Prasa niemiecka: Niemiecka gospodarka nie jest zdana na wspólną walutę
16 września 2011„Odwrót.”, pisze z zadowoleniem VOLKSSTIMME z Magdeburga o cofnięciu obietnic Chin ratowania euro. „Chiny nie chcą się bawić w dobrego anioła ratującego euro. Pekinowi wystarczy na razie Grecja a może też Włochy jako szeroko otwarte wrota do Europy. To, co gospodarce Unii Europejskiej nie pomoże, odbije się z korzyścią dla systemu wspólnotowych wartości. Jeśli Europejczycy uzależnią się finansowo od Państwa Środka, to jak mają się domagać demokracji od rygorystycznych przywódców komunistycznych? Pekin będzie sobie wypraszał jakiekolwiek apele: Komitety sąsiedzkie są wystarczająco demokratyczne! A tak w ogóle, zmasowane wsparcie gospodarcze Chin dla Europy sprawiałoby wrażenie, jakby pomysłodawcą Planu Marshalla był Stalin.”
„Euro jest projektem politycznym, i bez wątpienia więcej argumentów przemawia za nim niż przeciwko niemu. Mimo to niemiecka gospodarka nie jest zdana na wspólną walutę”, uważa STUTTGARTER ZEITUNG. „O wiele ważniejsza jest Unia Europejska. Firmy mogłyby też dobrze żyć z nową marką niemiecką, która naturalnie znalazłaby się pod presją. Fakt, że w euro strefie nie ma już wahań kursów walut, przydaje się wprawdzie z praktycznego punktu widzenia, ale przecież w przeszłości droga marka niemiecka nie przysparzała problemów niemieckim eksportom. O sprzedaży niemieckich towarów nie przesądza ich cena; jakość made in Germany jest ciągle jeszcze argumentem przemawiającym za rodzimymi produktami.”
Berliński DER TAGESSPIEGEL twierdzi: „To, czy Unia Europejska i euro przeżyją, zależy zasadniczo, prawdopodobnie a nawet w dużej mierze od Niemców. O przyszłości kontynentu zadecyduje zdolność zarządzania i odwaga Angeli Merkel. Przed nami wielkie wyzwanie: UE posiada większą siłę gospodarczą i liczy więcej mieszkańców od USA; największej gospodarki świata. Niemcy nie odegrają w pojedynkę decydującej roli w relacjach z Azją czy Ameryką. Ale silna, solidarna Europa może stać się partnerem dla Chin i USA, dla Indii i Brazylii i dla innych wschodzących rynków.”
SÜDDEUTSCHE ZEITUNG pisze o niezadowoleniu krajów pretendujących do strefy euro. „Kandydaci do strefy euro protestują przeciwko elitarnemu klubowi 17 krajów. Po raz pierwszy wzbraniają się przed zamiarami przeprowadzenia reform w euro strefie według upodobań jej obecnych członków. Chcą uczestniczyć w wyborze przywódcy klubu euro, chcą też zabierać głos w sprawie nowego, miliardowego funduszu dla strefy euro.
(...) Wśród krajów pretendujących do strefy euro dojrzewa raczej przekonanie, że przyjęcie waluty euro, obojętnie czy nastąpi to wcześniej czy później, będzie związane z okazaniem solidarności finansowej. A to znaczy, że w razie potrzeby będą musiały wesprzeć także rzekomo bogaty kraj. W równej mierze jest oczywiście jasne, że odwrót odbiłby się negatywnie na wspólnotowej walucie. Państwa strefy euro i ubiegające się o wejście do tego klubu, są w tej samej łodzi, dlatego powinny nią razem sterować.”
Barbara Coellen
red.odp. Iwona D. Metzner