Szczyt UE: Na kiedy przenieść brexit?
10 kwietnia 2019Prawnie obowiązująca data brexitu to północ z 12 na 13 kwietnia, ale premier Theresa May zwróciła się do UE o odsunięcie go na 30 czerwca. Rozmawiała wczoraj o tym z Angelą Merkel w Berlinie i Emmanuelem Macronem w Paryżu. A na szczycie UE, który zaczyna się dziś wieczorem w Brukseli, przywódcy krajów Unii muszą jednomyślnie zdecydować, co zrobić z prośbą May. Kilka godzin wcześniej Belgia zamierza urządzić „miniszczyt z sąsiadami znad Morza Północnego”, czyli Holandią, Francją, Danią, Szwecją, ale też Irlandią (Merkel nie może z racji debaty w Bundestagu), czyli z krajami najbardziej narażonymi na straty gospodarcze i zakorkowane kontrole graniczne w razie brexitu bez umowy.
Unijni dyplomaci szykowali się wczoraj na odrzucenie prośby May o krótkie odroczenie brexitu. - Dotychczasowe doświadczenia dają mało powodów, by wierzyć w możliwość ratyfikowania umowy brexitowej [w Izbie Gmin] do końca czerwca – napisał Donald Tusk w zaproszeniu na szczyt. I w zamian zaproponował nawet roczne odwleczenie rozwodu z Londynem. Debata ambasadorów krajów Unii, która zakończyła się wczoraj późnym wieczorem, skupiała się - wedle naszych rozmówców - wokół brexitowych dat 31 grudnia oraz 1 marca 2020 r. Ale projekt decyzji szczytu zawiera – zgodnie z pomysłem Tuska – zastrzeżenie, że jeśli Brytyjczycy zdołają wcześniej zatwierdzić umowę brexitową, to wcześniej wyjdą z Unii.
Jeśli brexit przeciągnie się poza majowe eurowybory (na co teraz się zanosi), to Brytyjczycy będą musieli wybrać 73 swoich europosłów. W przeciwnym razie zostaliby usunięci z Unii w przeddzień pierwszego posiedzenia europarlamentu nowej kadencji, czyli 1 lipca. Projekt decyzji szczytu potwierdza zobowiązania Londynu do „lojalnej współpracy”, czyli do niesabotowania prac UE od wewnątrz.
Jednak do tego projektu decyzji trzeba podchodzić z ostrożnością, bo przywódcy krajów UE już podczas marcowego szczytu wzięli sprawy w swoje ręce i – ku zaskoczeniu nawet wielu dyplomatów – skończyło się na decyzji o odroczeniu brexitu do 12 kwietnia, czyli inaczej niż proponował Tusk przed obradami. – Wielu przywódców wręcz lubi wypowiadać się o brexicie. Czują się gotowi, by bez pomocy sekretarzy poprawiać zapisy. Zmiana daty brexitu to przecież pod względem technicznym prosty temat – mówi jeden z brukselskich dyplomatów.
Czego chcą Tusk, Merkel, Macron
Spory o datę brexitu odzwierciedlają różnice w prognozach na przyszłość Wlk. Brytanii. Brexit to pierwszy od dawna przypadek, kiedy szef Rady Europejskiej tak mocno usiłuje przesunąć ciężar dyskusji w swoją stronę zamiast tylko szukać wspólnego mianownika dla krajów Unii. Tusk chciałby dać Brytyjczykom dużo czasu, by - jak mówi - „przemyśleli strategii brexitową”. A chodzi mu także o trzymanie otwartych drzwi dla odwołania rozwodu. Ma w tym względzie poglądy zbieżne m.in. z władzami Polski. Sama Merkel wypowiada się powściągliwie, ale niektórzy niemieccy ministrowie podczas rozmów w Brukseli również wypowiadają się przychylnie o bardzo długim odroczeniu brexitu z nadziejami na jego odwołanie.
Jednak oferta Tuska co do rocznego odroczenia, którą wysunął nieoficjalnie już w ostatni piątek, poirytowała Francuzów. Macron przewodzi grupie krajów, które nie chcą już zatrzymywać Brytyjczyków w Unii m.in. z obawy, że ich toksyczne wewnętrzne podziały co do Europy zatruwałyby Unię. A o brytyjskim powrocie do UE można pomyśleć w dalszej przyszłości, teraz rozwijając współpracę z Londynem poza strukturami unijnymi. Francuscy dyplomaci podczas wczorajszych narad wskazywali na brexit z końcem 2019 r. jako absolutne maksimum.
Choć unijni prawnicy kręcą na to nosami, to ponadto Paryż chciałby nie tylko politycznych, lecz też prawnie wiążących zobowiązań Brytyjczyków do „lojalnej współpracy” w Unii. To znaczy, że jeszcze przed brexitem nie wetowaliby negocjacji budżetowych. A także powstrzymywaliby się od czynnych gier m.in. przy wyborach nowych szefów Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej. „Lojalna współpraca” miałaby być oceniana co kwartał przez Radę Europejską.
Plan May dla Macrona?
Dziś główne pytanie dotyczy jednak gotowości Macrona, by odpuścić lub złagodzić swój dotąd kluczowy warunek dla dalszego odroczenie brexitu. Chodzi o jasny plan polityczny Londynu na ratyfikację umowy brexitowej. Skoro ani powtórne referendum, ani przyspieszone wybory parlamentarne nie są teraz na stole, to May pozostaje próba przekonania Francuza o dużych szansach jej negocjacji z przywódcą opozycji Jeremym Corbynem. Dotyczą zmian „deklaracji politycznej” o pobrexitowych relacjach UE-Londyn. Gdyby zapisano w niej dążenie do stałej unii celnej, to mogłoby bardzo zwiększyć szanse umowy brexitowej w Izbie Gmin dzięki głosom labourzystów.