1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Szef niem. MSW przeciwny stosowaniu w UE kar finansowych

Barbara Cöllen
7 września 2017

Szef niemieckiego MSW Thomas de Maizière jest przeciwny stosowaniu cięć dotacji unijnych za nieprzyjmowanie uchodźców.

https://p.dw.com/p/2jTbM
Deutschland Thomas de Maizière
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Kappeler

Thomas de Maizière (CDU) sprzeciwia się pomysłowi stosowania cięć dotacji z unijnych programów jako narzędzia nacisku na państwa członkowskie. „Jeśli będziemy musieli ciąć unijne dotacje, aby wymusić wdrożenie wyroków, wtedy rzeczywiście sytuacja w UE wyglądać będzie bardzo źle” – powiedział polityk chrześcijańskiej demokracji w wywiadzie dla gazety „Passauer Presse”.

Po odrzuceniu we wtorek (6.09.2017) przez Trybunał Sprawiedliwości UE skargi Słowacji oraz Węgier na nielegalność unijnego rozdzielnika uchodźców, kandydat socjaldemokratów na kanclerza Martin Schulz zadeklarował wywieranie większego nacisku na te kraje.

We wtorek „konsekwencji za ignorowanie relokacji” domagał się też eurodeputowany Elmar Brok (CDU). Niemiecki chadek uważa, że odmowa przyjęcia uchodźców z unijnego rozdzielnika musi powodować konsekwencje finansowe dla danego państwa. Brok wyobraża sobie to w ten sposób, że państwa przyjmujące uchodźców, aby pomóc innym krajom UE w sytuacji nadzwyczajnej, otrzymają wsparcie finansowe. Z kolei te kraje unijne, które ignorują relokację, muszą wnieść wkład finansowy na ten cel. Otrzymają one po prostu mniej środków z funduszy strukturalnych UE - postuluje Elmar Brock. Takie rozwiązanie najwcześniej można jednak rozważyć podczas dyskusji o kolejnych perspektywach finansowych UE od 2020 r.

W 2015 r. ministrowie spraw wewnętrznych przyjęli w głosowaniu przepisy przewidujące podział między państwa unijne blisko 160 tys. uchodźców przybywających do Grecji i Włoch. Polska, rządzona wówczas przez koalicję PO-PSL zobowiązała się przyjąć 5 tys. uchodźców. Rząd Beaty Szydło (PiS) odmawia jak dotąd realizacji tego zobowiązania.

DPA / Barbara Cöllen