Rynek filmowy nie boi się kryzysu
16 kwietnia 2009Zrzeszenie European Film Market powstało przed laty przy berlińskim festiwalu i jest jednym z trzech największych tego typu na światowym rynku filmowym. Liczy 6000 zarejestrowanych uczestników z 59 krajów, którzy przyjeżdżają do Berlina i mimo kryzysu finansowego przy okazji festiwalu negocjowali ceny 700 filmów.
-"To pierwsze w tym roku targi filmów i były one barometrem. Jeśli chodzi o kryzys, to wcale go nie odczuwamy"- wyjaśnia Beki Probst, rodowita Turczynka, która posiada swoje kino w Szwajcarii i od 20 lat prowadzi zrzeszenie European Film Market. Jej zdaniem, mimo powszechnego kryzysu finansowego biznes filmowy rozwija się w najlepsze, bo ludzie potrzebują filmów.
Jest jeszcze inny ważki argument. Chodzi tu głównie o amerykańskie produkcje filmowe. W obliczu kryzysu Amerykanie szukają nowych możliwości finansowych. Ponieważ w USA inaczej niż w Europie nie ma państwowego systemu wspierania, wielu producentów zdanych było wyłącznie na kredyty bankowe oraz przychylność sponsorów. Teraz, tłumaczy Martin Blaney, dziennikarz branżowego magazynu "Screen international", muszą szukać innych możliwości.
- "Aktualnie, by sfinansować wielkie produkcje filmowe szukają możliwości w Indiach, w krajach arabskich. Już w ostatnich latach, jeszcze przed wybuchem kryzysu, Amerykanie szukali sposobów finansowania korzystając z systemu Tax-Shelter na Węgrzech lub produkując w taniej Rumunii lub Rosji. Szukają coraz bardziej na wschodzie, np. w Kazachstanie, ponieważ koszty pracy tam są niższe"- wyjaśnia brytyjski dziennikarz.
Amerykanie w Berlinie
Od dwóch lat producenci amerykańscy przyjeżdżają coraz chętniej do Niemiec, ponieważ wielkie studia filmowe w Poczdamie, Babelsbergu i w Monachium są świetnie wyposażone. Poza tym międzynarodowe koprodukcje mogą ubiegać się o dofinansowanie z Niemieckiego Funduszu Wspierania Filmów. Rząd federalny udostępnia rocznie na cele realizacji filmów w Niemczech 60 milionów euro. Ostatnio skorzystał z tego Quentin Tarantino, kiedy kręcił w Babelsbergu film z Bradem Pittem.
-"Dzięki temu systemowi wspierania produkcji filmowych w Niemczech, Francji i innych krajach Europy istnieje zawsze możliwość zdobycia środków na produkcję filmu"- tłumaczy Beki Probst.
Ambitne filmy
Międzynarodowe i narodowe, mniejsze i ambitne filmy świętowały na Berlinale swą europejską i światową premierę. W ramach forum młodego kina oraz filmów dla dzieci prezentowano 4 produkcje holenderskie. Dla Claudii Landsberger samo zainteresowanie filmami przyniesie określony zysk. Zajmuje się ona sprzedażą holenderskich produkcji, poza tym jest prezesem European Film Promotion i dzięki niej małe ambitne filmy z 30 krajów europejskich mają szansę zaistnieć na całym świecie.
-"Z zainteresowaniem obserwuję, że określone filmy są bardzo dobrze robione, np. w Brazylii lub w krajach Europy Wschodniej. I zależy to w wielkim stopniu od nastroju i kultury. Na przykład mamy film, którego akcja rozgrywa się zimą. Nosi tytuł: "Zima w czasach wojny". I to jest przykład typowego lokalnego kina holenderskiego, które będzie można dobrze sprzedać w Azji, bo tam odbierane jest to jako coś egzotycznego".
Historie z egzotycznych krajów
W następstwie globalizacji rośnie zainteresowanie fabułami z egzotycznych krajów. Idzie się do kina, tłumaczy Claudia Landsberger, by tą drogą udać się w podróż w nieznane strony. Nic w tym dziwnego, że europejskie filmy dokumantalne o Azji, Afryce, lub Ameryce Łacińskiej cieszą się rosnącą popularnością. Zrzeszenie European Film Market zareagowało na tę tendencję i pod wspólnym tytułem: "Meet the Docs" zarezerwowało specjalne miejsce handlowe dla tego typu dokumentacji filmowych.
-"Berlin jest rynkiem, na którym znajdzie miejsce również mały producent i mały dystrybutor. I na pewno nie zginie w masie tych największych" - mówi Beki Probst.