1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„To była taka miła wycieczka” - opowiada jedna z ofiar wypadku

27 września 2010

Dzień po wypadku polskiego autobksu pod Berlinem na miejsce przyjechały rodziny ofiar. Dla najbliższych 13 ofiar są to najtrudniejsze chwile, bo muszą pomóc w identyfikacji tragicznie zmarłych. Inni odwiedzają rannych.

https://p.dw.com/p/PNnE
Ewa Kramek uszła z życiemZdjęcie: DW

„To była taka miła wycieczka”

Ewa Kramek ze Szczecina miała dużo szczęścia, bo siedziała w przedniej części autobusu. „Byłam dwa siedzenia za kierowcą i wszystko widziałam”, opowiada grupie dziennikarzy leżąc w łóżku szpitalnym. Twierdzi, że kierowcy zmieniali się co cztery godziny i byli stosunkowo wypoczęci. „Autobus jechał z prędkością góra 80-90 km na godzinę”, zaznacza.

Ewa Kramek jest żoną przewodnika i jak dodaje, wspólnie z nim przygotowywała wycieczkę do Hiszpanii, która „bardzo dobrze się udała i wszyscy byli wyjątkowo wypoczęci”. Jej mężowi nic się nie stało i już ją odwiedził. Ewa Kramek mówi, że się dobrze czuje, pomimo złamań ramienia, ale przyznaje, że szok „chyba ją dopiero ogarnie, jak się dowie, co się stało i jakie są ofiary”. „Na razie nikt mi nie chce nic powiedzieć”, mówi.

Także Ewa Kramek opowiada, że autobus próbował wyprzedzić samochód osobowy, który zajechał mu drogę. „Na początku nikt nie zauważył, że są poważne ofiary, bo z przodu mieliśmy szczęście, staraliśmy się pocieszać, że wszystko nie jest tak źle”, wspomina pierwsze chwile po wypadku i dodaje, że już po niespełna kwadransie przyjechały pierwsze karetki.


Byliśmy przygotowani na więcej pacjentów

Ewa Kramek i czwórka dalszych pacjentów leży w jednej z największych klinik chirurgii urazowej i powypadkowej w Niemczech. Szpital w Marzahn należy do wiodących w kraju i był przygotowany na przyjęcie zdecydowanie więcej ofiar, niż faktycznie otrzymali. „Trafiło do nas tylko pięć osób (trzy osoby z bardzo poważnymi złamaniami). Była tak zła pogoda, że nie był możliwy szybki transport wszystkich w to miejsce”, powiedział polski lekarz chirurg w klinice, Sebastian Apostel. Także rzeczniczka szpitala Esther Heyer potwierdziła, że z powodu warunków atmosferycznych nie mogły tak szybko wystartować wczoraj helikoptery sanitarne. Nie wykluczyła, że do specjalistycznej kliniki trafią jeszcze w najbliższych dniach pacjenci z innych szpitali.

Spośród tych ofiar, które trafiły do Marzahn, dwie osoby zostały od razu zoperowane. Stan wszystkich jest obecnie stabilny i nikt nie znajduje się w stanie zagrożenia życia. Jedna pacjentka jest jeszcze w sztucznej śpiączce pooperacyjnej i lekarze planują ją wybudzić dziś popołudniem lub jutro. Ona oraz jedna dalsza osoba spędzą w klinice urazowej w Berlinie Marzahn prawdopodobnie dwa do trzech tygodni. Trzech pacjentów prawdopodobnie pojedzie do domu w ciągu dwóch najbliższych dni.

Wsparcie psychologów dla ofiar i rodzin

Lekarze dodają, że podczas gdy stan zdrowia pacjentów będzie się z dnia na dzień polepszał, urazy psychiczne dopiero zaczną się pojawiać. „Obecnie pacjenci są po części w mocnym szoku i nie wiedzą jeszcze, co się wydarzyło i ile jest ofiar śmiertelnych”, mówi Sebastian Apostel. W niemal wszystkich klinikach są z reguły także polskojęzyczni lekarze lub pielęgniarki.

W Marzahnie ofiarami zajęła się najpierw siostra zakonna Daniela, która opiekuje się ofiarami wypadków w szpitalu od lat. Teraz szpital dba, by był polskojęzyczny personel.

Rodziny ofiar pojawiają się w klinikach zarówno w zorganizowanej grupie, jak i prywatnie. Personel szpitala stara się odizolować rodziny od prasy. Kilka osób przyjechało na własną rękę i zapytane o wrażenia, przyznają nie chcąc podawać nazwiska, że „brakuje im na miejscu w szpitalach kogoś z konsulatu”. Inny krewny ofiary z Niemiec, także chcący pozostać anonimowym, dodał, że do tej pory „nie może się niczego z ambasady dowiedzieć, nie wie także, co się stało z rzeczami osobistymi ofiar oraz kto jest osobą odpowiedzialną za koordynację”.

Personel szpitala uspakaja jednak, że ze swojej strony znajduje się w kontakcie z Ambasadą RP i wszystko „znajduje się pod kontrolą” – mówi Esthar Heyer, rzeczniczka prasowa szpitala. „Dziś rano był u nas przedstawiciel ambasady, który rozmawiał z niektórymi pacjentami, dowiadywał się o zasady prawne opieki oraz rozmawiał z szefem oddziału”, dodała Heyer.

Jak poinformował nas w rozmowie telefonicznej rzecznik policji w Koenigs Wusterhausen, w międzyczasie „zostało zidentyfikowanych kilka ofiar śmiertelnych, ale procedura nadal trwa”. O godzinie 15 odbyła się konferencja prasowa w Kancelarii Premiera Landu Brandenburgia Mathiasa Platzka, który powołał specjalną grupę roboczą koordynującą akcję pomocy dla ofiar. O godz.17.00 odbędzie się natomiast dalsza konferencja w szpitalu w Koeniegs Wusterhausen, dokąd dziś rano przyjechali najbliżsi ofiar.

Róża Romaniec, Berlin

red.odp.: Małgorzata Matzke