Niklas Frank: „Niemcy musieli wiedzieć, dokąd to prowadzi”
1 września 2018To nazwisko mogło Niklasa Franka unicestwić, podobnie jak zrobiło z jego rodzeństwem. Brat został alkoholikiem, siostra popełniła samobójstwo. Oboje nie byli zdolni nosić nazwiska, które odziedziczyli po swoim ojcu Hansie Franku. Gubernator generalny w Polsce okupowanej przez hitlerowskie Niemcy, został skazany 1946 r. w procesie norymberskim na karę śmierci przez powieszenie.
Jednak dziennikarz i publicysta Niklas Frank nie tylko nie ugiął się z racji nazwiska pod ciężarem odpowiedzialności, lecz stawił czoło historii ojca i swojej. Przecież mógł skryć się za innym nazwiskiem, ale nie chciał. „To utrzymujące się milczenie w Niemczech działało mi coraz bardziej na nerwy. Nie mogłem tego wytrzymać – tłumaczy.
„Wysoce wykształcony człowiek i prawdziwy zbrodniarz”
W 1987 r. ukazała się książka autorstwa Niklasa Franka zatytułowana: „Mój ojciec Hans Frank” poświęcona ojcu i jego zbrodniom. Autor zamierzał rzeczywiście rozliczyć się z ojcem. Chciał go skonfrontować ze wszystkim, co o nim znalazł. „Zwracałem się do niego w książce na „ty”. Zamierzał ojcu udowodnić, że „był on co prawda wysoko wykształconym człowiekiem, ale prawdziwym zbrodniarzem”.
Generalnego Gubernatora Hansa Franka nazywano „rzeźnikiem Polski”. Za jego władzy w Generalnej Gubernii doszło do utworzenia czterech obozów zagłady: w Bełżcu, Sobiborze, Treblince i Majdanku, które dały podstawy Holokaustowi. Jak podkreślał minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels „Frank nie rządził, on panował”. A pełnię władzy wykorzystywał do bogacenia się bez umiaru kosztem swoich ofiar.
Zdjęcie ojca w kieszeni
Przestępstwa ojca zmusiły Niklasa Franka niejako do rozrachunku z rodzicami. „Pomyślałem, że muszę opowiedzieć jak rodzina, w której przypadkowo się urodziłem, z powodu kariery ojca straciła poczucie moralności – tłumaczy Niklas Frank.
Jak mówi, do dzisiaj nosi przy sobie zdjęcie ojca. Ma ku temu dwa powody: „po pierwsze, by mieć pewność, że psubrat naprawdę nie żyje, po drugie, bo się do mnie coraz bardziej wyszczerza, kiedy tak leży na kocu po egzekucji z ukręconym karkiem, ponieważ jego idee oraz ideologia nie przestały wraz z jego śmiercią istnieć, lecz dalej żyją w Niemczech”. Niklas Frank jest przekonany, że „narodowy socjalizm nie został w pełni przezwyciężony”.
Siłę, by zmierzyć się z ojcem, publicysta zawdzięcza szczęśliwym okolicznościom. „Bardzo wcześnie zdystansowałem się od mojego ojca, ponieważ w pierwszych latach nie wierzył, że jestem jego synem, lecz synem jego najlepszego przyjaciela. Na moje szczęście odnosił się do mnie z rezerwą, a ten dystans mnie uratował – wspomina Niklas Frank.
Najbardziej złościło go, że ojciec do końca nie żałował popełnionych zbrodni. „Zgodnie z zarządzeniem III Rzeszy był zastępcą Hitlera w Generalnej Gubernii. Ponosił odpowiedzialność polityczną za każdego zabitego i wcale tego nie żałował”
Niklas Frank z dystansem odnosił się wobec swojej matki Brigitte, która zmarła w 1959 r. i którą uważał za „bezwzględnego człowieka”. Wykorzystywała konsekwentnie pozycję męża. Również ona „bogaciła się dzięki zrabowanym rzeczom i rozkoszowała się tym”. Jednak po zakończeniu wojny nigdy nie gloryfikowała okresu III Rzeszy oraz nie idealizowała męża. Niklas Frank podkreśla, że „Oczywiście, że była winna, gdyż jak wszyscy narodowi socjaliści doskonale wiedziała, że to, co się wydarzyło, było bezprawiem” -
„Uchodźcy pozwalają rozpoznać, co stale w nas siedzi”
Istotnym warunkiem pojawienia się nazistów, był zdaniem Niklasa Franka brak odwagi cywilnej. Brakowało mu jej w Niemczech w okresie nazizmu i brakuje mu jej także dzisiaj. „Widocznie zawsze byliśmy narodem podatnym na autorytety. Dlatego posiadamy dzisiaj najlepszą, jak dotąd, demokrację – chociaż jest ona obecnie w niebezpieczeństwie – ponieważ chętnie jesteśmy posłuszni, uważa Frank. Z tego powodu powątpiewa on obecnie w demokratyczność swoich rodaków. „Wcześniej byli posłuszni narodowemu socjalizmowi” i dzisiaj jest podobnie. „Nagle popularna jest demokracja, więc róbmy demokrację. Ale ona nie wypływa z pobudek wewnętrznych, lecz jest narzucona i dlatego temu nie ufam – tłumaczy dziennikarz i publicysta.
O powierzchownym charakterze niemieckiej demokracji, świadczy, jego zdaniem, sposób, w jaki Niemcy obchodzą się z uchodźcami. „Raptem właśnie uchodźcy wyzwalają w nas to wszystko, co w nas niezmiennie siedzi – mówi Niklas Frank. Lektura codziennych gazet budzi w nim wściekłość. „My Niemcy wiemy dokładnie, dokąd prowadzi brak odwagi cywilnej, mianowicie do komór gazowych. Musieliśmy o tym wiedzieć, ale nic sobie z tego nie robimy”.