Poker o miliardy euro
12 stycznia 2009Jedni chcą zmniejszyć podatki, drudzy forsują programy inwestycyjne, inni wreszcie domagają się po prostu subwencji dla firm. Tymczasem gospodarka światowa przedstawia dość ponury obraz. USA od roku już tkwią w recesji a Azja, uchodząca do niedawna za motor wzrostu traci coraz bardziej impet. Programy na ożywienie koniunktury sprawiają wrażenie cudownego lekarstwa, bowiem wyrastają na świecie jak grzyby po deszczu. Chiny - kraj planowej gospodarki kapitalistycznej - chcą zainwestować w tym celu 534 miliardy euro, a prezydent-elekt w USA, Barack Obama, zabiega o pakiet wartości 575 miliardów euro. Lecz zasada „kto dużo sieje, ten dużo zbierze” nie zawsze się sprawdza. Zależy bowiem co i jak, uważa Michael Bräuninger, ekspert do spraw koniunktury w hamburskim Instytucie Gospodarki Światowej: - „Z jednej strony chodzi o wydatki państwa, które może na przykład wesprzeć budownictwo, ale z drugiej strony ma też sens ożywienie konsumpcji. A to da się najlepiej osiągnąć drogą odciążenia gospodarstw domowych i zwiększenia ich siły nabywczej“.
Różne drogi, cel ten sam
Tą właśnie drogą podąża Japonia. Program na rzecz ożywienia koniunktury ma tam wartość 95 miliardów euro. USA chcą przede wszystkim zmniejszyć ciężar podatkowy przedsiębiorstw i tak zwanej „klasy średniej“, Chińska Republika Ludowa chce finansować rozwój infrastruktury i programów socjalnych. Lecz zdaniem Bräuningera nie tyle ważny jest sam środek, co jego dawka podczas kuracji: - „Należy uważać, by nie przeinwestować infrastruktury i nie przegrzać budownictwa. Z drugiej strony zbyt szczupłe programy podatkowe nie przyniosą pożądanych skutków, a zatem trzeba tu dokładnie uważać“.
Poza tym programy pomocy muszą przynieść skutek jak najszybciej. Tymczasem kwestie podatkowe często wymagają długotrwałej procedury ustawodawczej. Programy koniunkturalne mają charakter indywidualny w skali danego rynku i trudne są do powielenia gdzie indziej z uwagi na odmienność przyczyn i skutków:- „Niemcy w wielkiej mierze zależą od eksportu, popyt wewnętrzny jest słaby, a zatem i środki muszą być odmienne, niż w USA. Porównywalny jest jedynie zakres impulsu podatkowego, należy spojrzeć nań w relacji do PKB – a tu Niemcy znajdują się na końcu skali, w USA ramy są szersze”.
Gospodarka i psychologia
Niemcy mają doświadczenia z programami na rzecz koniunktury – zarówno dobre, jak i złe. O ile podczas kryzysu w latach 60. udało się ożywić koniunkturę drogą bodźców państwowych, to w 70. już nie. Wówczas to źródłem kryzysu była cena ropy naftowej, zatem problem sprowadzał się do oferty: -„Programy na rzecz koniunktury są właściwą reakcją na szok jakiemu ulegli konsumenci; ale towarzyszyć temu muszą także inne środki, w rodzaju przyjaznej polityki płacowej. Aktualnie ulgą są niskie ceny surowców – zatem mamy korzystne warunki ramowe dla prowadzenia takiej polityki”.
Ale polityka to jeszcze nie wszystko – szczypta psychologii też nie jest do pogardzenia: -„Popyt nie strony państwa sam nie działa cudów, musi pojawić się wiara w przyszłość, zarówno wśród przedsiębiorców, co i konsumentów. Mamy do czynienia ze zjawiskiem psychologicznym. Musimy zatem uważać, by skąpe posunięcia ze strony państwa jeszcze bardziej nie naruszyły tego zaufania, zamiast je budować“.