1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Szczyt NATO w cieniu Trumpa. „Europa musi robić więcej”

6 lipca 2024

Szczyt NATO w USA odbędzie się na cztery miesiące przed wyborami. – Niezależnie, czy wygra Trump, czy Biden, obaj będą chcieli, by Europa robiła więcej w swojej obronie – mówi DW Jamie Shea, były wysoki urzędnik NATO.

https://p.dw.com/p/4hxdr
Były prezydent USA Donald Trump na konferencji presowej w czasie szczytu NATO w 2018 r. w Brukseli
Były prezydent USA Donald Trump na konferencji presowej w czasie szczytu NATO w 2018 r. w BrukseliZdjęcie: picture-alliance/NurPhoto/J. Arriens

– Z całą pewnością jednym z powodów, dla których Mark Rutte dostał robotę Sekretarza Generalnego NATO, jest przekonanie członków Sojuszu, że ma duże doświadczenie w skutecznym radzeniu sobie z Donaldem Trumpem. I dlatego jest prawdopodobnie najlepszą osobą do stawienia mu po raz drugi czoła – mówi Deutsche Welle Jamie Shea, były asystent Sekretarza Generalnego NATO, starszy analityk w think-tanku Friends of Europe. 

Człowiek od mediacji z Trumpem 

To Mark Rutte na szczycie w 2018 r., gdy Trump obsztorcowywał przywódców za zbyt małe wydatki obronne, udobruchał Amerykanina przyznając mu rację i obiecując poprawę. Słowa – z pomocą sojuszników z NATO – dotrzymał. Choć Holandia dopiero w 2024 r. sama dociągnie do 2 proc. PKB na obronę, to w 2018 r. tylko trzy kraje Sojuszu oprócz USA spełniały ten cel. W 2024 r. będą to 23 z 32 krajów.  

Rutte obejmie urząd 1 października. Miesiąc później może dowiedzieć się, że przez kolejne lata będzie miał do czynienia ze swoim starym znajomym. Ale agendę początku kadencji wyznaczą mu decyzje podjęte między 9 a 11 lipca. Część Waszyngtonu zamieni się wtedy w dobrze chronioną twierdzę.  

Szczyt specjalnej troski 

W agendzie jubileuszowego szczytu NATO z okazji 75. rocznicy jego powstania są: potwierdzenie „niezachwianego” wsparcia dla Ukrainy, wzmocnienie potencjału odstraszania i obrony oraz partnerstw Sojuszu (w tym z rejonem Azji i Pacyfiku), a także współpraca z przemysłem dla zwiększenia produkcji i rozwoju bazy przemysłowej oraz potwierdzenie inwestycji w obronę – krajową i kolektywną.  

Ale obradom będą przysłuchiwać się nie tylko członkowie aktualnej administracji USA, ale także ekipa doradców, ekspertów i urzędników potencjalnej drugiej administracji Donalda Trumpa.  

Przyszły szef NATO Mark Rutte i były prezydent USA Donald Trump
Przyszły szef NATO Mark Rutte i były prezydent USA Donald Trump Zdjęcie: Carolyn Kaster/dpa/picture alliance

Opisane przez „Politico” sygnały wysyłane przez ten obóz do Europy to stara śpiewka: „bierzcie za siebie odpowiedzialność, zacznijcie wydawać sami więcej na obronę” – ale z nowymi zwrotkami. „Radykalna reorientacja” Sojuszu miałaby polegać na tym, że rola Ameryki jako gwaranta europejskiego bezpieczeństwa się zmniejszy: parasol nuklearny zostanie, flota i lotnictwo też, ale większość odpowiedzialności za siły lądowe, logistykę czy artylerię spadłaby na europejskich członków Paktu.  

Między Moskwą a Pekinem 

W Europie pamiętają, jak Trump w odpowiedzi na pytanie jednego z sojuszników „a co, jeśli nie będziemy tyle wydawać na obronę” odpalił, że „zachęcałby” Rosjan do zrobienia z tymi krajami, które nie osiągają wydatków na poziomie 2 proc. PKB. „co tylko do diabła chcą”. Wywołało to „powszechne obawy o politykę wobec NATO potencjalnej drugiej administracji Trumpa” – ocenili eksperci amerykańskiego think tanku Center for Strategic and International Studies (CSIS). 

Podejście Trumpa uwidacznia się również w doniesieniach o jego planach wobec Ukrainy. Były prezydent zapowiadał, że wojnę zakończy zaraz po tym, jak wygra wybory. Według najnowszych doniesień “Politico” – może to oznaczać negocjacje z Putinem, ile zdobytego terytorium Ukrainy może zachować Rosja i nierozszerzanie Sojuszu na wschód. Putin już wysłał sygnał – oświadczył, że choć nie zna jeszcze planu Trumpa, to „traktuje go poważnie”. 

Po co Trumpowi taki deal? Bo w kręgach jego doradców coraz mocniejsza staje się frakcja, która główne zagrożenie widzi w Chinach, a nie w Rosji. A żeby mierzyć się z Chinami, Ameryka musi zmniejszyć zaangażowanie w Europie. 

Te doniesienia stoją w kontraście do linii aktualnej administracji USA. Widać ją w liczbach - 860 mld. Dolarów wydatków obronnych USA oznaczało 68 proc. łącznych wydatków NATO w 2023 r.  

Niemieccy żołnierze z grupy bojowej Wzmocnionej Wysuniętej Obrony NATO
Niemieccy żołnierze z grupy bojowej Wzmocnionej Wysuniętej Obrony NATO Zdjęcie: Monika Skolimowska/dpa/picture alliance

Analitycy CSIS podkreślają, że europejscy członkowie NATO rzeczywiście zwiększyli wydatki na obronę i siły szybkiego reagowania, wzmocnili tzw. obronę wysuniętą, zmodernizowali dowodzenie i kontrolę. Eksperci docenili też reformy ćwiczeń obrony zbiorowej i wzmocnienie północnej flanki o Finlandię i Szwecję. „Wszystko to oznacza, że NATO jest gotowe do walki ‘dzisiejszej nocy’. Pozostaje jednak pytanie – napisali – czy jest gotowe walczyć - i odstraszać – w wojnie, która się przedłuża. 

Takiej, jak ta Rosji z Ukrainą. 

Amerykański dyplomata: „Mamy spójną linię” 

– Jeśli spojrzeć na deklarację ze szczytu w Wilnie, na komunikaty ze spotkań ministrów obrony i spraw zagranicznych krajów NATO przez kolejne 12 miesięcy, można dostrzec spójną linię przewodnią – mówił na spotkaniu z dziennikarzami podsekretarz stanu USA do spraw politycznych (czwarty w hierarchii Departamentu Stanu USA) John Bass. Określił tę linię jako „nieustanne wysiłki i sukcesy” w zwiększaniu zdolności NATO do zbiorowej obrony w epoce „ewoluujących” zagrożeń. 

Pytania, na które w ten sposób odpowiedział, dotyczyły jednak nie tylko potencjalnych rezultatów szczytu, ale także tego, czy i jak NATO przygotowuje się na możliwą drugą kadencję Trumpa. 

John Bass dodał, że „w praktyce oznacza to kontynuację znaczących inwestycji w przemysł obronny” krajów Sojuszu oraz „zagwarantowanie, że amerykańskie siły zbrojne są w stanie sprostać szerokiej palecie zagrożeń, przed którymi obecnie stoją – i że będą mogły współdziałać z siłami zbrojnymi krajów partnerskich”. - A także gwarancję tego, że sprostamy naglącemu wyzwaniu, jakim jest pomoc Ukrainie i jej odważnym obywatelom oraz wojsku w stawieniu czoła rosyjskiej agresji – podkreślił amerykański dyplomata. 

Były wysoki urzędnik NATO: „Z Trumpem będą emocje” 

Co, jeśli wszystkie uzgodnienia ze szczytu za kilka miesięcy zostaną poddane radykalnym zmianom?  

Jamie Shea podkreśla, że nawet Joe Biden nie ma nieograniczonych zasobów pieniędzy, nie wyśle do Europy 300 tys. amerykańskich żołnierzy, jak jego poprzednicy w czasach zimnej wojny i jest równolegle zajęty Bliskim Wschodem, Iranem, Tajwanem i Chinami. Jego zdaniem Europejczycy nie powinni przeceniać pro-natowskości Bidena ani anty-natowskości Trumpa.  

Jamie Shea, były urzędnik NATO, ekspert Friends of Europe
Jamie Shea, były urzędnik NATO, ekspert Friends of EuropeZdjęcie: Flickr, Friends of Europe/Philippe Molitor

– Z europejskiego punktu widzenia obaj będą chcieli, aby Europa robiła więcej dla własnej obrony i aby ponosiła większe koszty integracji Ukrainy. I obaj będą oczekiwać, że Unia Europejska przejmie inicjatywę w obronie swoich granic – mówi ekspert Friends for Europe.  

Zaznacza, że i Biden, i Trump będą oczekiwać od Europejczyków większych wydatków nie przez jeden rok, żeby „odfajkować” założony cel, ale na stałe. I obaj będą liczyć na większe zaangażowanie NATO – raczej dyplomatyczne, nie militarne – w rejonie Azji i Pacyfiku. Wobec takiej Ameryki Europa musi po prostu przygotować się na oba możliwe rezultaty amerykańskich wyborów.  

– Trump będzie prawdopodobnie bardziej niewygodny dla NATO niż Biden, jeśli chodzi o uprzejmość i publiczne deklaracje. Będzie więcej dramatów, emocji, nie ma co do tego wątpliwości. Ale z jego poprzedniej kadencji wyciągnęliśmy wiele wniosków – ocenia Jamie Shea.  

Podkreśla, że Europa jest dziś w lepszej sytuacji niż za czasów Trumpa w Białym Domu, skoro większości państw Sojuszu udało się dociągnąć do 2 proc. PKB na obronę. Zaznacza też, że Republikanina da się przekonać do tego, by postrzegał Sojusz bardziej pozytywnie, tylko trzeba być wytrwałym. Wreszcie: UE może współpracować z sekretarzami stanu i obrony, doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego i pronatowskimi kongresmenami.  – Administracja USA to nie jest jeden człowiek – kwituje były asystent sekretarza generalnego NATO. 

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>