Urban Thelen uratował dla Polaków relikwie św.Wojciecha
21 lipca 2008Urban Thelen nigdy nie gardził Polakami w okupowanej Polsce. Miał z nimi bliskie kontakty i pomagał im jak mógł. Kiedy 4 lata temu spotkałam go w Kleve żył przygotowaniami do podróży do Gniezdna. Był zaproszony na obchody 40 rocznicy orędzia biskupów polskich i niemieckich.
Dlaczego Pan nie pogardzał w czasie wojny Polakami, lecz im pomagał? – zapytałam go. Odpowiedział, że przecież przesłaniem powinności chrześcijańskiej jest szacunek wobec drugiego człowieka. –„W każdym potrzebującym człowieku widzę zawsze Chrystusa. Przecież pierwszą powinnością człowieka jest niesienie pomocy Polakowi, Rosjaninowi, czy komukolwiek. Każdemu trzeba nieść pomoc.”
Był w pierwszej kolejności katolikiem, w drugiej żołnierzem
Urban Thelen był człowiekiem skromnym, szlachetnym i głęboko religijnym. Był też człowiekiem wielkiej pogody ducha. Niezłomnie wierzył w słuszność obranej przez siebie drogi. Podkreślał zawsze, że w pierwszej kolejności jest katolikiem. Dlatego był w czasie wojny żołnierzem dopiero w drugiej kolejności.
Urban Thelen urodził się w 1915 roku w Nadrenii. Kochał nade wszystko muzykę. Ale dopiero po wojnie mógł ukończyć Wyższą Szkołę Muzyczną. Został organistą i kierował kościelnym chórem. Przed wojną ukończył Szkołę Handlową. Wtedy powołano go do paramilitarnej organizacji „Służba Pracy”, a stamtąd do Wehrmachtu. Pracował najpierw w urzędach poborowych. Po wybuchu wojny został szefem biura nadzoru i uzupełnienia wojskowego w Inowrocławiu.
Konspiracyjne związki polskiego i niemieckiego kościoła
W 1940 roku w Inowrocławiu Urban Thelen spotkał księdza Paula Mattauscha z Nadrenii i się z nim zaprzyjaźnił. Ksiądz Mattausch był duszpasterzem niemieckich katolików przesiedlonych na okupowane ziemie, ale prowadził też nielegalną działalność duszpasterską wśród pozostałych w Inowrocławiu Polaków.
To on zapytał któregoś dnia Urbana Thelena, który często jeździł do Gniezdna, czy nie podjąłby się misji kuriera. Dzięki niemu mogli wymieniać między sobą listy i dokumenty wrocławski arcybiskup Adolf Bertram, niemiecki ksiądz Mattausch i polski wikariusz generalny Archidiecezji Gnieźnieńskiej, Edward van Blericq. To, na co odważył się Urban Thelen było bardzo ryzykownym przedsięwzięciem, ale on twierdził do końca życia, że to był jego katolicki obowiązek.
W lipcu 1941 roku, dzień przed zajęciem katedry gnieźnieńskiej przez Gestapo, udał się tam, aby ratować przed zbeszczeszczeniem relikwie św. Wojciecha. Przewiózł je w mundurze Wehrmachtu, w opakowanej w papier skrzynce drewnianej do Inowrocławia. Opowiada, że jechał przepełnionym pociągiem, w puściutkim przedziale. -„Siedziałem tam ze świętym Wojciechem i prosiłem, żeby panie stojące w korytarzu zajęły wolne miejsca w przedziale. One patrzyły na mnie, ale żadna nie usiadła.” Paczkę z relikwiami Urban Thelen oddał niemieckiemu księdzu Mattauszowi, a on schował je w kryjówce w kościele świętego Mikołaja.
Wiadomo było tylko, że relikwie uratował żołnierz Wehmachtu
Dopiero w 1980 roku, w czasie przygotowań parafii w Kleve do pielgrzymki na obchody 1000-lecia śmierci cesarza Ottona III przy grobie świętego Wojciecha w Gnieźnie Urban Thelen opowiedział przyjaciołom swoją historię, o której milczał ponad pół wieku. A kiedy przygotowywano europejskie obchody 1000-lecia śmierci świętego Wojciecha w Gnieźnie z udziałem Jana Pawła II historię tę poznał cały świat.
Urban Thelen jeszcze raz trzymał w ręku cząstki tego, co uratował w 1992 roku podczas uroczystości konsekracji ołtarza w kościele pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia, gdzie organizowane jest polskie duszpasterstwo. Za to podziękował mu w 1997 roku osobiście Ojciec Święty Jan Paweł II. Urban Thelen otrzymał też wielką nagrodę Archidiecezji Gnieźniejskiej.
- „Kocham Polskę. Tak dużo tam przeżyłem.” – powiedział mi 4 lata temu. To była miłość odwzajemniona. Urban Thelen ratując relikwie św.Wojciecha, po niemiecku św.Adalberta, uratował cząstkę polskiej i europejskiej tożsamości. Zaskarbił sobie tym wdzięczność i przyjaźń Polaków.
Historię ratowania relikwi św. Wojciecha opisano w wielu artykułach prasowych, nakręcono też dokumentację filmową. Historię tę opisał również Arno Giese w dwujęzycznej publikacji pt. „Kurier Kardynała”.