1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Unia ma prezydenta

20 listopada 2009

Tylko: jak on się nazywa? Van coś? I Jak Dalej? A pierwsza szefowa dyplomacji? Przeurocza pani Catherine Jak Jej?

https://p.dw.com/p/Kc8d

Europa ma prezydenta. I szefa dyplomacji. I takie władze, na jakie zasługuje. To po co była ta cała przepychanka, korowody, to całe wymyślanie, podlizywanie się, trybunały, nagonki, pojedynki telewizyjne i czort jeszcze znajet, co. To wszystko zawdzięczamy Czechom. Gdyby prezydent Czech nie podpisał Traktatu Lizbońskiego i pojechał sobie na ryby, to nikt nie wiedziałby, kto to taki Rompuy i kto to taka Ashton. Lecz jednej rzeczy nie rozumiem: w Unii są jeszcze bardziej nieznani politycy, jeszcze bardziej bladzi, o jeszcze mniejszej charyzmie. Dlaczego, do diaska, ich pominięto?”. „Mist”, powiedziałaby moja córka. Innymi słowy

góra urodziła mysz

można by podsumować kosztujące miliony euro podatników owe śniadanka, obiadki i kolacyjki robocze w Brukseli, podczas których to sapiąc i dysząc ruszała powoli lokomotywa integracji europejskiej. Czy nie byłoby taniej reaktywować Święte Cesarstwo Rzymskie, w którym jedynie ze względów na rozdział Kościoła od państwa zastąpiono by innym wyrazem pierwszy człon nazwy? Czy nie tańszy byłby wybór cesarza, taka wolna elekcja, zwłaszcza, że i tam by nie rządził, a jedynie panował? Lista kandydatów byłaby długa, ale jakże wzrosłoby zaangażowanie obywateli wspólnoty? Po

pierwsze primo

kandydat(ka) nie powinien(nna) znać się na polityce, ale posiadać charyzmę i wdzięk osobisty. Powinien(na) władać kilkoma językami i być ubierana przez wiodący dom mody. Powinien(na) być niezależny(a) finansowo, to znaczy nie powinien(nna) łączyć wizji cesarza(cesarki) z pełną kasą. Musiał(a)by uosabiać marzenia wszystkich unionistów, tych ze starej i z nowej Europy, być idolem. Może gwiazdor rocka? Może supermodel(ka)? Może Miss lub Mister Europy? Może laureat(ka) show „Milionerzy”? Może kandydat(ka) najmniejszego państwa (o ile należy do UE), jak Andorra, Monako czy San Marino? Po

drugie primo


wybory, czyli wolna elekcja, powinna mieć powszechny charakter. Żadne śniadanko za zamkniętymi drzwiami. Festyn winien odbywać się w stylu Woodstock. Na estradzie powinni występować politycy, jak Angela Merkel, Elżbieta II czy Donald Tusk, oczywiście w strojach ludowych, śpiewając przyśpiewki. W roli magnesu, ściągającego publiczność można by zaproponować występ jakiegoś zespołu pieśni i tańca. A jakby to nie pomogło, to można by wzorem Belgii wprowadzić obowiązkowe wybory. Jak obywatele nie chcą, to trzeba ich zmusić do korzystania ze swych praw. Wreszcie po

trzecie primo


nasza wielka, wspólna europejska ojczyzna nie zagrozi żadnemu z państw członkowskich. Skrobanie standardowej rzepki nadal przebiegać będzie indywidualnie. Polacy zarzucać będą Niemcom szowinizm, Niemcy Polakom nacjonalizm, Brytyjczycy Francuzom tumiwisizm, Belgowie sami sobie będą zarzucać wszystko w dwóch językach, Litwini zmuszą całą polską mniejszość do zmiany pisowni nazwisk w zgodzie z rządem w Warszawie, innymi słowy nie ustanie koncert na 27 rąk, z wykonaniem na jeden fortepian. Czyli – a to już byłoby

czwarte primo

wszystko zostanie po staremu, a może nawet będzie jeszcze gorzej.

Jan Kowalski