To coś więcej niż sklep
30 maja 2011W soboty Rita Weingarten musi bardzo wcześnie wstawać, bo już o ósmej trzeba wystawić przed sklep skrzynie i stojaki z ubraniami second hand. Używanych rzeczy, nie tylko do ubrania, dostarczają jej przyjaciele i krewni. Rita Weingarten sprzedaje je nie dlatego, że musi, lecz dlatego, że lubi. Trójka jej dzieci "już się wyprowadziła, a mąż parę lat temu zmarł". O nikogo nie musi się więcej troszczyć. Antidotum na samotność stało się założenie własnego sklepu.
Sklep second hand ze skrzyniami pełnymi skarbów, ulubionym miejscem spotkań
Rita Weingarten mieszka przy jednej z bocznych uliczek Kolonii w małym żółtym domku, którego parter w każdą sobotę zamienia się w sklep. W pomieszczeniu czuć stęchlizną. Po wnętrzu rozgląda się młody człowiek o długich włosach, w okularach w rogowej oprawie: "Trzeba mieć dużo czasu, żeby tu znaleźć, czego się akurat szuka", mówi przeglądając używaną odzież, "ale z reguły się znajduje". Teraz szuka kurtki dla swej dziewczyny.
Inny klient też znalazł, czego szukał: stary kabel do komputera. Siwowłosy mężczyzna pyta łamaną niemczyzną, "ile to kosztuje?" Euro pięćdziesiąt - odpowiada Rita Weingarten. Mężczyzna się targuje i w końcu płaci 1 euro. Wkładając kabel do torby opowiada, że pochodzi ze Sri Lanki, że toczą się tam walki i że tęskni za domem. Rita Weingarten znajduje dlań kilka słów pocieszenia, po czym żegnają się i życzą sobie nawzajem przyjemnego weekendu.
Hobby nie zawód
W Niemczech działa ponad 10 tysięcy sklepów second hand. Interes się kręci, klientów przyciągają niskie ceny. Rita Weingarten nie potrafi nic wyrzucić. Woli sprzedać. Nawet za grosze. "Zawsze znajdzie się ktoś, komu to, czy tamto się przyda" - mówi. Dziennie zarabia przeciętnie od 20 do 30 euro.
Ale nie chodzi o pieniądze. Ponieważ nie musi z tego żyć, pozwala sobie na wielkoduszność i nierzadko oddaje rzeczy za darmo. Wielu ludzi w jej dzielnicy nie ma pracy. "Czasem zaglądają do sklepu i pytają na przykład, czy ma skarpetki. Wtedy pakuję kilka par i daję im w prezencie".
Pomimo skromnych zysków Weingarten musi raz w roku zrobić rozliczenie podatkowe. Skrzętnie zapisuje w księdze kasowej, co sprzedała. Jest z tym trochę pracy, ale uważa, że ten nakład się opłaca. "To moje hobby. Czy dostanę za jakąś rzecz 70 centów, czy też 3 euro, jest mi obojętne. Najważniejsze, że jestem wśród ludzi".
Olga Kapustina / Iwona D. Metzner
Red. odp.: Andrzej Pawlak