Uchodźcy pod wspólnym dachem ze studentami? [WYWIAD]
25 kwietnia 2015Deutsche Welle: Parę tygodni po wystartowaniu z Waszym projektem „Interkulturalna WG”, tematem tym zajęły się media, a nawet zaproszono Cię do Urzędu Kanclerskiego na rozmowę z pełnomocnikiem ds. migracji, uchodźców i integracji. Czy liczyłeś się z aż takim oddźwiękiem?
Alexander Bigerl: Byliśmy zaskoczeni, że wokół projektu zrobiło się tyle szumu w mediach. Ani tego nie planowaliśmy, ani się z tym nie liczyliśmy. Na ten pomysł wpadliśmy właściwie niezależnie od nagłośnienia problemu uchodźców. Jeżeli studenci przebywający w Niemczech na stypendiach Erasmus mieszkają w WG, zastanawialiśmy się, to dlaczego nie mieliby być uchodźcy. W końcu też szukają lokum. Poza tym uważam, że mieszkając wspólnie można najlepiej poznać drugiego człowieka, jego język i kulturę oraz jego sposób życia.
Dlaczego akurat Ty się w to angażujesz?
Mieliśmy pomysł, który przedyskutowaliśmy w Radzie Samorządu Studenckiego (AStA). Pomysł powstał konkretnie w referacie Polityka, Zagranica i Sprawy Socjalne w ASta, w której działam. Współpracujemy też z Forum Uchodźców w Lubece. Jest ono członkiem w Radzie ds. Uchodźców Szlezwika-Holsztynu. Dlatego jesteśmy w większym stopniu wyczuleni na kwestie uciekinierów.
WG rodziną zastępczą
Dotychczas pośredniczyliście w znalezieniu lokum dla Afgańczyka i Syryjczyka. Jak przebiega wspólne życie lokatorów?
Na razie nikt nie narzeka. Zaraz na wstępie zaznaczyliśmy, że nie przyjmujemy nowego mieszkańca z dobrego serca; że musi też do nas pasować. Na początku było jak zawsze: trzeba się było najpierw poznać. W końcu każdy ma swoje wady i zalety. Ale obaj uchodźcy dobrze się już zintegrowali. O jednym wiem, że bardzo dobrze się czuje i że ta WG stała się dla niego jakby rodziną zastępczą.
Szczególne rozwiązanie
W jakim stopniu Wasza koncepcja mogłaby mieć przełożenie na całe Niemcy?
Ten projekt można bez problemu realizować we wszystkich krajach związkowych, gdzie jest zgoda na zdecentralizowane kwaterowanie uchodźców. W Lubece na przykład Urząd Socjalny przejmuje koszty czynszu i nie ma żadnego stosunku zależności między uchodźcą a wynajemcą lokalu. Gorzej, gdy się tym ludziom nie opłaca mieszkania i obowiązkowe jest mieszkanie w kwaterach zbiorowych. Przy tej okazji chciałbym podkreślić, że tu chodzi o szczególne rozwiązanie, które wchodzi w grę tylko dla niewielkiej grupy uchodźców; głównie dla singli w wieku od 20-30 lat, bo tacy ludzie mieszkają w Niemczech we wspólnie wynajętych lokalach.
Alexander Bigerl* działa w referacie Polityka, Zagranica i Sprawy Socjalne w Radzie Samorządu Studenckiego (AStA) na Uniwersytecie w Lubece. Jest jednym z współzałożycieli „Interkulturalnej WG”.
Rozm. Greta Hamann /tł. Iwona D. Metzner