Sztuka do walki z NPD
6 października 2009Wieczór w zachodniej części Lipska. Na trasie wylotowej z miasta jak zawsze korowody ciężarówek. W zapuszczonej kamienicy na rogu, za wielką witryną wystawową opuszczonego sklepu performerka, Weronika Merklein improwizuje w duecie z koleżanką spór o dramacie wzajemnych stosunków. Obie mają nasadzone na głowę zajęcze uszy. Najpierw wydają z siebie nieartykułowane dźwięki, następnie ich konwersacja przeobraża się w wymianę niepowiązanych ze sobą znaczeniem słów dwóch postaci z komiksu, rzucanych sobie jak piłki.
W pomieszczeniu stoi też wanna, która w czasie trwania performance wypełnia się bliżej niezidentyfikowaną cieczą wydobywającą się z gumowego węża.
Weronika Merklein nie chce zdradzić szczegółów o tym, nad czym pracuje. Wiadomo tylko, że swój performance zatytułowała „A i V – galeria projektów i dźwięków”. Laboratorium sztuki, w którym prezentowany będzie performce Weroniki, stworzyła Anna Schimkat. Galeria dźwięków jest częścią działalności alternatywnej sceny artystycznej, która powstała i rozwija się w byłej dzielnicy robotniczej Lipska.
Lipsk potrzebuje nas
Konceptualistka, Sabine Fischer od samego początku aktywnie współtworzyła infrastrukturę sceny artystycznej w dzielnicy. Razem ze znajomymi zajmowała pustostany na siedziby związków artystycznych, galerii, kawiarni, pracowni i teatrów. Dzięki nim omijana łukiem dzielnica Lindenau zyskała nowy wizerunek, a jej mieszkańcy - urozmaicone życie kulturalne. Lecz od niedawna przygląda się temu z uwagą NPD. Nowe biuro tej prawicowo ekstremistycznej partii znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie nowej galerii i kawiarni. Artyści czują się nieswojo w tym sąsiedztwie. W poczuciu zagrożenia stworzyli „Sieć niezależnych przestrzeni artystycznych w dzielnicy Lipsk-Lindenau”.
„Widzę, czego ty nie widzisz”
Pierwszym przedsięwzięciem tej sieci był wycieczki studyjne : „Wynajęliśmy piętrowy, czerwony autobus, jakich pełno w Londynie” – opowiada Anna Schimkat. Wycieczki odbywały się na krótkiej trasie i miały tylko jeden cel: oglądanie z pierwszego piętra autobusu ponad wysokim ogrodzeniem, co dzieje się wokół biura NPD. Kiedy autobus trzeci raz wyruszył w drogę, pasażerowie oglądali, jak neonaziści wcinają kiełbaski i kotlety z grilla. Ponieważ nikt nie pomyślał o zgłoszeniu tej cyklicznej „autobusowej akcji artystycznej” w Urzędzie Porządkowym, policja musiała któregoś dnia chronić autobus, który kilku neonazistów ścigało z rozpostartymi flagami Niemiec.
Liderzy neonazistów i ich sympatycy starają się generalnie nie rzucać w oczy i nie narzucają się nikomu. Ale mimo to mieszkańcy dzielnicy czują się nieswojo, zaś artyści odbierają bezpośrednie sąsiedztwo NPD jako zagrożenie dla ich pracy w dzielnicy. Tak myśli też miejski planista, Fritjof Mothes, który przyłożył rękę do powstania w dzielnicy Lindenau sceny artystycznej.
Lindenau odradza się
Fritjof Mothes jest założycielem organizacji „Haushalten e.V”, która zajmuje się poszukiwaniem pustych lokali na pracownie, „laboratoria sztuki” lub mieszkania dla artystów. Robi on wszystko, żeby ożywić bezbarwne życie w dzielnicy. Obecnie coraz więcej młodych rodzin z dziećmy osiedla się w wolnych mieszkaniach w Lindenau. Fritjof Mothes twierdzi, że jest to najlepsza metoda na pozbycie się z dzielnicy neonazistów.
Artyści z Lindenau czują sią odpowiedzialni za atmosferę życia w dzielnicy i marzy im się, żeby wreszcie bardziej koncentrować się na pracy niż na neonazistach. I tym razem – zapewniają wymyślili coś równie śmiesznego, jak wycieczki autobusowe – jako odpowiedź na trudne sąsiedztwo.
Maximilian Grosser/ciel
red.odp.Andrzej Krause