Raport o hitlerowskich prawnikach w RFN. "Zbrodnia doskonała"
25 czerwca 2013Rosenburg to pałac, w którym do 1973 mieściło się ministerstwo sprawiedliwości RFN. Historycy używają go w 400-stronicowej publikacji jako synonim twierdzy, w którym także po wojnie panował duch przeszłości. "Elity wymiaru sprawiedliwości nazistowskich i powojennych Niemiec były niemal takie same" - twierdzą historycy.
Badania zainicjowała minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser-Schnarrenberger (FDP). Pierwsza publikacja to dopiero początek. Już teraz historycy przyznają, że „nazistowska przeszłość nie stanowiła po wojnie większej przeszkody dla karier prawników”. Szef komisji Manfred Goertemaker mówi wprost: "W latach 60-tych wszyscy dyrektorzy departamentów w resorcie sprawiedliwości mieli za sobą aktywną działalność w hitlerowskich instytucjach". Komisja bada teraz, jaki mieli wpływ na zachodnioniemieckie ustawodawstwo, np. jeżeli chodzi o przedawnienie zbrodni hitlerowskich.
„Wada wrodzona” RFN?
Na niedawnej prezentacji książki "Die Rosenburg" w urzędzie prasowym rządu RFN w Berlinie komentarz wygłosił 90-letni pisarz i publicysta żydowskiego pochodzenia Ralph Giordano. Poprosiła go o to wcześniej minister sprawiedliwości. Na historyczne przemówienie, które było ostrą rozprawą z powojennym wymiarem sprawiedliwości, zgromadzeni dziennikarze i historycy zareagowali długimi oklaskami.
Ralph Giordano nie przebierał w słowach. Mówił o "personalnej kontynuacji" karier nazistowskich prawników, o „wadzie wrodzonej” RFN i „drugiej winie” Niemców. Najpierw "w imię prawa" zaplanowali i dokonywali zbrodni, a następnie „w imię prawa” temu zaprzeczali – mówił publicysta. Prawnicy byli jego zdaniem największym beneficjentem zbrodniczego systemu. Ci sami sędziowie, którzy przez 12 lat nazistowskiego systemu bezwzględnie skazywali na śmierć, kontynuowali swoje kariery w RFN – przypomniał. Jedynym wyjątkiem, który trafił za kratki, był sekretarz stanu w ministestwie sprawiedliwości w latach 1941-42 Franz Schlegelberger. W 1947 został skazany przez władze amerykañskie na dożywocie, ale już cztery lata później wyszedł na wolność.
Giordano mówił o "wielkim przyzwoleniu” Niemiec na bezkarność i awans hitlerowskich sprawców po wojnie. – Jak żaden inny naród Niemcy zatracili ludzką orientację – mówił. – Kraj, od którego wyszła największa w historii zagłada niezliczonych milionów ofiar, dokonał największej rehabilitacji sprawców w historii. To jest kronika zamkniętego i skutecznie funkcjonującego systemu oraz nieodwracalnej "zimnej amnestii" – ocenił raport Giordano.
Listki figowe
Komisja historyków naświetla w swojej publikacji największe kariery prawników systemu nazistowskiego w późniejszym ministerstwie sprawiedliwości RFN. Historycy przypominają też o procesach przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze (1945/46). – Chwała tym procesom, ale one były listkami figowymi dla rewizjonistycznej polityki sprawiedliwości RFN – ocenił natomiast Ralph Giordano i przypomiał, że "dwie trzecie wyroków skasowano lub ich nie wykonano". Publicysta przypominiał też o interwencji przewodniczącego Bundestagu Hermanna Ehlersa u amerykańskiego wysokiego komisarza Johna McCloya.
Ehlers chciał, by Amerykanie odstąpili od egzekucji siedmiu skazanych na śmierć zbrodniarzy, m.in. Oswalda Pohla, Otto Ohlendorfa, Paula Blobela i Wernera Brauera. – To byli biurokratyczni i faktyczni masowi mordercy, wewnątrzny krąg aparatu zagłady, odpowiedzialny za zamordowanie co najmniej dziesiątek tysięcy Zydów m.in. na Krymie, Kaukazie, Babim Jarze – tłumaczył Giordano. Amerykanie powiesili skazanych, ale krótko potem zaczęli stosować amnestie.
"Procesy zbrodniarzy były farsą"
Historycy komisji twierdzą, że rząd Konrada Adenauera był przeciwny rozliczeniom nazistów i pomimo, że znał przeszłość podwładnych "nie uczynił nic, by się ich pozbyć”. Władze RFN tłumaczyły to wtedy brakiem fachowców bez obciążeń, ale „równocześnie utrudniały powrót niemieckich prawników z emigracji" – twierdzi historyk Christoph Safferling. Dopiero po utworzeniu Centrali Badań Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu możliwe stały się dalsze procesy w latach 60-tych, m.in. tzw. procesy oświęcimskie ("Ausschwitz-Prozess") we Frankfurcie i "Majdanek-Prozess" w Duesseldorfie.
Giordano krytykuje, że większości procesów koncentrowano się na "płotkach", podczas gdy "grube ryby" z Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy pozostawały nietknięte. Próby pociągnięcia do odpowiedzialności architektów zagłady kończyły się zwykle fiaskiem. Odpowiedzialne za to były nierzadko "drobne zmiany" w niemieckim kodeksie karnym, które umożliwiły przedawnienie czynów. "Pomimo paru chlubnych prób pociągnięcia sprawców do odpowiedzialności można powiedzieć, że procesy niemieckich sądów przeciwko zbrodniarzom hitlerowskim są farsą!" – ocenił Giordano.
Morderstwo doskonałe?
Publicysta zarzucił też niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości, że "oskarżani są tylko najniżsi rangą sprawcy, jak bestia Sobiboru, John Demianiuk". Ralph Giordano przypomina, że w przeszłości sądy orzekały wyroki skazujące tylko wówczas, gdy obrona udowodniła, że "oskarżeni brali nie tylko udział w ogólnych wydarzeniach morderczych, ale i mieli w nich jakiś dodatkowy udział".
"Wartownicy i zabójcy, którzy działali »zgodnie z regulaminem« i nie wyróżniali się szczególnym okrucieństwem, wychodzili na wolność. Dopiero, gdy były dowody, iż maltretowali i zabijali idących do komór gazowych, wyrywali matkom dzieci i rozbijali główki o bruk, dopiero wówczas sędziowie czuli się zmuszeni wydać wyrok skazujący" – mówił Giordano. Dodał, że "profesjonalny egzekutor, który wydajnie i bezwzględnie uczestniczył w moderderczym procesie, nie był w oczach tych sędziów wystarczającym mordercą”. Sporo "tych sędziów" orzekało bowiem długo po wojnie. Giordano sugerował w swoim wystąpieniu, że panowała w tej kwestii cicha zmowa. Na ile jest to trafne, zbada również komisja historyków. Ta potwierdza na razie słowa 90-letniego publicysty, iż choć przez 12 lat nazizmu niemieccy sędziowie wydali ponad 32 tys. wyroków śmierci - z tego większość za bagatele - to niemal żaden z nich nie stanął za to przed sądem. Giordano skomentował na koniec: „Ci sędziowie nie zawdzięczają jednak uniknięcia kary hitlerowskim Niemcom, lecz demokratycznej RFN – to była zbrodnia doskonała”.
Róża Romaniec
red. odp. Bartosz Dudek