1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Steffen Mohr: byłem członkiem "Solidarności" w kraju Honeckera

3 września 2010

Steffen Mohr pisarz, kabarecista, autor zagadek kryminalnych z Lipska mówi, że zawsze ważni byli dla niego ludzie, którzy z radością stawiali opór. Dlatego też zawsze podziwiał Polaków i był członkiem NSZZ Solidarność.

https://p.dw.com/p/P32V
Steffen Mohr (z gitarą) i z Berndem Karwenem z Polskiego Instytutu w LipskuZdjęcie: DW

Steffen Mohr miał sześć lat, kiedy jego babcia, urodzona w okolicach Wrocławia, wzięła go na stronę i powiedziała: „Steffen, socjalizm i kościół są jak woda i ogień. Pamiętaj, nie opowiadaj nigdy nikomu, o czym mówimy w naszym domu”- i Steffen zawsze się tego trzymał. Ta rozmowa była dla niego drogowskazem, jak żyć w NRD. Urodził się w Lipsku, i mieszka tam, z krótkimi przerwami, do dzisiaj. Wszystko, co się działo wokół niego przyjmował z humorem. Przyznaje, że jest to do dzisiaj „czarny, wisielczy humor”. Steffen Mohr nigdy się niczemu nie dziwił. „Wiedziałem, że znajduję się w samym centrum wojny, wojny na poglądy” - mówi. Ciekawe, że obecnie wszyscy tak mówią o demokracji.

Życie utkane z radości i kłopotów

"Nigdy nie myślałem o wyjeździe, ale lubiłem dziurawić mur” – opowiada o sobie Steffen Mohr. Od dziecka nosił w klapie marynarki krzyżyk. Należał wtedy do mniejszości, 1,7 procent katolików w NRD. Wiara i kościół były dla niego przestrzenią wolności. Był „wolny w niewoli” i z tą świadomością tworzył własną przestrzeń wolności.

Steffen Mohr przed kościołem św. Mikołaja, w którym odbywały się msze za pokój
Steffen Mohr przed kościołem św. Mikołaja, w którym odbywały się msze za pokójZdjęcie: DW

Bezkarność gwarantowało mu to, że był prymusem we wszystkim. „Kompetencje w tym, co się robiło” chroniły go przed represjami. Już w szkole podstawowej pozwolił sobie na prowokację wobec nielubianego nauczyciela, któremu powiedział, że „sam pochodzi od małpy”. Odmówił przystąpienia do Jugendweihe, „marksistowskiego bierzmowania” i udało mu się namówić do tego kilku kolegów. Nauczyciele, którzy nie lubili Steffena, nazywali go „bojowym katolikiem”, Ale nie stanowili większości. Steffen Mohr miał dużo szczęścia. A w jego życiu w NRD „utkanym z radości i kłopotów”, to, co robił, uchodziło mu płazem. Dzisiaj anegdotami ze swego życia szkolnego Steffen Mohr wywołuje uśmiech na ustach gimnazjalistów we wschodniej i zachodniej części Niemiec. Ale słuchając tych historyjek o „niecnych uczynkach” młodego Steffena, opowiadanych przy akompaniamencie gitary, wielu z nich uświadamia sobie, że przekłada dobrą ocenę z zachowania na świadectwie nad odwagę cywilną. Steffen Mohr mówi, że lubi w ten sposób rozśmieszać dzieci i „skłaniać je do refleksji”.

Prof. Filutek ratuje gotycką katedrę

Steffen Mohr był zawsze niespokojnym i niepokornym duchem. Studiował teologię, teatrologię, literaturoznawstwo. Pracował jako reżyser, listonosz i wykonywał też inne zawody. Pisał już w latach sześćdziesiątych kryminalne historyjki pod pseudonimem „Harald Eger”. Polska pojawiła się w życiu Steffena Mohra najpierw w postaci „Profesora Filutka”, bohatera rysunkowej historyjki Zbigniewa Lengrena. Lipsk zawdzięcza Filutkowi ocalenie gotyckiego kościoła, który zamierzali wysadzić w powietrze enerdowscy komuniści. A miało się to odbyć w tajemnicy.

Steffen Mohr
Steffen Mohr z gitarą na ulicach LipskaZdjęcie: DW

„Chcieliśmy w weekendowym wydaniu ´Sächsische Zeitung´ poinformować o tym mieszkańców Lipska, powiedzieć im, że to świństwo, żeby burzyć gotycki kościół. I wtedy wpadłem na pomysł z rysunkiem Lengrena. Filutek przypominał do złudzenia naszego Waltera Ulbricha. Zamieściliśmy karykaturę w samym środku strony. Przedstawiała profesora Filutka, jak wyjmuje cegły z gotyckiego kościoła, któremu w skutek tego grozi zawalenie. Ale on się tym nie przejmuje, tylko szczerzy z zadowolenia zęby” – opowiada Steffen Mohr. W Lipsku wszyscy wiedzieli, kto się za tym kryje. Cudem udało się przekonać oficerów Stasi, którzy pojawili się następnego dnia w redakcji dziennika, że „rysunek w gazecie to przypadek, że nie było w tym żadnego zamysłu”.

Urszula z Rawicza, córa wicedyrektora więzienia

Mieszkańcy NRD nie mieli wielkiego wyboru planując wyjazdy zagraniczne. Najbliższym krajem docelowym była Polska. A Steffen Mohr wybrał Polskę. Tam najpierw oddał serce swe Urszuli z Rawicza, córze zastępcy dyrektora więzienia. Steffen mówił świetnie po rosyjsku. A, że ojciec panny nie lubił Niemców i Rosjan, młody zalotnik z NRD musiał nauczyć się mówić po polsku. To rozpaliło jego miłość do kraju, do którego zabrał w podróż poślubną dwie kolejne żony, a potem umierającą córkę. Polskie wybrzeże stało się dla Steffena Mohra schronieniem przed szarością życia w NRD. Tam zaprzyjaźnił się z wieloma ludźmi, m.in. Zbigniewem Waraszkiewiczem, rzeźbiarzem, który obecnie żyje w Szlezwiku-Holsztynie. „Poznałem mentalność Polaków, polubiłem ich otwartość, serdeczność. Nareszcie mogłem sobie z nimi porozmawiać, bez obawy, że ktoś nas podsłuchuje”.

Steffen Mohr
Steffen Mohr z Barbarą Coellen w kawiarni "Mephisto" w MädlerpassageZdjęcie: AP

Steffen Mohr mówi, że to było tak, jak w anegdocie, która odzwierciedla różnice w wolności słowa między PRL a NRD. „Przepływając wpław Odrę spotykają się pies z Polski i z NRD na środku rzeki i jeden pyta drugiego o to, co tam robi? Pies z Polski mówi, że płynie do NRD, żeby się wreszcie nażreć do syta. Pies z NRD tłumaczy, że płynie do Polski, żeby wreszcie głośno zaszczekać, tak ze wszystkich sił”. Steffen Mohr dyskutował w czasie częstych wizyt na polskim wybrzeżu z Polakami o tym, co można by zmienić na świecie, w Europie, w Niemczech i w Polsce. Kiedy narodziła się NSZZ Solidarność, Steffen Mohr stał się nieoczekiwanie członkiem niezależnego i samodzielnego polskiego związku zawodowego. Działacze z Solidarności region Koszalin wciągnęli go na listę członków związku. W NRD, gdzie wszystko „odbywało się kolektywnie” Steffen Mohr tęsknił za indywidualnymi działaniami. Dlatego był zaskoczony, że w Polsce powstał masowy ruch, który zamierzał doprowadzić do upadku państwa. "Nie chciałem tego robić przy pomocy Zachodu, lecz z własnych sił. Dlatego polski model rewolucji był tak fascynujący, otwartość, oczywiście do pewnych granic” - mówi.

Ludzie Solidarności: chcieli i potrafili zmienić świat

Ani zamknięta przez Honeckera polsko-niemiecka granica, inne ciągłe szykany, nie przeszkodziły w zarażeniu mieszkańców NRD bakcylem wolności. „Solidarność budziła w nas nadzieję. Wiedzieliśmy, że to jest dopiero początek zmagań. To inspirowało nas do działań” – wspomina Steffen Mohr. Nie chciał, jak wielu innych mu podobnych ludzi w Lipsku, „socjalizmu z ludzką twarzą”. Steffen Mohr chciał likwidacji komunizmu. Ważne było, żeby innych skłonić do tego, żeby zechcieli zmian. „Historia przyznała nam rację” – mówi, nie bez satysfakcji, Steffen Mohr.

Steffen Mohr
Wyciąg z akt Stasi o Steffenie MohrZdjęcie: DW

Myśleli o tym uczestnicy mszy za pokój w Lipsku, miejscu pokojowych demonstracji, które zapoczątkowały pokojową rewolucję w NRD, 30 lat po narodzinach NSZZ Solidarność pozostały w pamięci Steffena Mohra osoby, które dodawały mu swoją działalności siły i odwagi. Wspaniale jest spotkać ludzi, z którymi się rozumiemy. Te spotkania przetrwały do dzisiaj”.

Steffen Mohr sądzi, że pokojowe demonstracje w każdy piątek, były nawiązaniem do polskich doświadczeń, do mówienia wprost, co nam dokucza – to do dzisiaj kształtuje jego postawę.

Steffen Mohr jest autorem i kompozytorem dwóch utworów: pierwszy został napisamy po zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki. Drugi jest rodzajem wyrzutu sumienia i mówi o tym, czym były, czym są nowe Niemcy. Ich publikacja na stronie internetowej polskiej sekcji Radia Deutsche Welle jest premierą. Wszystkie prawa autorskie do obu utworów, ich tłumaczenia i wykonania należą do Steffena Mohra.

Autor: Barbara Cöllen

Red.odp.: Iwona Metzner