1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Nikt nie wie dokładnie, ilu ludzi ginie w wojnach tego świata [WYWIAD]

Iwona-Danuta Metzner29 października 2013

Liczbę zabitych w działaniach wojennych podaje się jedynie w przybliżeniu. Kto się tym zajmuje i jakie stosuje się kryteria? Wywiad z politolożką z Greifswaldu.

https://p.dw.com/p/1A7wC
A woman reacts while Security forces inspect the scene of a bomb attack on Shiite pilgrims, killing and wounding scores of people, police said, near the southern port city of Basra, Iraq's second-largest city, 550 kilometers (340 miles) southeast of Baghdad, Iraq, Saturday, Jan. 14, 2012. It was the latest in a series of attacks during Shiite religious commemorations that threaten to further increase sectarian tensions just weeks after the U.S. withdrawal. (Foto:Nabil al-Jurani/AP/dapd)
Zdjęcie: dapd

Porównywanie prac badawczych na temat ofiar wojen może przynieść zaskakujące wyniki. W różnych pracach na temat tych samych działań zbrojnych można się spotkać z całkowicie sprzecznymi danymi na temat liczby zabitych.

Prof. Margit Bussmann z Uniwersytetu w Greifswaldzie wyjaśnia sposoby opracowywania takich statystyk, ale i uwypukla pułapki, jakie czyhają na statystyków.

Deutsche Welle: Wielu ludzi ginie w czasie wojny. Gorzej, gdy trzeba podać dokładną liczbę zabitych.

Margit Bussmann: To prawda, że ustalenie dokładnych danych liczbowych nie jest łatwe. W zasadzie korzystamy z dwóch metod. Albo grupy badawcze ustalają liczbę zabitych w czasie działań wojennych na podstawie raportów, to znaczy naukowcy opierają się na doniesieniach korespondentów, materiale archiwalnym na temat zabitych w czasie wojny, tudzież na informacjach organizacji pozarządowych. Autorzy znanych nam prac w tej dziedzinie sprawdzają kilka źródeł i je ze sobą porównują.

Inną możliwością są ankiety. W takiej sytuacji ekipy badaczy wybierają wyrywkowo gospodarstwa domowe w zapalnym regionie i odwiedzają je. Mieszkańców pytają, czy w czasie działań wojennych nie stracili bliskich. Na podstawie tych danych przyjmuje się szacunkową liczbę zabitych.

Margit Bussmann, Politikwissenschaftlerin an der Uni Greifswald Copyright: Jan Meßerschmidt
Prof. Margit BussmannZdjęcie: Jan Meßerschmidt

DW: Takie ankiety przeprowadzili badacze z USA, Kanady i Iraku. Według niedawno opublikowanej pracy, do lipca 2011 roku w wojnie irackiej zginęło prawie 500 tys. osób. Z innej pracy (Iraq Body Count), która opiera się na doniesieniach massmediów, wynika, że do grudnia 2012 roku zginęło 110 tys. Skąd się biorą aż takie dysproporcje?

Residents carry a coffin during the funeral of an Iraqi soldier in Baghdad April 25, 2013. The soldier was killed on the second day of clashes following the storming of a Sunni Muslim protest camp by Iraqi forces, in Hawija, near Kirkuk, 170 km (100 miles) north of Baghdad. REUTERS/Wissm al-Okili (IRAQ - Tags: CIVIL UNREST POLITICS MILITARY)
Kirkuk, Irak, 2013Zdjęcie: Reuters

M.B.: Najpierw trzeba sprawdzić, co się właściwie badało. Aż tak rozbieżne wyniki mogły wziąć się z tego, że prawdopodobnie zastosowano w obu pracach różne metody badań. W zbiorze danych, które bazują na doniesieniach korespondentów, uwzględnia się jedynie bezpośrednie ofiary działań wojennych. To znaczy, że liczy się tylko tych, którzy zginęli na skutek bezpośredniego zastosowania przemocy. Do tej grupy zalicza się żołnierzy, którzy zginęli w walce i osoby cywilne, które dostały się na linię ognia.

Z kolei ankieta obejmuje też często pośrednie ofiary, które zmarły w późniejszym okresie wskutek następstw wojny. W tej grupie uwzględnia się też ofiary głodu i chorób. Jakkolwiek nie jest wykluczone, że fala głodu i epidemie wybuchłyby również niezależnie od wojny.

Decydujący przy tego typu ankietach jest dobór gospodarstw domowych. Jeśli chodzi o dotychczasowe prace badawcze na temat Iraku trzeba przyjąć, że ankiety przeprowadzano jedynie w gospodarstwach domowych, położonych przy głównych arteriach, albo w okolicach, gdzie częściej dochodziło do działań zbrojnych. To może wypaczyć rzeczywisty obraz. Choć problematyczne mogą być również prace, które opierają się tylko na doniesieniach korespondentów.

Poważne instytucje gromadzące tego typu dane są w swoich interpretacjach niezwykle ostrożne. Starają się uwzględniać jedynie potwierdzone informacje. Trzeba na przykład mieć świadomość, że korespondenci nie docierają do bardziej odległych zakątków danego kraju. Przeważnie przebywają w stolicach. Nie można też zapomnieć, że korespondenci wojenni często korzystają z informacji przekazanych im przez zwaśnione strony. Wiadomo, że obie strony mają w tym swój interes, żeby albo zaniżyć, albo zawyżyć liczbę ofiar. Liczba ofiar jest zawsze sprawą polityczną.

Aug. 27, 2013 - U.S. military forces are ready to strike Syria if President Barack Obama gives the order, Defense Secretary Chuck Hagel said Tuesday. 'We are ready to go,' Hagel said. The announcement comes following Secretary of State John Kerry's statement Tuesday that President Bashar al-Assad and his forces had deployed chemical weapons in an attack that killed hundreds last week. PICTURED: Aug. 21, 2013 - Ghouta, Syria - Corpses are buried in mass graves after 1,300 people were killed by nerve gas in the Damascus suburb of Ghouta, in August 21, 2013
Ghouta, Syria, 2013Zdjęcie: picture alliance/ZUMA Press

DW: Według szacunków m.in. Międzynarodowego Czerwonego Krzyża udział cywilnych ofiar wojen zwiększył się w okresie ostatnich stu lat z 5 do 90 procent. Czy to możliwe?

M.B.: Trudno mi powiedzieć, w jaki sposób mogło dojść do tak dramatycznego, 85-procentowego wzrostu ofiar cywilnych. Również w czasie I i II wojny światowej zginęło wiele osób cywilnych. Osobiście uważam, że nie nastąpiły w tym względzie prawie żadne zmiany. Prawdopodobnie porównano ze sobą liczby, które są nieporównywalne.

Margit Bussmann jest profesorem na wydziale Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie w Greifswaldzie. Wraz z prof. Geraldem Schneiderem z Uniwersytetu w Konstancji badała liczbę zabitych i rannych osób cywilnych, które zginęły w blisko 20 wojnach domowych.

DW / Iwona D. Metzner

red. odp.: Małgorzata Matzke