1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Odgraniczeni

3 października 2011

Pięćdziesiąt lat temu, w nocy z 2. na 3. października 1961 roku władze NRD przesiedliły przymusowo ok. 3200 mieszkańców znad granicy z RFN w głąb kraju. Uzasadnienie: żyli za blisko wolnej części Niemiec.

https://p.dw.com/p/12ktr
Zdjęcie: ullstein bild - ddp

O świcie 3 października 1961 roku do drzwi gospodarstwa zajmowanego przez rodzinę pani Irmgard Ohnesorge zastukali nieproszeni goście: milicja, żołnierze WOP i przedstawiciele lokalnych władz. Jak wspomina: dali nam godzinę na spakowanie najbardziej potrzebnych rzeczy i powiedzieli, że musimy opuścić wioskę. Czteroletnia wtedy dziewczynka mieszkała we wsi Günterode w Turyngii, położonej na granicy z Dolną Saksonią w RFN. Za blisko wolnego świata.

Od "robactwa" do "bławatka"

Ofiarą starannie przygotowanej akcji oczyszczania terenów przygranicznych z "elementów niepewnych i niepożądanych" padło tamtej nocy trzy tysiące dwustu ludzi. Przeprowadzono ją pod kryptonimem "umocnienie". W domyśle: granicy między niemieckiej. W rzeczywistości: umocnienia władzy Stasi oraz partii. Dla lepszego zamaskowania jej prawdziwego charakteru, wysiedlenia w Turyngii przebiegły pod niewinnym hasłem "bławatek".

Grenzlandmuseum Teistungen
Najlepiej strzeżona granica na świecie odeszła do lamusa historiiZdjęcie: dpa

Pierwszą falę wysiedlania ludności z pasa przygranicznego przeprowadzono już w roku 1952. Na uwagę zasługuje jej kryptonim - "robactwo" - odsłaniający prawdziwy stosunek wschodnioniemieckiego reżimu do jego poddanych. W sumie za godne wytępienia "robactwo" uznano blisko jedenaście tysięcy osób.

Nie, nie posunięto się do mordu. Ale nie obyło się bez ofiar śmiertelnych. Wysiedlonym pozwolono zabrać tylko rzeczy osobiste i najbardziej niezbędne sprzęty. Nigdy nie otrzymali odszkodowania za utracone mienie. W nowym miejscu zamieszkania byli napiętnowani jako elementy niepewne, antypaństwowe lub kryminaliści. Niektórzy tego nie wytrzymali i popełnili samobójstwo. Wszyscy przeżyli traumę. Ci, którzy wciąż jeszcze żyją, wśród nich pani Ohnesorge, cierpią na stany lękowe i inne zaburzenia.

Wioska, która uciekła

Wysiedlani nie stawiali oporu. W październiku 1961 roku był on z góry skazany na niepowodzenie. Od 13 sierpnia w Berlinie słynny mur z każdym dniem stawał się coraz bardziej nieprzekraczalną barierą. Próba ucieczki na jego zachodnią stronę równała się igraniu ze śmiercią.

East Side Gallery
Tzw. East Side Gallery, czyli malunki na zachowanym odcinku Muru Berlińskiego przy MühlenstraßeZdjęcie: dpa/picture-alliance

Inaczej wyglądała sytuacja w wiosce Böseckendorf, przylegającej do półkilometrowego odcinka granicy z Dolną Saksonią. Już w 1952 roku, kiedy rozeszła się wieść o pierwszych wysiedleniach, trzy rodziny szczęśliwie przedarły się do RFN.

Jesienią 1961 roku mieszkańcy wsi zaobserwowali wzmożoną aktywność wopistów wbijających nowe, betonowe słupy na granicy i rozciągających między nimi zasieki z drutu kolczastego. Mówiono, że to przygotowania do wielkiej akcji przymusowego wysiedlania "niepożądanych elementów". Nie wszyscy chcieli się przekonać na własnej skórze, czy to prawda, czy tylko jeszcze jedna, nowa plotka.

Wieczorem 2. października 1961 roku 53 mieszkańców wsi liczącej wtedy około trzystu dusz, uciekło do odległej o zaledwie tysiąc metrów od ich chałup Dolnej Saksonii. Wopiści już wtedy mieli rozkaz strzelania do uciekinierów, ale wykazali karygodny brak czujności i nie wykryli zbiegów, którzy lepiej od nich znali teren. Parę lat temu nakręcono paradokumentalny film o tej ryzykownej, ale uwieńczonej powodzeniem ucieczce.

Trudna przeszłość  

Wysiedleni, którzy podporządkowali się rozkazom władz, zostali napiętnowani na całe życie. Rodzinę Irmgard Ohnesorge przesiedlono do wsi w pobliżu Weimaru. W Günterode, mieli duże gospodarstwo i byli właścicielami wioskowej gospody. Teraz licząca jedenaście osób rodzina musiała gnieździć się w małym mieszkaniu nad chlewnią u gospodarza, któremu kazano uważać na "przestępców"  i "elementy aspołeczne".

Flash-Galerie Aktion Kornblume
"Uszczelniona" wieś Böseckendorf po zakończeniu operacji "bławatek" pod koniec 1961 rokuZdjęcie: Grenzlandmuseum Eichsfeld

Pojedyncze przypadki wysiedleń zdarzały się także w latach późniejszych. W Wendenhausen od 1276 roku był duży majątek ziemski Schafloh i dwór, który - na nieszczęście - leżał w pasie, który w ramach akcji uszczelniania granicy stał się pasem śmierci.

Jak można się łatwo domyśleć, rodzinę właścicieli majątku wysiedlono; jak na ironię do sąsiedniej wsi, a zabudowania wojsko zrównało z ziemią. Helmut Montag, do dnia wysiedlenia pan na włościach, a potem już tylko sublokator na cudzym, do dziś się nie może z tego otrząsnąć.

Niemal każdy z wysiedlonych z pasa przygranicznego cierpi na zaburzenia posttraumatyczne. Nawet jeśli mają one stosunkowo łagodny przebieg, na pewno nie ułatwiają życia. Jedna z wysiedlonych mówi, że kiedy wybiera się w podróż, zawsze ma wrażenie, że może z niej nie wrócić...

Susanne von Schenck / Andrzej Pawlak

red.odp.: Alexandra Jarecka