1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Szczyt G7 we Francji: Bez Trumpa ani rusz

26 sierpnia 2019

Obojętnie czy chodzi o Iran, brexit czy Rosję - we wszystkich rundach rozmów G7 w Biarritz zachowanie prezydenta USA Donalda Trumpa jest pilnie obserwowane. Obok przewidywalnych reakcji jest też sporo niespodzianek.

https://p.dw.com/p/3OSjh
Prezydent USA Donald Trump na szczycie G7 w Biarritz
Prezydent USA Donald Trump na szczycie G7 w BiarritzZdjęcie: picture-alliance/AP Images/Y. Shimbun

Prezydent USA Donald Trump i premier Wlk. Brytanii Boris Johnson mają ten sam kolor włosów. Czy to kwestia przypadku czy może jednak sygnał polityczny? Obaj też demonstrowali podczas niedzielnego śniadania głęboką wzajemną sympatię. "To właściwy człowiek na właściwym miejscu", chwalił Johnsona prezydent USA obiecując jednocześnie duże, niezwykłe umowy handlowe między obu krajami. I jeśli wierzyć Trumpowi, są one już prawie gotowe.

Johnson sprzedaje brytyjskie pasztety

Dla brytyjskiego premiera spotkanie z Trumpem to możliwość przekonania rodaków do "wielkich okazji" powstałych dzięki brexitowi. Johnson przyjechał do Biarritz z długą listą produktów, które chce w przyszłości eksportować do USA. Chodzi o słynny wieprzowy pasztet Melton Mowbray, kalafiory, brodziki prysznicowe, ale przede wszystkim o brytyjskie wino. Co prawda gospodarka brytyjska funkcjonuje głównie w oparciu o sektor usług, ale premier Wlk. Brytanii ma nadzieję na rozpopularyzowanie wśród amerykańskich przyjaciół także kulinarnych i higienicznych specjałów brytyjskich.

Z kolei Donald Trump obiecuje, że to wszystko stanie się całkiem proste, kiedy Wlk. Brytania uwolni się od "kuli u nogi", mając tu na myśli Unię Europejską. Ale okazuje się, że nic nie jest takie proste, bowiem Boris Johnson musiał wytłumaczyć Trumpowi, że w żadnym wypadku nie otworzy brytyjskiego systemu opieki zdrowotnej dla amerykańskich przedsiębiorstw. Musiał to zrobić, bo w innym wypadku Brytyjczycy by go rozszarpali. Jednocześnie bardzo chciałby doprowadzić do tego, żeby Wlk. Brytania mogła uczestniczyć w publicznych przetargach w USA. Wielu już o tym marzyło. Jednak znawcy doskonale wiedzą, jak bezwzględna jest walka o szczegóły umów handlowych.

Spotkanie z Trumpem jest dla Brytyjczyka balansowaniem na linie. Z jednej strony musi on mieć prezydenta USA po swojej stronie i rozbudzić nadzieje na sukcesy gospodarcze. Z drugiej strony nie może zbyt mocno odsunąć się od Europejczyków, których potrzebuje ze względów wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa politycznego. Boris Johnson nie zgodził się właśnie na ponowne przyjęcie do G7 Rosji, uzasadniając, że nadal jest na to za wcześnie. Tymczasem Donald Trump najpierw zapowiedział, że zaprosi Rosjan na kolejny szczyt G7 do Stanów Zjednoczonych w 2020 r., by kilka godzin później sprostować tę informację, tłumacząc, że "prace nad relacjami są jeszcze w toku".

Skłócony z Europejczykami

Premier Boris Johnson, kanclerz Angela Merkel i prezydent Emmanuel Macron
Premier Boris Johnson, kanclerz Angela Merkel i prezydent Emmanuel MacronZdjęcie: Imago Images/A. Parsons

Borys Johnson jest ciągle skonfliktowany z UE. Najpierw sprzeczał się z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem , kto z nich jako "Mr. No-deal" przejdzie do historii, jeśli pod koniec października dojdzie do twardego brexitu. Następnie domaga się skreślenia w zapisach umowy backstopu będącego rozwiązaniem EU problemu granicy irlandzkiej. A w Biarritz ponownie zagroził, że Wlk. Brytania nie zapłaci Europejczykom rachunku końcowego w wysokości 39 mld euro proponując jedynie dziewięć mld euro. W odpowiedzi usłyszał od prezydenta Francji Macrona, że byłby to przypadek opóźnienia spłaty długu publicznego ze szkodą dla Wlk. Brytanii na rynkach finansowych. 

Bez rozwiązań ws. Iranu

Tylko przez chwilę wydawało się, że w Biarritz ustalona zostanie przynajmniej kwestia negocjacji z Iranem. Prezydent Francji Emmanuel Macron przed szczytem G7 prowadził rozmowy z szefem irańskiej dyplomacji Mohammedem Dżawadem Zarifem, testując gotowość Teheranu do rozmów. Macron chciał bowiem doprowadzić do moratorium na sankcje Waszyngtonu wobec Iranu, by stworzyć w ten sposób warunki do dalszych dyplomatycznych prób podtrzymania i rozszerzenia porozumienia nuklearnego z 2015 roku. Jednak ledwo Macron ogłosił tę wiadomość, Donald Trump zareagował sprzeciwem twierdząc, że "sprawa nie została w ogóle dyskutowana". Oraz, że Amerykanie nawiążą kontakty we własnym zakresie. 

Szefowi Rady Europejskiej Donaldowi Tuskowi nie jest wcale łatwo dogadać się z Borisem Johnsonem
Szefowi Rady Europejskiej Donaldowi Tuskowi nie jest wcale łatwo dogadać się z Borisem JohnsonemZdjęcie: picture-alliance/empics/A. Parsons

Na szczycie G7 podjęto problem pożarów w Amazonii. Także i w tej kwestii prezydent Macron przejął inicjatywę przedstawiając decyzję, w myśl której walka z pożarami lasów tropikalnych ma być wspierana finansowo i technicznie. Pomoc państw G7 dla dotkniętych katastrofą krajów powinna nadejść jak najszybciej. Emmanuel Macron wspomniał także, że o pomoc zwróciła się też Kolumbia. "Dlatego musimy okazać gotowość", podkreślił gospodarz szczytu G7. Planowane jest utworzenie "międzynarodowego mechanizmu mobilizacji".

Fake news

W niedzielny poranek (25.08.2019) prezydent USA Donald Trump uskarżał się na prasę, która rozpowszechnia w Biarritz fake newsy, gdyż donosi ona o utrzymujących się w kuluarach G7 napięciach i złych nastrojach. Sam Trump skomentował to twittem: "Przywódcy świetnie się dogadują". Ale ogłoszony przez niego rozejm utrzymał się raptem tylko do południa.

Również w kwestii wojny handlowej z Chinami przesłanie prezydenta USA było nieprecyzyjne. Sześć państw G7 poza Trumpem jest przekonane o tym, że eskalacja konfliktu z Chinami jest trucizną dla światowej koniunktury i opowiada się  za tym, by zaprzestać nakręcania spirali nieporozumień wywołanej coraz to nowymi cłami. Kiedy jednak jeden z reporterów zapytał Trumpa czy jego partnerzy sojuszu naciskają, by zakończyć wojnę handlową, ten odparł, że "wcale nie" i że respektują tę wojnę. Z kolei na pytanie czy ma wątpliwości co do eskalacji konfliktu z Chinami odpowiedział: "Mam co do wszystkiego wątpliwości". 

Te wypowiedzi prezydenta USA zostały potem częściowo zinterpretowane, że sam prezydent nie jest przekonany do eskalacji konfliktu  z Chinami. Z kolei zdaniem innych bardziej ostrożnych obserwatorów był to raczej kolejny dowcip nie na miejscu Trumpa.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>