1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Schröder nad Wołgą

9 lipca 2004

Wizyta Schrödera w Moskwie to główny temat komentarzy w dzisiejszej prasie niemieckiej.

https://p.dw.com/p/BIP0

Schröder rozmawiał w Moskwie z Putinem o wszystkim, tylko nie o tym, co najważniejsze, to jest o konflikcie wokół Jukosu – stwierdza unisono cała prasa niemiecka prasa, która nie zostawia na kanclerzu suchej nitki za skwitowanie przezeń milczeniem coraz bardziej oczywistych zabiegów Kremla, zmierzających do zniszczenia Jukosu i rozdeptania jego byłego szefa i współwłaściciela – Chodorkowskiego.

Do stałego katalogu rytualnych zachowań dyktatorów i autokratów wszelkiej maści należy przedstawianie wielkich afer gospodarczych i politycznych oraz jaskrawych przypadków nadużywania władzy jako wewnętrzną sprawę suwerennego państwa, co skutecznie chroni ich od głosów krytycznych – czytamy w dzisiejszym wydaniu “Kölner Stadt-Anzeiger”. Zagadnięty w Moskwie o aferę Jukosu kanclerz Schröder, przejął niemal żywcem tę terminologię i usankcjonował przez to kryjącą się za nią metodę postępowania. Jeśli uczynił to w nadziei, że oddał w ten sposób przysługę swemu przyjacielowi Władimirowi Putinowi, to popełnił fatalną pomyłkę. Schröder myli się także wierząc, że powstrzymując się od krytyki przysłużył się interesom niemieckiej gospodarki. Przyjmując strusią strategię chowania głowy w piasek, Schröder w Moskwie okazał się równie kiepskim handlowcem, jak i politykiem, którego najwyraźniej zawiódł instynkt polityczny przekonanego(?) demokraty.

Czy sprawa Jukosu, za którą kryje się selektywne stosowanie środków prawnych przez władzę państwową, która przestaje być przez to władzą trzymającą się litery prawa, nie powinno być przedmiotem rozmów politycznych, toczonych ponoć w szczerej i otwartej atmosferze? – pyta retorycznie komentator “Frankfurter Rundschau”.

A może należy uznać ją za temat tabu, podobnie jak nasilający się rosyjski terror państwowy w Czeczenii? Czy naprawdę zbyt wiele wymagamy od naszego kanclerza, prawnika z wykształcenia i – jak sam twierdzi – demokraty z przekonania, żeby powiedział co myśli o zabiegach Putina, zmierzającego do przekształcania młodej, rosyjskiej demokracji w “demokratyzm”, czyli demokratyczny z pozoru autokratyzm? Zdaniem “Frankfurter Rundschau”, Schröder oddał w Moskwie iście niedźwiedzią przysługę rosyjskiemu społeczeństwu otwartemu i zaszkodził szerzej pojętej przyjaźni niemiecko-rosyjskiej.

Autorytarne państwo Putina nie twarzy ładu i porządku, tylko chaos i bałagan – stwierdza bez ogródek monachijska “Süddeutsche Zeitung”. I nie praktykuje wcale szeroko reklamowanej przez Putina "dyktatury prawa”, tylko uprawia dyktaturę bezprawia, o czym możemy się sami przekonać, obserwując jego brutalny atak na koncern naftowy Jukos i jego szefa Michaiła Chodorkowskiego, w którym Putin widzi przede wszystkim groźnego rywala politycznego. Kropkę nad i w tej sprawie stawia “Leipziger Volkszeitung” pisząc, że prezydentowi Rosji nie chodzi wcale o praworządność, tylko o zmonopolizowanie władzy, a jeśli nasz kanclerz nie potrafi, lub też nie chce tego dostrzec, to znaczy, że też zasługuje na ostrą krytykę.