1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Po sukcesie wyborczym AfD. Czego chce Bjoern Hoecke?

5 września 2024

Po rekordowym wyniku AfD w Turyngii wpływy polityczne tej partii rosną. Bjoern Hoecke, jako lider AfD, sugeruje, do czego chce ów sukces wykorzystać: do blokowania zamiast rządzenia.

https://p.dw.com/p/4kHdM
Bjoern Hoecke
Bjoern HoeckeZdjęcie: Michael Kappeler/dpa/picture alliance

Przez wiele tygodni Bjoern Hoecke pozwalał się traktować swoim zwolennikom jako przyszły premier Turyngii. 1 września 2024 roku wreszcie mu się to udało: jego partia, Alternatywa dla Niemiec, została największą siłą polityczną w Turyngii z dużą przewagą nad innymi. A Hoecke był jej siłą napędową. To był dla niego triumfalny wieczór.

Kontrowersje we własnych szeregach

Ale Bjoern Hoecke jest kontrowersyjną postacią także we własnej partii. Zdaniem wielu jej członków jego radykalizm idzie za daleko. W 2017 roku próbowano go wydalić z partii za rzekome publikowanie pod pseudonimem w neonazistowskim magazynie. Zarząd partii nie był jednak w stanie do tego doprowadzić. Siedem lat później, 1 września 2024 roku, Hoecke uzyskał rekordowy wynik dla AfD.

Zwolennicy Hoeckego wiwatują na imprezie wyborczej AfD w wynajętym lokalu w Turyngii. Skandują jego imię. Wznoszą okrzyki na jego cześć. Zdjęcia są zamazane, ponieważ AfD nie dopuściła na tę imprezę przedstawicieli mediów. Ale skrajnie prawicowa platforma medialna uzyskała dostęp do filmów i zdjęć. Widać na nich, jak Hoecke z niecierpliwością czeka na wstępne wyniki wyborów. Jest otoczony przez tłum ludzi.

Ci zaczynają krzyczeć z radości. Nucą melodię partyjnej piosenki „L'amour toujours” („Zawsze kocham”). Skrajnie prawicowe środowisko pokochało tę piosenkę, odkąd młodzi ludzie na jednej z imprez zaczęli krzyczeć „obcokrajowcy precz” do jej melodii. Stała się czymś w rodzaju zaszyfrowanego hasła dla rasistów. Osoby otaczające Bjoerna Hoeckego się śmieją. Hoecke z zadowoleniem odwzajemnia uśmiechy.

„Deportować! Deportować! Deportować!”

Wkrótce potem wygłasza swoje pierwsze krótkie przemówienie o zwycięstwie. „Nie możemy zgodzić się na strategię, tak, jak do tej pory!” - żąda. Ma na myśli przede wszystkim niemiecką politykę azylową i migracyjną. Walka ze społeczeństwem zróżnicowanym kulturowo jest punktem centralnym jego polityki. Migrację nazywa „matką wszystkich kryzysów”. Tłum reaguje na to entuzjastycznie. Skanduje: „Deportować! Deportować! Deportować!”.

W swoich przemówieniach, wywiadach i debatach Höcke stale podkreśla, że nie chodzi mu o pojedyncze reformy, projekty czy ustawy. Chodzi mu o całość. Chce zupełnie innego kraju. Nie chce, na przykład, tylko powstrzymać imigracji. Chce deportować z Niemiec miliony ludzi. Ludzi, których nie uważa za część „autochtonicznej” populacji niemieckiej. Innymi słowy: uchodźców, imigrantów. W żargonie AfD „autochtoni” to zazwyczaj ludzie rasy białej, a nie imigranci.

Sam Hoecke nazywa swoje plany „okrutnymi”. W swojej książce „Nigdy dwa razy do tej samej rzeki” pisze, że „nie będziemy w stanie uniknąć polityki »umiarkowanego okrucieństwa«, jak nazwał ją znany filozof Peter Sloterdijk. Oznacza to, że (sic!) nie zawsze da się uniknąć twardych posunięć i nieprzyjemnych scen”.

Björn Höcke marzy o „całkowitym zwycięstwie” AfD w Niemczech
Bjoern Hoecke marzy o „całkowitym zwycięstwie” AfD w NiemczechZdjęcie: Jens Schlueter/Getty Images

„Umiarkowane okrucieństwo”

W 2015 roku Sloterdijk w trakcie debaty o napływie uchodźców do Niemiec wezwał do stworzenia „systemu obronnego” obejmującego m.in. „umiarkowane okrucieństwo”.

To właśnie takie wypowiedzi sprawiają, że AfD jest partią skrajnie prawicową. Która może być monitorowana przez Urząd Ochrony Konstytucji. I dlatego wszystkie inne partie trzymają się od niej z daleka.

Hoecke i AfD są teraz tak silni, że po raz pierwszy chcą utworzyć rząd na podstawie wyników wyborów landowych. AfD otrzymała 32,8 procent głosów w Turyngii. To prawie dziesięć punktów procentowych więcej niż druga najsilniejsza parti - CDU.

„Jesteśmy gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność rządową”, oświadczył Bjoern Hoecke w telewizji publicznej w wieczór wyborczy. A współprzewodniczący AfD w Turyngii, Stefan Moeller, potwierdził to na konferencji prasowej AfD dzień po wyborach: „Stabilny rząd w Turyngii jest możliwy i jesteśmy na to gotowi”. Ale co to konkretnie oznacza? Jak i z kim AfD zamierza realizować swoją politykę w Turyngii?

Björn Höcke (l-r, AfD), Mario Voigt (CDU) i Bodo Ramelow (Die Linke)
Ani polityk CDU Mario Voigt (w środku), ani ustępujący premier Bodo Ramelow nie chcą tworzyć koalicji z Hoeckem i AfD.Zdjęcie: picture alliance/dpa

AfD: kronika zwycięstwa

AfD miała wystarczająco dużo czasu, aby przygotować się na obecną sytuację: badania opinii publicznej pokazują, że od ponad dwóch lat jest zdecydowanie najsilniejszą partią w Turyngii. Liczby pokazują równie wyraźnie, że AfD nie może rządzić bez partnera koalicyjnego. Samodzielne rządy są zresztą w Niemczech czymś niezwykłym. Normą są koalicje.

Ale co robią Hoecke i AfD w chwili triumfu? Bez pardonu atakują wszystkich potencjalnych partnerów koalicyjnych. Chrześcijańscy demokraci? Hoecke obraża ich jako „partię kartelową”. Nowy, równie antyimigracyjny Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW)? Höcke nazywa go „pozorną opozycją wobec kartelu”, która „nie jest prawdziwą alternatywą dla odnowy Niemiec i Turyngii”.

Hoecke jest stale pytany po wyborach, jak chce zostać premierem Turyngii? Nie udziela na nie konkretnej odpowiedzi. Pytających odsyła do swoich gremiów partyjnych, które najpierw omówią sytuację po wyborach, a następnie zaproponują rozmowy, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Czy Hoecke chce rządzić?

Wielu obserwatorów politycznych w Niemczech wątpi, czy Bjoern Hoecke w ogóle chce rządzić. Przynajmniej nie w Turyngii, w niepewnej i nerwowej koalicji, która musiałaby być utrzymywana dzięki maksymnalnej dawce wyczucia sytuacji, wrażliwości i wiedzy. Koalicji, która musiałaby stale być gotowa do kompromisów w zderzeniu z realiami. Tymczasem Hoecke jest człowiekiem o maksymalnych wymaganiach i nie lubi ustępstw.

David Begrich uważa, że idealnym rozwiązaniem dla niego byłby model, w którym AfD dałaby koalicji innych partii głosy niezbędne do uzyskania przez nią większości. Begrich pracuje dla stowarzyszenia „Miteinander” - sieci na rzecz demokracji i otwarcia na świat. „Dałoby to AfD tę przewagę, że nie byłaby odpowiedzialna za politykę rządu, ale nadal miałaby bezpośredni wpływ na decyzje polityczne”.

Na korzyść tej strategii przemawia to, że choć Hoecke pozostaje zagadką co do swoich planów dotyczących rządzenia lub nie, po wyborach, równie niejasno mówi o pozostaniu nadal w opozycji. O mniejszości blokującej w landtagu mówi eufemistycznie „mniejszość kształtująca”.

„Nowe wybory i zobaczymy”

Ze względu na liczbę posłów w parlamencie Turyngii AfD może blokować wiele ważnych decyzji w tym kraju związkowych, takich jak zmiany w konstytucji czy nominacje na stanowiska sędziowskie. A w wywiadzie dla skrajnie prawicowej Compact TV niemal z radością mówił o nowych wyborach w tym landzie: „Nie spodziewam się, że koalicja, która może powstać dzięki znikomej większości głosów, przetrwa całą kadencję. A wtedy odbędą się nowe wybory i zobaczymy co się stanie”.

Rządzenie - tak. Ale bez ustępstw i kompromisów. AfD tym gardzi. Ma na to brzydkie słowo: „melonizacja”. Nawiazujące do premier Włoch Giorgii Meloni, która – zdaniem wielu członków AfD – zbytnio zbliżyła się do innych partii.

Wiele wskazuje na to, że Bjoern Hoecke nie widzi siebie w roli przyszłego premiera Turyngii. Krótko przed wyborami do landtagu pewien skrajnie prawicowy projekt medialny opublikował film propagandowy o nim. Sam Hoecke silnie poparł ten projekt. Pod koniec prawie 100-minutowego filmu Bjoern Hoecke uśmiecha się z wielkiego portretu olejnego. W jego tle widzimy berliński Reichstag.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>