1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemieckie reparacje

27 sierpnia 2004
https://p.dw.com/p/BIOP
Prasa niemiecka
Prasa niemiecka

Na dzisiejszym posiedzeniu Sejm głosował w sprawie uchwały o niemieckich reparacjach i tej właśnie sprawie, poświęcona

jest obszerna relacja warszawskiego korespondenta monachijskiej “Süddeutsche Zeitung” Thomasa Urbana. Przypomina on najpierw historię uchwały, wymuszonej na rządzących socjaldemokratach przez konserwatywno- nacjonalistyczną opozycję. To, że nie odpowiada ona zamysłom premiera Belki, trzeźwo myślącego profesora ekonomii, który nie chce wystawiać na szwank swych dobrych stosunków z niemieckimi politykami i – przede wszystkim – niemieckimi kołami gospodarczymi, jest oczywiste. Równie oczywiste jest, pisze dalej Thomas Urban w “Süddeutsche Zeitung”, że premier Belka doskonale zdaje sobie sprawę z różnicy pomiędzy uchwałą polskiego parlamentu w sprawie reparacji, a roszczeniami odszkodowawczymi niemieckich wypędzonych i prywatnej kancelarii adwokackiej, mającej formalnie charakter spółki komandytowej, “Powiernictwo Pruskie”. Tymczasem polska opozycja nie chce dostrzec, że ani Związek Wypędzonych Eriki Steinbach, ani “Powiernictwo Pruskie” Rudiego Pavelki nie mają poparcia politycznego żadnej z partii w Bundestagu.

Podobnie zachowuje się większość polskiej prasy, piszącej po prostu o Niemcach, którzy“nie chcą uznać wyników drugiej wojny światowej”.

I na nic zdają się tu argumenty, że kwestię niemieckich reparacji wojennych uregulowano podczas konferencji czterech mocarstw w Poczdamie w roku 1945, i że rząd PRL zrzekł się ich oficjalnie w roku 1953. Można naturalnie argumentować, że podczas konferencja poczdamskiej Polsja była tylko przedmiotem, a nie podmiotem, a PRL nie była państwem suwerennym, ale nawet wtedy nie wolno nie dostrzegać faktu, iż żądania odszkodowawcze Związku Wypędzonych i “Powiernictwa Pruskiego” popiera – uwaga! – mniej niż jeden, tak jest, jeden procent Niemców, którzy utracili majątki i nieruchomości na wschodnich terenach byłej Trzeciej Rzeszy! Istota obecnego sporu, twierdzi Thomas Urban, polega na czymś innym. Chodzi o odmienne spojrzenie na powojenne “przesunięcie Polski na zachód”, jakże obrazowo zademonstrowane swego czasu przez Churchilla Stalinowi przy pomocy trzech zapałek. Z wyjątkiem garstki starych “wiecznie wczorajszych” i równie nielicznych młodych neonazistów, oraz grupy działaczy Związku Wypędzonych, większość społeczeństwa Republiki Federalnej jest zdania, że utrata ta korzyść Polski wschodnich terenów Trzeciej Rzeszy, zamieszkałych przed wojną przez ponad dziesięć milionów Niemców, stanowi de facto rodzaj reparacji i odszkodowania za polskie straty podczas wojny, zawinionej przez stronę niemiecką. Tymczasem – jak pisze w “Süddeutsche Zeitung” Thomas Urban – polska prawica, pielęgnująca starannie mit o “odwiecznym, niemieckim wrogu” twierdzi, iż Polska ma historyczne prawa do Śląska, Pomorza i Mazur, i że to nie ona ponosi odpowiedzialność za wybuch drugiej wojny światowej i związane z nią ofiary, zniszczenia i straty, za które do tej pory nie doczekała się należnych jej odszkodowań. Dlatego Warszawa musi

domagać się ich od Berlina. Koniec, kropka. W rezultacie ta sprawa

stanie się automatycznie ważnym tematem w najbliższych wyborach

parlamentarnych w Polsce i nadal będzie zatruwać klimat polityczny między sąsiadami przez Odrę - twierdzi warszawski korespondent

monachijskiej "Süddeutsche Zeitung".