Rekordowe obroty koncernów zbrojeniowych
21 lutego 2011Rekinom w branży zbrojeniowej nie straszny kryzys gospodarczy. Dla nich liczy się inna koniunktura. Im więcej konfliktów, tym większy popyt na broń. Także niemieckie firmy dobrze zarobiły na wojennym interesie. 100 największych kuźni broni na świecie w kryzysowym roku 2009 zwiększyło swoje obroty o 14,8 mld US dolarów w porównaniu do 2008 (8 proc. wzrostu) do ponad 400 mld dolarów. Tak wynika z upublicznionego dziś (21.02.2011) raportu sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem SIPRI.
Beczka prochu czyli żyła złota
„Nie oczekiwaliśmy trendu, by przemysł zbrojeniowy natychmiast odczuł skutki kryzysu gospodarczego”, powiedziała ekspertka SIPRI Susan Jackson, komentując wyniki szwedzkiego raportu. Ta branża jest odporna na kryzys, przynajmniej gospodarczy. Wpływy producentów broni chronią bowiem długoterminowe kontrakty i terminy dostaw.
Ranking 100 najważniejszych koncernów zbrojeniowych na świecie otwiera amerykański Lockheed Martin z obrotami rzędu 33,4 mld dolarów, który jako numer 1 zdeklasował dotychczasowego lidera - brytyjski BAE Systems (33,3 mld dolarów obrotu). Europejski koncern EADS - z obrotami rzędu 15,9 mld dolarów - zajął siódme miejsce. Wśród 100 gigantów zbrojeniowych świata znalazły się 33 firmy z Europy zachodniej - z Wielkiej Brytanii, Finlandii, Francji, Niemiec, Włoch, Norwegii, Hiszpanii, Szwecji i Szwajcarii. Pierwsza niemiecka firma na liście SIPRI - Rheinmetall - zajęła 32 miejsce.
W branży zbrojeniowej zdecydowanie dominują Amerykanie. 61,5 światowego obrotu przemysłu zbrojeniowego wypracowało 45 amerykańskich firm. Na liście jest także 10 koncernów z Azji, głównie japońskich i indyjskich, oraz siedem z Bliskiego Wschodu - w tym trzy z samego Izraela. Autorzy raportu nie uwzględnili Chin, wschodzącej gospodarki, aktywnej także na rynku zbrojeniowym. Ekspertom SIPRI brakowało danych na temat chińskiego eksportu broni, poinformowała Susan Jackson.
Gral bez rycerzy
Boom w branży zbrojeniowej - wobec redukcji państwowych wydatków na obronność - przypomina teatr absurdu. Gdy prywatne koncerny zbrojeniowe skokowo pomnażają zyski, rządy wielu państw w kryzysie masowo tną wydatki publiczne, także na obronność. Także Niemcy, w ramach drakońskiego oszczędzania, zarządzili zaciskanie pasa w resorcie obrony. W ramach ostatnich reform Bundeswehry minister obrony Karl Theodor zu Guttenberg (CSU) nie tylko przeforsował przejście od lipca br. z armii poborowej na zawodową i ograniczenie kontyngentu żołnierzy z 250 do 180 tys., ale i zapowiedział drastyczną redukcję kosztów administracyjnych, a więc odchudzenie personelu. Coraz częściej mówi się też o likwidacji niektórych, w czasach "zimnej wojny" strategicznych, baz amerykańskich w Europie. Na włosku wisi los bazy w Heidelbergu na południu Niemiec. Amerykanie obawiają się osłabienia zdolności bojowych swoich zachodnioeuropejskich sojuszników w NATO.
Czy państwa Europy zachodniej - z okrojonymi armiami narodowymi - staną się Gralem bez wiernych rycerzy, a w przyszłości nad obronnością Europy będą czuwały prywatne armie zawodowych najemników?
dpa/reuters/Magdalena Szaniawska-Schwabe
red. odp: Barbara Cöllen