1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Trump nadciąga. Niemieccy politycy już się szykują

21 lipca 2024

Wielu niemieckich polityków wciąż ma nadzieję na wygraną Bidena. Po cichu szykują się jednak na gorszy scenariusz: powrót Trumpa.

https://p.dw.com/p/4iXeT
Prezydent USA Donald Trump (po prawej) z żoną Melanią w 2017 r. na spotkaniu G20 w Hamburgu z ówczesnym burmistrzem Hamburga Olafem Scholzem
Prezydent USA Donald Trump (po prawej) z żoną Melanią w 2017 r. na spotkaniu G20 w Hamburgu z ówczesnym burmistrzem Hamburga Olafem ScholzemZdjęcie: SvenSimon/picture alliance

W dzielnicy rządowej Berlina panuje niepokój. Większość niemieckich polityków liczy na reelekcję Joe Bidena na prezydenta USA, z którym im politycznie znacznie bliżej. Ale w jego występach coraz częstsze są przejęzyczenia i wpadki, a od czasu nieudanego zamachu na Donalda Trumpa wzrost popularności republikanina wydaje się nie do zatrzymania. Na konwencji w Milwaukee Partia Republikańska oficjalnie ogłosiła Trumpa kandydatem na prezydenta, co spotkało się z aplauzem jego zwolenników.

Kanclerz Olaf Scholz nie kryje swoich preferencji i podczas czerwcowego szczytu G7 we Włoszech dał jasno do zrozumienia, że ​​wolałby, aby to Joe Biden sprawował urząd przez drugą kadencję.

To błąd – uważa Jens Spahn z największej niemieckiej partii opozycyjnej, czyli chadeckiej CDU, która była główną partią rządzącą w Berlinie za prezydentury Trumpa w latach 2016-2020.

Donald Trump tuż po zamachu 13 lipca
Donald Trump tuż po zamachu 13 lipcaZdjęcie: Evan Vucci/AP Photos/picture alliance

Spahn pojechał na konwencję Republikanów w Milwaukee, ponieważ uważa, że ​​niemieccy politycy powinni postępować z Trumpem inaczej: „Myślę, że Donald Trump najprawdopodobniej będzie kolejnym prezydentem USA i nie powinniśmy robić tego samego błędu, co podczas jego ostatniej prezydentury. Nikt nie miał wtedy sieci kontaktów z zespołem Trumpa. Nikt nie wiedział, co on planuje”.

„Tym razem powinniśmy wiedzieć to wcześniej i nawiązać kontakty z nim i jego zespołem. Dlatego ważne jest, by tu być” – przekonuje Spahn.

Vance'a „nie obchodzi mnie co z Ukrainą”

W Niemczech niepokój budzi nie tylko perspektywa reelekcji Trumpa, ale także jego kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance. Istnieją obawy np. dotyczące wsparcia dla Ukrainy. Na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w lutym Vance „bardzo wyraźnie dał do zrozumienia, jak szybko Trump i on przekażą Ukrainę Putinowi” – ​​napisała współprzewodnicząca Partii Zielonych Ricarda Lang w serwisie X. Vance powiedział też otwarcie w podcaście w 2022 r.: „Dla mnie w zasadzie nie ma znaczenia, co stanie się z Ukrainą”.

Szef Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Christoph Heusgen również powiedział agencji Reuters, że Vance w Monachium jasno przedstawił swoje stanowisko: „USA wyznaczą w przyszłości inne priorytety, Europa będzie musiała zadbać o własną obronę, a także przejąć od USA na siebie główny ciężar wsparcia Ukrainy.”.

Donald Trump ogłasza, że J.D. Vance to jego kandydat na wiceprezydenta
Donald Trump ogłasza, że J.D. Vance to jego kandydat na wiceprezydentaZdjęcie: Michael Conroy/AP/picture alliance

Zależność Niemiec od USA rosła

To , że Niemcy i Europa muszą zrobić więcej dla własnej obronności, to nic nowego. Trump powtarzał to wielokrotnie podczas swojej prezydentury w latach 2016-2020.

„Problem polega na tym, że Niemcy i Europa są dziś znacznie bardziej ‚bezbronne' niż w 2016 r., ponieważ Rosja zagraża nie tylko Ukrainie, ale całej Europie, a Europa w polityce bezpieczeństwa jest w dalszym ciągu bardzo zależna od USA” – wskazuje dr Dominik Tolksdorf z Niemieckiej Rady ds. Stosunków Zagranicznych. Ale dziś Europejczycy mogą przynajmniej lepiej ocenić Trumpa niż w 2016 r. – zauważa ekspert.

Polityk CDU Jens Spahn mówi, że Trump to dla Europejczyków sygnał alarmowy, aby „dorośli”: „Stany Zjednoczone są naszym najważniejszym sojusznikiem. To oni gwarantują bezpieczeństwo w Europie. Prawda jest taka, że ​​bez USA Europa nie jest bezpieczna – dzisiaj i w najbliższej przyszłości. Dlatego potrzebujemy USA jako naszego partnera niezależnie od tego, kto będzie tam prezydentem”.

Jednak za kulisami berlińscy politycy od dawna, podobnie jak sojusznicy z NATO, przygotowują się do ewentualnej drugiej kadencji Trumpa – ocenia dla DW Michael Link z współrządzącej dziś lideralnej partii FDP, koordynator transatlantycki przy rządzie Niemiec. Również uczestniczył jako gość w konwencji Partii Republikańskiej w Milwaukee.

„Największym wyzwaniem w przygotowaniach jest nieprzewidywalność Trumpa” – przyznaje Link. „Nikt nie jest w stanie jednoznacznie powiedzieć, jakie punkty programu Trump wdroży podczas drugiej kadencji. Dlatego przede wszystkim musimy wzmocnić naszą zdolność do działania i Unię Europejską”.

Niemcy liderem NATO w Europie?

Amerykańska broń w Niemczech

Niemcy realizują już zwrot w wydatkach na obronność i znacząco zwiększyły swój budżet wojskowy, przede wszystkim ze względu na zagrożenie rosyjskie. Zaledwie kilka dni temu na szczycie NATO w Waszyngtonie kanclerz Scholz zrobił kolejny krok: ogłosili wraz z prezydentem Bidenem rozmieszczenie amerykańskiej broni dalekiego zasięgu w Niemczech.

„Wiele systemów uzbrojenia, które są obecnie przedmiotem sporu, zostało uruchomionych właśnie za czasów Trumpa” – tak skomentował umowę dla DW Tim Thies, badacz z Instytutu Badań nad Pokojem i Polityką Bezpieczeństwa w Hamburgu. „Ponadto, zgodnie ze słowami ministra obrony Borisa Pistoriusa, Niemcy mają same pokryć koszty ich stacjonowania. Wydaje się, że rząd Niemiec w ramach ostrożności wychodzi naprzeciw możliwym żądaniom potencjalnego przyszłego prezydenta Trumpa”.

Jak jeszcze rząd Niemiec może przygotować się na możliwą prezydenturę Trumpa? Michael Link z FDP wylicza: „Poprawić warunki u nas. Sprawić, by UE była silniejsza i bardziej konkurencyjna oraz wzmocnić europejski filar NATO. Niemcy w sojuszu transatlantyckim muszą objąć rolę przywódcy na rzecz pewnej siebie i zjednoczonej UE”.

Wielu niemieckich polityków z przerażeniem wspomina pierwszą prezydenturę Trumpa. Już samo jego zwycięstwo w wyborach w 2016 r. zaskoczyło większość Niemców, którzy spodziewali się prezydentury demokratki Hillary Clinton.

Jak głęboka była wówczas – i nadal jest – przepaść między Trumpem a niemiecką klasą polityczną, pokazała także niedyplomatyczna wypowiedź ówczesnego ministra spraw zagranicznych, a obecnego prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera. Podczas kampanii wyborczej w USA w 2016 roku nazwał Trumpa „kaznodzieją nienawiści”. Na szczęście dla obecnego prezydenta oszczędzono mu na razie państwowej wizyty Trumpa w Niemczech.

Eurofighter należący do Luftwaffe z uzbrojeniem na łotewskim lotnisku w Lielvarde
Eurofighter należący do Luftwaffe z uzbrojeniem na łotewskim lotnisku w LielvardeZdjęcie: Alexander Welscher/dpa/picture alliance

Co by się zmieniło dla Niemiec

Co koordynator transatlantycki Michael Link docenia w swojej współpracy z urzędującym prezydentem USA Joe Bidenem? „Bardzo poważnie traktuje on Niemcy jako partnera, ale także UE jako instytucję. Inwestuje w partnerstwa wielostronne, takie jak G7, a także w organizacje międzynarodowe jak ONZ” – wylicza polityk FDP.

Od razu też ostrzega: „W drugiej kadencji Trumpa można by się spodziewać czegoś odwrotnego: Trump stawia na relacje dwustronne i nowe „deale” transakcyjne zamiast na istniejące sojusze i koalicje. Nie szanuje UE jako równorzędnego partnera i próbowałby rozgrywać państwa europejskie przeciwko sobie”.

Również dr Dominik Tolksdorf przestrzega przez pogorszeniem się relacji UE-USA po możliwym powrocie Trumpa. „Stosunki znacznie by się ochłodziły, ale nadal należy szukać sposobów na utrzymanie w miarę konstruktywnych relacji” – ocenia politolog.

Członkowie rządu Niemiec nadal mają nadzieję, że mimo wszystko to demokrata – w obecnej sytuacji Joe Biden – wygra wybory. Jednak obawy wobec słabości Bidena rosną, a Berlin szykuje się na najgorszy scenariusz.

Ale Michael Link pociesza: „Jeśli Donald Trump zostanie ponownie wybrany, pomimo całej swojej retoryki America First, przekona się, że USA nadal będą zależne od swoich sojuszników np. w polityce wobec Chin, gdzie USA i UE mają wpływ, gdy współpracują, zamiast się nawzajem rozgrywać.