1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

TSUE broni statusu sędziów nominowanych w PRL

29 marca 2022

Sam fakt, że sędzia został powołany przez PRL-owską Radę Państwa, nie podważa jego niezawisłości – orzekł unijny Trybunał Sprawiedliwości. Ale jednocześnie uznał dopuszczalność pytań od „neosędziego”.

https://p.dw.com/p/49ANc
Luxemburg Schild des Europäische Gerichtshofs
Zdjęcie: Arne Immanuel Bänsch/dpa/picture alliance

Trybunał Sprawiedliwości UE ogłosił we wtorek [29.3.2022] wyrok w odpowiedzi na prośbę o wykładnię prawa Unii (pytania prejudycjalne) od Kamila Zaradkiewicza, który jako jednoosobowy skład Izby Cywilnej Sądu Najwyższego podał w wątpliwość status sędziów powołanych w PRL, a ponadto nawet sędziów powołanych na urząd przed 2018 r., czyli przed czasami zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa (KRS). W obu kwestiach TSUE orzekł, że okoliczności tych powołań nie wystarczają do podważenia niezależności i bezstronności tych sędziów.

Spór o neosędziego Zaradkiewicza

Kamil Zaradkiewicz jest – jak ujmują to działacze praworządnościowi – „neosędzią”, bo został wskazany przez upolitycznioną KRS („neo-KRS”). A ponadto przez dwa tygodnie w 2020 r. pełnił obowiązki I prezesa Sądu Najwyższego, które powierzył mu prezydent Andrzej Duda również na spornej podstawie prawnej. Pytanie prejudycjalne Zaradkiewicza miało zatem charakter swoistej kontrofensywy w TSUE, który w ostatnich latach zajmuje się wątpliwościami co do „neo-KRS”, a teraz musiał przyjrzeć się statusowi sędziów powoływanych przed zmianami pilotowanym przez ministra Zbigniewa Ziobrę.

Przedstawiciele rzecznika praw obywatelskich, którym był jeszcze Adam Bodnar, podczas rozprawy w TSUE przekonywali, że unijny Trybunał Sprawiedliwości w ogóle nie powinien podejmować pytania prejudycjalnego od Zaradkiewicza, bo ten jako neosędzia działający w jednoosobowym składzie Izby Cywilnej sprawia, że w tej sprawie nie można jej uznać za niezależny sąd. „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” – na ten cytat powołał się Michal Bobek, rzecznik generalny TSUE, opisując „niemal biblijny” charakter sporu, w którym obie strony podważają niezawisłość sędziowską.

Unijny Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że pytania prejudycjalne od Zaradkiewicza są „dopuszczalne”, co wywołało krytykę działaczy praworządnościowych. - Po raz pierwszy TSUE nie wykonał dobrze swej pracy. I zgodził się odpowiedzieć na wniosek o wydanie orzeczenia złożony przez osobę ewidentnie nieprawidłowo powołaną do SN, ignorując orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - skomentował prof. Laurent Pech z Middlesex University London, który specjalizuje się w praworządnościowych zagadnieniach UE.

Jednak TSUE stanął na stanowisku, że powinien odpowiadać na pytania prejudycjalne od polskiego Sądu Najwyższego. – TSUE nie posiada informacji, które pozwoliłyby obalić domniemanie, że Sąd Najwyższy niezależnie, w jakim konkretnie składzie orzeka, spełnia wymogi pozwalające na uznanie go za „sąd” uprawniony do wystąpienia z pytaniami prejudycjalnymi – ogłoszono dziś w Luksemburgu.

„Dylematy sprzed 30 lat”

Formanie źródłem pytań prejudycjalnych Zaradkiewicza był spór o hipoteczny kredyt walutowy w Getin Noble Bank, który był rozpoznawany przez sąd apelacyjny we Wrocławiu złożony z sędziego, który zaczął orzekać w czasach komunizmu (powołanego przez PRL-owską Radę Państwa). A dwóch pozostałych sędziów z tego składu powołano do sądu apelacyjnego w okresie 2000-2018, kiedy w ocenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego z 2017 r. ówczesna KRS nie działała z zachowaniem transparentności, a jej skład miał być niezgodny z konstytucją (chodziło o spór o pojmowanie kadencji KRS). Gdy do Sądu Najwyższego trafiła zatem prośba o kasację wyroku z Wrocławia, Zaradkiewicz skierował do TSUE pytanie, czy wrocławski sąd apelacyjny jest niezawisłym „sądem” w rozumieniu prawa unijnego.

Polen | Oberster Gerichtshof in Warschau
Gmach Sądu Najwyższego w WarszawieZdjęcie: Czarek Sokolowski/AP Photo/picture alliance

Gdyby TSUE przychylił się do wątpliwości podnoszonych przez Zaradkiewicza, oznaczałoby to, że ten  – jak tłumaczył rzecznik Bobek – może rozpocząć, na etapie filtrowania skarg kasacyjnych do Sądu Najwyższego przeprowadzanie „pośredniego procesu lustracji” możliwie jak największej liczby polskich sędziów powołanych przed 2018 r. –  Zlustrować wszystkich sędziów! Taka propozycja, z jaką wychodzi państwo Unii Europejskiej blisko 30 lat później i około 16 lat po jego przystąpieniu do Unii daje raczej kłopotliwe poczucie déjà vu – przekonywał 44-letni rzecznik Bobek, który jest Czechem, odnosząc się do dylematów pokomunistycznej transformacji ustrojowej.

Dzisiaj (29.03.22) TSUE, przychylając się do rekomendacji Bobka, uznał, że sam fakt nominowania sędziego w PRL nie podważa jego niezawisłości i bezstronności przy późniejszym wykonywaniu jego obowiązków sędziowskich. – Polska przystąpiła do Unii i przyjęła jej wartości, w tym wartość państwa prawnego. A fakt, że polscy sędziowie zostali powołani w czasach, gdy Polska nie była jeszcze demokratyczna, nie stanowił w tym względzie problemu – ogłoszono w Luksemburgu. Wcześniej Bobek zwracał uwagę, że żaden z przepisów prawa Unii nie pozwala TSUE na kontrolę sposobu, w jaki państwa członkowskie przed przystąpieniem do Unii uporały się z dziedzictwem politycznym, prawnym i administracyjnym poprzedniego reżimu.

Z kolei w sprawie sędziów powołanych na urząd do 2018 roku Trybunał Sprawiedliwości uznał, że zastrzeżenia TK co do poprzedniej KRS nie odnosiły się do bezpośrednio do jej niezależności. – A sam niekonstytucyjny charakter nie wystarczy zatem do podważenia niezależności i bezstronności KRS w składzie, w jakim działała ona w tamtym czasie, a w rezultacie - niezawisłości i bezstronności sędziów, w których powołaniu brała ona udział – uznał TSUE.