1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Strach był złym doradcą

21 kwietnia 2011

Szlaban został opuszczony przed 7 laty i wreszcie - 1 maja - pójdzie w górę. Po akcesie Polski do UE w 2004 roku, tylko Niemcy i Austria tak długo broniły się przed otwarciem rynków pracy. Zdaniem ekspertów - zbyt długo.

https://p.dw.com/p/10yVa
An einem Grenzpfeiler an der deutsch-polnischen Grenze auf Usedom ist ein EU-Wimpel neben dem polnischen Hoheitszeichen zu sehen. Mit Höhenfeuerwerken an den Grenzübergängen auf Usedom und in Linken hatte Mecklenburg-Vorpommern in der Nacht zum 1. Mai das Nachbarland Polen in der EU begrüßt. Tausende Polen und Deutsche feierten das historische Ereignis vom frühen Abend an gemeinsam mit Konzerten und Kulturprogrammen. Foto: Stefan Sauer dpa
Zdjęcie: dpa - Fotoreport

Strach jest złym doradcą. To on dyktował rządom w Berlinie i Wiedniu maksymalne ograniczenie imigracji zagranicznych pracowników. Okazało się to błędem, twierdzi prof. dr Klaus Zimmermann, dyrektor Instytutu Badań nad Przyszłością Pracy w Bonn, doradca Komisji Europejskiej i Banku Światowego. - Napływ ludzi o dobrych kwalifikacjach stanowi jedną z przesłanek powodzenia gospodarczego, nie jest obciążeniem. Tymczasem wykwalifikowani pracownicy, wbrew tradycji, zamiast do Niemiec, udawali się do Wielkiej Brytanii. Dziś, gdy brakuje kompetentnych kandydatów do pracy, widać jak duże ponieśliśmy straty.

Zamiast do Niemiec, do Wielkiej Brytanii

EU-Regionalkommissarin Danuta Hübner
Danuta Huebner: Przedsiębiorcy bawarscy atakowali mnie za zamknięcie rynku pracyZdjęcie: picture-alliance/dpa

W rzeczy samej, dokonała się polska rewolucja migracyjna. Na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku blisko połowę wszystkich zatrudnionych w Zagłębiu Ruhry stanowili Polacy. W latach międzywojennych, mimo kryzysu, wyjazdy za chlebem przeważały nad powrotami i nawet w czasach PRL było – aczkolwiek sterowanych – kilka takich fal emigracyjnych. Po przełomie, w grudniu 1990 roku, ministrowie pracy obu krajów, podpisali umowę o sezonowym zatrudnianiu obywateli RP w RFN. Smak pracy na niemieckich plantacjach szparagów, ogórków, kapusty poznały setki tysięcy Polaków. Dr Paweł Kaczmarczyk, wicedyrektor Centrum Badań nad Migracją, przytacza w tym kontekście dane sondażowe z ostatnich lat. Dla owych – nazwijmy ich umownie - robotników rolnych - zarobek ze zbierania szparagów, czy innych warzyw, stanowił średnio 20% dochodów rocznych. 11% tych ludzi nie kryło, że mają wyższe wykształcenie.

W 2004 roku następuje powiększenie Unii Europejskiej. Trzy kraje: Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja otwierają bez ograniczeń rynki pracy dla obywateli nowych członków. Do tego momentu migracja zarobkowa Polaków do Anglii, nie mówiąc o Irlandii, praktycznie nie istniała, pracowało tam 24 tys. przybyszy z Polski. W ciągu zaledwie trzech lat nastąpiła dramatyczna zmiana. W szczytowym roku wyjazdów, 2007, w Wielkiej Brytanii zarejestrowano 700 tys. polskich pracowników, a w Irlandii – 200 tys. W znacznej części byli to ludzie o dobrym przygotowaniu zawodowym. Ogółem, w tym czasie za granicami RP pracowało 2,3 mln Polaków.

Niemiecki szlaban był błędem?

Klaus Zimmermann, Direktor vom Forschungsinstitut zur Zukunft der Arbeit (IZO) in Bonn. Foto: DW/Rosalia Romaniec, 12.04.2011, Berlin
Klaus Zimmermann: Strach był złym doradcąZdjęcie: DW

Te dane zaprezentowano na konferencji o nazwie „Przed otwarciem rynku pracy w Niemczech: przeszłość i perspektywy migracji zarobkowej”. Eksperci z obu krajów podzielają ocenę prof. Zimmermanna, że niemiecki szlaban był błędem. Z ekonomicznego punktu widzenia, z pewnością. W aspekcie politycznym, sprawa nie wydaje się tak jednoznaczna. Powiększenie Unii zbiegło się z bardzo wysokim bezrobociem w Niemczech, silne były żądania referendum w tak ważnej kwestii. Większość obywateli RFN była przeciwna przyjęciu nowych członków do UE, za akcesem Polski opowiadało się jedynie 30% Niemców. Koniec końców, zapadła decyzja polityczna. Referendum nie było, ale otwarcia rynku pracy też nie.

Zamknięcie nie okazało się szczelne. Zdarzały się lata, że Polakom wydawano ponad 400 tys. zezwoleń na pracę. Ale dominowali, rzecz jasna, sezonowi. Wielkość szarej strefy nie jest znana, stwierdził radca Tomasz Kalinowski, kierownik Wydziału Ekonomicznego Ambasady RP w Berlinie. Jego zdaniem, polskie media stwarzają nazbyt optymistyczny obraz oczekiwania na polskich pracowników w Niemczech. Niezależnie od zawodu - w przeciwieństwie do prostych prac sezonowych - wielkie znaczenie ma znajomość języka niemieckiego, zwłaszcza dla rzemieślników, dla usługodawców. Z tym jest natomiast kiepsko. Badania stanowią, że 90 proc. młodych Polaków, zainteresowanych pracą za granicą, zna angielski. Brytyjskie saksy i legendy o nich wzmocniły zainteresowanie językiem Marka Twaina. Minusem, co podkreślali polscy eksperci, jest w Polsce zdecydowany przechył na studia humanistyczne. Brak absolwentów kierunków inżynieryjnych zaczyna być coraz bardziej dokuczliwy - w obu krajach zresztą. Likwidacja szkół zawodowych i jakże późny powrót do nich wykorzystują firmy niemieckie, oferując polskim kandydatom szkolenia i staże. Niektórzy uczestnicy konferencji mówili o nierównej konkurencji, ale chyba bliższy sedna sprawy jest wniosek o niedobrych skutkach reform edukacyjnych.

sezonowi, będą wahadłowi

Ein polnischer Arbeiter des Subunternehmens "Polbau" trägt am Mittwoch (06.04.2005) Holzlatten auf eine Baustelle in Eschborn, einem Vorort von Frankfurt/Main. Die IG Bauen-Agrar-Umwelt hat gegen Verantwortliche des Bundeswirtschaftsministeriums Strafanzeige wegen Beihilfe zur Schleusung von illegalen Beschäftigten gestellt. Nach Angaben der IB BAU sind auf Baustellen im Rhein-Main-Gebiet bis zu 1500 Arbeitnehmer über bestimmte Kontingente illegal beschäftigt. Polnische Arbeitnehmer arbeiteten zu Stundenlöhnen von 7,50 Euro, obwohl der Staatsvertrag mit Polen den ortsüblichen Lohn vorschreibe. Deshalb umfasst die Strafanzeige bei der Frankfurter Staatsanwaltschaft auch Beihilfe zur Steuerhinterziehung und zum Sozialversicherungsbetrug. Foto: Arne Dedert dpa/lhe (zu dpa lhe 7128 vom 06.04.2005) +++(c) dpa - Bildfunk+++ Bau, Gewerkschaften, Kriminalität, Wirtschaft, Polbau
Okresy przejściowe były stratą czasu?Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Największym wabikiem pracy w Republice Federalnej są zarobki. Radca Kalinowski przytacza obliczenia Eurostatu, w myśl których, miesięczna płaca brutto przeciętnego pracownika niemieckiego jest 3,9 razy wyższa od analogicznej płacy przeciętnego pracownika polskiego. Biorąc jednak pod uwagę koszty – czynsz, prąd, paliwo, fryzjer, mechanik, ubezpieczenie, w sumie 350 pozycji Eurostatu, okaże się, że realny stosunek płacy polskiej do niemieckiej wynosi 0,55 – 065, a więc jest ona niższa raczej 2 niż 4 razy. To statystyka, a polska przedsiębiorczość wprowadza korekty, niekoniecznie rejestrowane statystycznie. Sam Kalinowski oczekuje na przykład pojawienia się nowej kategorii emigrantów, wahadłowych mianowicie. Chodzi o mieszkańców Szczecina, Gorzowa, Zielonej Góry, Jeleniej Góry i innych miejscowości w tych regionach, którzy w Niemczech będą pracować od poniedziałku do piątku, a na weekendy - wracać do domu.

Zgadza się z tą wizją poseł do Bundestagu, Johann Wadephul (CDU), który podobną sytuację obserwuje na pograniczu swego landu, Szlezwika-Holsztynu i Danii. Tak, Berlin jest blisko i ma nie lada potencjał. Ale nie Berlin – gdzie już mieszka 100 tys. Polaków – jest regionem o najwyższej atrakcyjności. Na tej liście stolica Niemiec zajmuje trzecią pozycję; najwyższe notowania mają Duesseldorf i okolice, a następnie Bawaria. Danuta Huebner (PO), dziś europosłanka, przypomina, że, gdy jako komisarz Unii Europejskiej odwiedzała Bawarię tamtejsi przedsiębiorcy atakowali ją za… zakaz zatrudniania pracowników z Europy Środkowo - Wschodniej. Oskarżali Brukselę, nie dając wiary, że szlaban spadł wyłącznie na życzenie Berlina…

Nowa normalność

ARCHIV - Im Görlitzer Werk der Siemens AG arbeitet Michael Glaubitz an einem Turbinenläufer (Archivfoto vom 19.06.2006). Da Industrieturbinen aus dem ostsächsischen Werk nach Firmenangaben derzeit weltweit sehr gefragt sind, und weil ständig Fachkräfte gesucht werden, streckt Siemens verstärkt seine Fühler im Nachbarland Polen aus. Im Oktober 2007 soll dafür im benachbarten Zgorzelec mit etwa zehn polnischen Mitarbeitern ein Ingenierbüro eröffnet werden. Foto: Matthias Hiekel dpa/lsn (zu Korr.-Bericht "Suche nach Fachkräften - Siemens streckt Fühler in Polen aus" vom 13.06.2007) +++(c) dpa - Bildfunk+++
Niemcy na gwałt potrzebują fachowcówZdjęcie: picture-alliance/dpa

Wadephul i Huebner zgodnie mówią o nowej normalności w Europie. To znaczy, swobody podejmowania pracy i zatrudniania pracowników na obszarze Unii nie będą krępowały żadne bariery narodowe. Czy w związku z tym, po 1 maja nastąpi okres burzy i naporu? Przeciwnie. Prognozy Federalnego Instytutu Badań Pracy w Norymberdze mówią o 130 tys. przybyszy z nowych krajów rocznie. Szacunki prof. Zimmermanna są jedynie o 20 tys. wyższe. - O dobrze przygotowanych pracowników należy zabiegać, póki nie będzie za późno - konkluduje dyrektor Instytutu Badań nad Przyszłością Pracy. - Już w tym roku na rentę albo na emeryturę przejdzie 200 tys. pracowników w Niemczech. To przestroga.

Michał Jaranowski, DW, Warszawa

red. odp. Iwona D. Metzner