1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

190109 Obama Deutschland

Andrea Grunau /aj22 stycznia 2009

Żaden amerykański prezydent nie wzbudził od czasów J. F. Kennedyego tyle entuzjazmu. Również w Niemczech większość polityków cieszy się z nadchodzącej ery Baracka Obamy. Eksperci są bardziej wstrzemięźliwi.

https://p.dw.com/p/Gc8l
Obama Barack 18 lipca 2008 przed Kolumną Zwycięstwa w Berlinie
Obama Barack 18 lipca 2008 przed Kolumną Zwycięstwa w BerlinieZdjęcie: AP/DW

Kiedy Barack Obama odwiedził w lipcu ubiegłego roku Berlin, już wtedy przyjęto go entuzjastycznie. 200.000 osób wiwatowało na jego cześć pod "Kolumną Zwycięstwa". Miliony Niemców drżały nad wynikiem wyborów nocą 4 listopada. Ostateczne zwycięstwo Obamy rozbudziło euforyczne oczekiwania:

- "Jeśli uda mu się zrealizować chociażby połowę rzeczy, które obiecał, będzie to równoznaczne z ogromnym krokiem do przodu dla całego świata. I z tego powodu bardzo się cieszę" - twierdzi jeden z zapytanych przechodniów. Optymizm udzielił się też prezydentowi Niemiec Horstowi Köhlerowi:

- "To wielka szansa, by stosunki niemiecko-amerykańskie wypełniły się przekonywującą treścią. To jest wielka szansa nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, lecz również dla Niemiec oraz całego świata" - komentował prezydent.


Zimny prysznic

W tym momencie uwaga bońskiego politologa profesora Christiana Hacke, że Barack Obama ma zobowiązania przede wszystkim wobec własnego kraju, działa jak zimny prysznic:

- "Możemy być pewni , że ten człowiek, który podbił serca wszystkich, jest jednocześnie świadom tego, że swoją charyzmę i zdolności wykorzysta również do reprezentowania interesów amerykańskich" - przestrzega ekspert.

Minister spraw zagranicznych Niemiec Frank Walter Steinmeier
Niemiecki minister spraw zagranicznych, Frank Walter SteinmeierZdjęcie: AP

Nie odstrasza to ministra spraw zagranicznych Niemiec Franka Waltera Steinmeiera:

- "Jego propozycje dotyczące ochrony klimatu, bezpieczeństwa energetycznego, polityki zbrojeń oraz współpracy z międzynarodowymi organizacjami odpowiadają naszym wyobrażeniom i dlatego cieszymy się, że będziemy współpracować z nowym rządem Stanów Zjednoczonych".


Nie ma powodów do paniki

We wspomnianych wyżej punktach brakowało dotąd zgodności stanowisk między Niemcami oraz administracją prezydenta Busha. A jednak nie wszystkie wyobrażenia Baracka Obamy odpowiadają wyobrażeniom niemieckiego rządu. Jeszcze latem w Berlinie Obama zapowiedział, że zamierza pozyskać do działań w Afganistanie więcej europejskich i niemieckich żołnierzy. Wizja ta musi budzić zrozumiałą nerwowość u niejednego niemieckiego polityka. Pomimo to minister obrony Franz Josef Jung liczy na wyrozumiałość amerykańskich sojuszników:

- "Nie ma powodu do paniki. Rzeczywistość wygląda tak, że nasza współpraca z USA bazuje na wzajemnym zaufaniu i taka będzie też w przyszłości".

Również Karsten Voigt, koordynator ds. stosunków z USA, nie dostrzega niebezpieczeństwa konfliktu z tytułu zwiększenia kontyngentu niemieckich żołnierzy w południowym Afganistanie.

-"Doradcy Obamy wiedzą, że szczególnie w roku poprzedzającym wybory, w niemieckim Bundestagu nie będzie większości, która poparłaby stały udział niemieckich oddziałów w Afganistanie. Dlatego nie zwrócą się do Niemiec z tym żądaniem".


Sceptyczna lewica

Gregor Gysi, przewodniczący niemieckiej "Partii Lewicy"
Gregor Gysi, przewodniczący "Partii Lewicy"Zdjęcie: AP

Czy oznacza to, że współpraca z nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych i jego administracją będzie lepsza? Gregor Gysi, przewodniczący niemieckiej "Partii Lewicy", nie podziela powszechnej euforii.

- "Zdaję sobie sprawę, że Obama będzie miał do czynienia z tymi samymi służbami specjalnymi, co jego poprzednik Bush, z tą samą armią, z tą samą administracją, gospodarką i bankami. W związku z tym, nie oczekuję żadnych gruntownych zmian, które miałby nas utrzymywać w stanie permanentnego zdumienia".

Tymczasem zdaniem szefa Frakcji Zielonych, Fritza Kuhna, rząd Obamy jest w stanie zaskoczyć Niemców, przynajmniej jeśli chodzi o politykę energetyczną:

- "Prezydent Obama będzie musiał stworzyć nowe miejsca pracy. Do tego potrzebuje gigantycznego wzrostu gospodarczego. Ponieważ Stany Zjednoczone są daleko z tyłu, jeśli chodzi o politykę energetyczną, dlatego Obama będzie chciał stworzyć miliony miejsc pracy w tym sektorze. Dla Niemców, którzy przypisują sobie wiodącą rolę w dziedzinie energii odnawialnych i zamierzają ją jeszcze długo utrzymać, to sygnał, że dojdzie tu do wielu zmian".


Protekcjonizm niemile widziany

Niemiecka kanclerz Angela Merkel
Kanclerz Niemiec, Angela MerkelZdjęcie: AP

W przypadku, kiedy polityka Stanów Zjednoczonych miałaby źle wpłynąć na niemiecki przemysł motoryzacyjny, kanclerz Angela Merkel przewiduje przeprowadzenie poważnych rozmów z nowym prezydentem. - "Nie zamierzamy przyglądać się latami temu, jak amerykański przemysł samochodowy utrzymywany jest przy życiu dzięki miliardom dolarów"- mówi Merkel. Pomimo to szefowa rządu niemieckiego wchodzi w nową współpracę z przekonaniem, że będzie ona udana.

- "Jestem przekonana, że na bazie głębokiej przyjaźni i partnerstwa, jakie istnieją między Republiką Federalną Niemiec oraz Stanami Zjednoczonymi jesteśmy w stanie rozwiązać wszelkie problemy".

Kryzys finansowy i gospodarczy, konflikty wojenne w Iraku, Afganistanie i na Bliskim Wschodzie to poważne problemy i ogromne zadania. Dlatego nie tylko boński politolog profesor Christian Hacke ostrzega przed przesadzonymi oczekiwaniami w stosunku do prezydenta Ameryki, który miałby tę sytuację uzdrowić.

- "Oczekiwania wobec Obamy są ogromne, ale nie miejmy złudzeń, bo przecież nie dokona on cudów".

Na ile nowy prezydent USA spełni te wielkie oczekiwania a ile racji będą mieli sceptycy pokażą już najbliższe miesiące.