Polacy w Niemczech: „Na pewno nie na PiS”
16 października 2023Trwa liczenie głosów w obwodowych komisjach wyborczych utworzonych w Niemczech. W tegorocznych wyborach do Sejmu i Senatu oraz w referendum niemiecka Polonia mogła głosować w 47 komisjach; to ponad dwukrotnie więcej niż w wyborach parlamentarnych w 2019 roku.
Do udziału w wyborach zgłosiło się około 109 tys. Polaków przebywających w Niemczech. Ilu z nich rzeczywiście przystąpiło do głosowania i na kogo oddali głosy, dowiemy się już wkrótce. Liczba wyborców może jednak pobić dotychczasowe rekordy. Głosujących nie zrażało ani przejmujące zimno, ani długie kolejki przed siedzibami komisji. W godzinach szczytu trzeba było czekać nawet trzy godziny na oddanie głosu.
Wysoka frekwencja
Wielu Polaków w Niemczech uczestniczących w wyborach mówiło o determinacji, z jaką przystępują do wyborów. – To istotne wybory, jeśli oczekujemy zmian – podkreślił w rozmowie z DW Maciej Lisiecki, głosujący w jednej z trzech komisji w Kolonii.
– Nie miałam żadnych wątpliwości, że trzeba teraz głosować i wszystkich motywowałam, by zrobili to samo – mówiła DW pani Beata, która od czterech lat mieszka w Berlinie i po raz pierwszy głosuje w stolicy Niemiec. Nie chce zdradzić, na kogo, choć zastrzega, że „na pewno nie na PiS”. – Żebyśmy nie wyszli z Unii – argumentuje. Nie wzięła też udziału w referendum i dopilnowała, by zostało to odnotowane przy jej nazwisku. – To niestosowne, w jaki sposób zostały sformułowane te pytania – tłumaczy.
Inna rozmówczyni, pytana o motywację do głosowania, przyznała, że przez ostatnie lata mocno ucierpiał wizerunek Polski w Niemczech i na świecie. – Te ciągłe konflikty, podsycanie antyniemieckich i antyunijnych nastrojów… Zamiast budować dobre stosunki z sąsiadami, izolujemy się na własne życzenie od Europy – mówi pani Aleksandra, która oddała głos w siedzibie Ambasady RP w Berlinie. Zdradziła, że w tegorocznych wyborach poparła Lewicę.
– W tych wyborach chodzi o Polskę – przekonywał pan Janusz z Berlina. I przyznał, że choć mieszka w Niemczech od lat 80., takich tłumów na głosowaniu jeszcze nie widział. – Dobrze, że się ludzie zmobilizowali. To, co się wyprawia w Polsce, ta nienawiść płynąca od polityków, tak dalej być nie może – podkreślił.
„Agresywna” kampania
Naszym rozmówcom nie podobała się też kampania wyborcza w Polsce. Ich zdaniem była ona „ostra”, „agresywna” i „pełna nienawiści wymierzonej nie tylko w Niemcy”. W mediach publicznych, jak wskazywali, większość programów na temat wyborów była ukierunkowana na PiS.
Monika Firych z Kolonii była zawiedziona poziomem ostatniej debaty telewizyjnej: – Zabrakło mi konkretów, merytoryki. Dużo było przerzucania się: kto jest winny? Chciałam więcej usłyszeć o postulatach kandydatów – mówi. Dodaje, że partia, którą wybrała, nie jest „wyborem mniejszego zła”.
Dla Polaków mieszkających po niemieckiej stronie pogranicza antyniemieckie nastroje płynące ze strony polityków z Warszawy są trudne do zaakceptowania. – Rzeczywistość na pograniczu i ta widziana z perspektywy Warszawy to dwa różne światy – mówi DW Katarzyna Jackowska, mieszkanka położonej tuż przy granicy z Polską miejscowości Grambow. – My na pograniczu robimy swoje, stosunki polsko-niemieckie na poziomie lokalnym są dobre, sąsiedzkie – dodaje.
Prawa kobiet zagrożone
Wiele Polek głosujących w Berlinie wskazywało z kolei na zagrożone prawa kobiet w Polsce. To głównie dlatego – jak mówiły – wzięły udział w wyborach. – Polityka nigdy mnie nie interesowała, ale to zdecydowało, że tu przyszłam. Każda kobieta w tej sytuacji powinna była oddać swój głos – mówiła pani Ewa, która w lokalu wyborczym w berlińskiej dzielnicy Pankow zagłosowała na Koalicję Obywatelską.
Polaków głosujących w Niemczech zapytaliśmy także o udział w referendum. Wielu rozmówców przyznało, że odmówiło przyjęcia karty do tego głosowania, wskazując na „tendencyjne pytania” i „kompletne bzdury”.
„Moja pierwsza ojczyzna”
Choć zainteresowanie wyborami w Polsce wśród niemieckiej Polonii było ogromne, jest to i tak niewielki odsetek Polaków w Niemczech. Według różnych szacunków za Odrą mieszka od półtora do dwóch milionów Polaków.
Czy Polacy mieszkający poza krajem powinni decydować w polskich wyborach parlamentarnych? – pytamy. – Każda osoba, która ma obywatelstwo polskie, jest upoważniona do głosowania, niezależnie od tego, gdzie mieszka i jak długo tam mieszka – uważa Tomasz Woronowski.
Niektórzy wskazywali na swoje podwójne obywatelstwo. – Polska to moja pierwsza ojczyzna, moją drugą są Niemcy. Mieszkam w Niemczech, ale mimo wszystko czuję się Polką – tłumaczy Teresa Materla, która mieszka za Odrą od 37 lat. – W Polsce się urodziłam, wychowałam, tam chodziłam do szkoły, kształciłam się, zdobywałam zawody, które mogłam realizować – mówi, wskazując na swój obowiązek głosowania. I dodaje, że w Polsce ma rodzinę i jej los nie jest dla niej obojętny.
Wyścig z czasem
Wielu naszych rozmówców jeszcze niepokoił wyścig z czasem przy zliczaniu głosów. Obwodowe komisje wyborcze za granicą i na polskich statkach morskich muszą bowiem policzyć głosy oddane w wyborach parlamentarnych i referendum w ciągu 24 godzin. Nowy sposób przewiduje, że karty do głosowania podczas liczenia będą musiały być okazywane wszystkim obecnym członkom komisji, co w rezultacie może znacznie wydłużyć proces liczenia. Jeżeli dana komisja nie zdąży, głosowanie w danym obwodzie uzna się za niebyłe.
– Obserwując frekwencję, to może być uzasadniona obawa, ale trzymam kciuki, żeby udało się policzyć jak najszybciej – mówi DW Monika Firych.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>