1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Tytuły tak, przywileje nie. Niemiecka arystokracja

Torsten Landsberg
2 lutego 2020

Z wejściem w życie konstytucji weimarskiej niemiecka arystokracja utraciła swoje przywileje. Mimo to w Niemczech do dziś mówi się o szlachectwie i arystokracji, głównie dzięki magazynom plotkarskim i udanemu lobbyingowi.

https://p.dw.com/p/3O3Ml

6 lutego 1919 roku w Weimarze zebrało się Zgromadzenie Narodowe dla opracowania nowej, demokratycznej konstytucji. Uchwalono ją pół roku później, 11 lipca - jako Konstytucję Rzeszy Niemieckiej. Weszła w życie 14 sierpnia 1919 roku.

Konstytucja weimarska wprowadziła trójpodział władzy i zapewniała obywatelom republiki prawa podstawowe, a wśród nich wolność słowa, równouprawnienie mężczyzn i kobiet, prawo wyborcze dla kobiet, rozdział Kościoła od państwa oraz wolność religijną i wolność prasy.

Dla realizacji idei suwerenności ludu i demokracji parlamentarnej zniesiono różnice stanowe. Zgodnie z tym nowa konstytucja ogłosiła równość wszystkich Niemców wobec prawa. Nie można było także nadawać żadnych nowych tytułów szlacheckich. Arystokracja w Niemczech dotychczas tworzyła odrębny stan z własnymi tytułami i przywilejami. Na przykład do niektórych zawodów mieli dostęp wyłącznie jej przedstawiciele.

Kto jest prawdziwym księciem, a kto nie

Dawni arystokraci i ich potomkowie stali się od tej pory zwykłymi obywatelami, chociaż Zgromadzenie Narodowe przyznało im prawo zachowania tytułu jako części nazwiska. Porównanie z Wielką Brytanią pozwala lepiej dostrzec, na czym polega różnica wprowadzona w Republice Weimarskiej.

Arystokraci w Wielkiej Brytani, tacy jak książę Karol, noszą swój tytuł szlachecki przed imieniem. W przypadku potomków niemieckich arystokratów, dawny tytuł szlachecki występuje dopiero po imieniu. Za przykład może tu uchodzić Ernest August książę Hanoweru. Dlatego Karol jest prawdziwym księciem, a Ernest August tylko tak się nazywa.

Ernest August książę Hanoweru nie jest "prawdziwym" księciem
Ernest August książę Hanoweru nie jest "prawdziwym" księciemZdjęcie: picture-alliance/dpa

Dlaczego niemieccy arystokraci nie chcą się rozstać ze swymi dawnymi nazwiskami zawierającymi także tytuły? Można to wyjaśnić na przykładzie głowy byłego rodu książęcego Thurn und Taxis, urodzonego w 1983 roku Alberta von Thurn und Taxis. Jego pełny tytuł zgodnie z „Herbarzem szlachty niemieckiej" brzmi nadzwyczaj efektownie: Jego Wysokość Albert 12 książę Thurn i Taxis, książę Buchau, książę Krotoszyna, książę Woerth i Donaustauf, hrabia cesarstwa Waldburg-Scheer, hrabia Cassiny Valassiny, a także Marchtalu, Neresheimu itd., tytularny poczmistrz generalny. Nawet skrót „itd." jest częścią tytułu.

W 1990 roku został jednym z najmłodszych miliarderów na świecie

To, czy Albert jest prawdziwym księciem, czy też nie, dla prasy bulwarowej nie odgrywa żadnej roli. Ten 36-letni „arystokrata” żyjący w stanie kawalerskim jest dla niej wdzięcznym tematem niezliczonych artykułów. Ma na to wpływ także jego status majątkowy. Po śmierci ojca w 1990 roku, Albert von Thurn und Taxis znalazł się na liście miesięcznika „Forbes” jako jeden z najmłodszych miliarderów na świecie. Jego rodzina jest między innymi największym posiadaczem prywatnych lasów w Niemczech.

Albert von Thurn und Taxis poświęcił się karierze kierowcy wyścigowego i rajdowego
Albert von Thurn und Taxis poświęcił się karierze kierowcy wyścigowego i rajdowegoZdjęcie: picture-alliance/wildbild/N. Kolackovsky

Chociaż tytuły szlacheckie nie dają w Niemczech żadnych przywilejów stanowych, są one nadzwyczaj cenione i lubiane, i można wejść w ich posiadanie poprzez małżeństwo lub adopcję a nawet - zwykły zakup.

O ile młodzi politycy z SPD opowiadają się za całkowitym zniesieniem szlacheckich dodatków do nazwiska, o tyle Stowarzyszenie Związków Szlachty Niemieckiej (VdDA), liczące było nie było 80 tys. członków, w dalszym ciągu opiera się w swojej codziennej działalności na prawie szlacheckim z 1918 roku.

Nic więc dziwnego, że potomkowie dawnego królewskiego domu pruskiego Hohenzollernów z praprawnukiem cesarza Wilhelma II, Jerzym Fryderykiem Hohenzollernen na czele, domagają się od rządu RFN zwrotu dzieł sztuki, prawa zamieszkania w pałacu Cecilienhof w Poczdamie lub w dwóch innych rezydencjach oraz 1,2 mln euro odszkodowania.