w życie, ponieważ grozi to istnieniu Ukrainy jako niepodległego państwa". Jego zdaniem rząd w Kijowie powinien prowadzić z Moskwą nowe rozmowy na temat przyszłości Donbasu i zaprosić do nich przedstawicieli UE i USA. W rozmowach tych nie powinno się, twierdzi Hrycenko, pomijać sprawy Krymu, co świadomie uczyniono podczas rozmów w Mińsku.
Większość Ukraińców nie wierzy w sukces porozumień z Mińska
Obecnie najbardziej chyba znanym i wpływowym krytykiem porozumień z Mińska jest Oksana Syrojid, wiceprzewodnicząca ukraińskiej Rady Najwyższej i ważny członek ugrupowania Samopomoc Andrija Sadowego. Ta nowa, liberalna i prozachodnia partia ma największe wpływy na zachodniej Ukrainie, a jej klub poselski głosował w sierpniu przeciwko zmianom w konstytucji. W wyborach komunalnych 25 października Samopomoc uzyskała wiele głosów i jest w tej chwili trzecią siłą polityczną na Ukrainie. Oksana Syrojid ostrzega bez przerwy w wywiadach w mediach przed "wirusem separatyzmu", którym wielu Ukraińców zostało, jej zdaniem, zarażonych pod wpływem porozumień mińskich.
Wspomniani wyżej inni, liczący się krytycy porozumień mińskich, tacy jak Harmasz czy Hrycenko w dużym stopniu reprezentują opinię liczących się na Ukrainie sił, mówi w wywiadzie dla DW znany politolog z Kijowa Wołodymyr Fesenko. Zwraca uwagę na list otwarty, podpisany przez ok. 30 ukraińskich intelektualistów skierowany w sierpniu na ręce prezydenta Poroszenki. Jego sygnatariusze prosili w nim głowę państwa ukraińskiego o nie włączanie do konstytucji treści "decentralizujących", jak to ujęli, Ukrainę. Ich zdaniem sprzyjałoby to realizacji "planu Putina, który chce ustanowić rosyjską enklawę na terytorium Ukrainy". Ten apel pozostał jednak bez echa.
Jednak najwięsze znaczenie dla rozważań o możliwym, dalszym przebiegu wydarzeń na Ukrainie ma fakt, że większość, bo 60,7 procent, Ukraińców nie wierzy, że realizacja porozumień z Mińska jest najlepszym sposobem na zaprowadzenie trwałego pokoju na Ukrainie. Takie badania przeprowadził pod koniec września Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii (KMIS), a z badań Kijowskiego Centrum im. Razumkowa wynika jednoznacznie, że przeciwników zmian w konstytucji jest więcej, niż ich zwolenników - odpowiednio 32 i 21 procent.
Wołodymyr Fesenko uważa, że siły przeciwników zmian w konstytucji i porozumień z Mińska są rozproszone i nie mają oni na razie charyzmatycznego przywódcy, który mógłby je skonsolidować. Ale to się może zmienić, mówi. Poza tym w ukraińskim parlamencie nie można zebrać 300 ważnych głosów, którymi możnaby uchwalić te zmiany w drugim czytaniu. A gdyby tak się jednak stało i mińskie ustalenia zostały wcielone w życie w stu procentach, to wtedy Ukrainie grozi kryzys wewnętrzny i nie można wykluczyć przyspieszonych wyborów parlamentarnych, twierdzi Fesenko.
Roman Gonczarenko / Andrzej Pawlak