1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kościół a II wojna światowa

28 sierpnia 2009

Atak Hitlera na Polskę 1 września 1939 roku i popełnione tam zbrodnie były jawnym pogwałceniem wszelkich norm cywilizacyjnych. Jednak żaden katolicki biskup w Niemczech nie odważył się skrytykować reżymu.

https://p.dw.com/p/JJaR
Napad Niemiec na Polskę - pancernik "Schleswig-Holstein" ostrzeliwuje WesterplatteZdjęcie: picture-alliance / akg

Katolicka Agencja Informacyjna KNA przeprowadziła na ten temat wywiad z historykiem Andreasem Holzem. Był on odpowiedzialny za dział badań specjalnych "Doświadczenia wojenne - wojna a społeczeństwo w czasach nowożytnych", które przeprowadzono w Tybindze.

KNA: Panie profesorze, jak zareagowali biskupi katoliccy w Niemczech na wybuch drugiej wojny światowej? Czy były jakieś różnice w porównaniu z wojną z 1914 roku?

Holzem: Najnowsze badania pokazują, że biskupi i duchowni katoliccy nie przyjęli wybuchu pierwszej wojny światowej z entuzjazmem. W licznych kazaniach ostrzegali przed wyzwaniami i niebezpieczeństwami, jakie niosą ze sobą działania wojenne. W 1939 roku w związku z zapowiadającym się nowym europejskim konfliktem nastroje były jeszcze bardziej pesymistyczne.

KNA: Czy biskupi niemieccy zajęli polityczne stanowisko?

Holzem: Wszyscy starali się jak tylko mogli unikać tego tematu. Tylko biskup von Galen z Münster stwierdził, że wojna, którą przerwał "niesprawiedliwy pokój" z Wersalu w 1918 roku, została ponownie podjęta. To było coś w rodzaju usprawiedliwienia.

KNA: Modlono się z ambon o zwycięstwo?

Holzem: Nie, biskupi modlili się za sprawiedliwy pokój, ale nie żądali wycofania się z wojny. Nie do pomyślenia było, by Kościół mógł potępić działania wojenne i podważyć stanowisko władzy.

Wojska Wehrmachtu parły do 1942 roku na wschód
Według najnowszych danych IPN na skutek rozpętanej przez Niemców wojny zginęło co najmniej 5,7 mln PolakówZdjęcie: AP

KNA: Czy postawa ta wynikała z przekonania o wojnie sprawiedliwej?

Holzem: To wyjaśnienie byłoby niewystarczające. Biskupi nie nazwali tej wojny "wojną sprawiedliwą". Hołdowali jedynie zasadzie, że dobry chrześcijanin jest posłuszny władzy zwierzchniej i nie krytykuje jej tak długo, jak długo wojna nie jest jawnie niesprawiedliwą. Dlatego nie wątpiono w jej słuszność. Podobne podejście było rozpowszechnione podczas I wojny światowej również we Francji, w Austro-Węgrzech czy w Rosji.

KNA: Nie było żadnych wątpliwości, pomimo zbrodni w Polsce?

Holzem: Pytaliśmy się niejednokrotnie, dlaczego bitwa pod Verdun podczas I wojny światowej nie położyła kresu teologicznej nauce o wojnie sprawiedliwej. Są zapiski francuskich kapelanów z tego okresu, którzy byli kompletnie straumatyzowani i wyczerpani. Poddawali oni w wątpliwość wypowiedzi Kościoła na temat wojny. Nie znajdowali też odpowiedzi na pytanie: jak taka rzeź może odbywać się w zgodzie z wolą Boga? Jednak nie potrafili oni po zakończeniu wojny przebić się z tym i innymi pytaniami. Francuskie zwycięstwo uniemożliwiło jakiekolwiek dalsze refleksje na ten temat.

KNA: Ale niemieccy katolicy już w 1933 roku przeczuwali, że naziści nie są im przychylni ...

Holzem: Najpóźniej w 1937 roku wszyscy wiedzieli, że państwo nie jest nastawione wobec Kościoła życzliwie. Dlatego biskupi byli tak powściągliwi, kiedy wybuchła wojna. Katolicy znaleźli się w trudnej sytuacji: z jednej strony jako Niemcy mieli nadzieję na korzystniejsze zakończenie wojny, jak to z 1918 roku. Z drugiej strony pragnęli szybkiego pokonania hitlerowskiego reżimu. Po tym, jak rozprawiał się on z polskim Kościołem, musieli bowiem zrozumieć, że także im grozi z jego strony niebezpieczeństwo. Jednocześnie wojska Wehrmachtu maszerowały na wschód, odnosząc do 1942 roku zwycięstwo po zwycięstwie. Niemieckim katolikom trudno było zatem uwolnić się od myślenia w kategoriach posłuszeństwa i ofiary.

Clemens August Graf von Galen
Clemens A. von Galen w 1941 roku jako jedyny niemiecki biskup publicznie zaprotestował przeciwko zbrodniom neonazistów. Nic mu nie zrobionoZdjęcie: dpa

KNA: A przecież już w pierwszych dniach wojny w Polsce można było się przekonać, jak zbrodniczo obchodziły się hitlerowskie władze okupacyjne z polskimi katolikami i duchownymi?

Holzem: I niemieccy biskupi reagowali na to. Nie brakowało dyplomatycznych inicjatyw z Watykanu i protestów papieża. Niestety nie były one ani głośne ani podane w czytelnym języku. Naziści nie zamierzali na nie reagować. Zbrodnie w Polsce dawały niemieckim biskupom przedsmak tego, jak w razie zwycięstwa reżim hitlerowski obejdzie się potem z katolikami w Niemczech. Szczególnie przewodniczący niemieckiego Episkopatu kardynał Bertram unikał ryzyka konfrontacji. Biskup Galen oraz jego berliński kolega biskup Preysing postrzegali to inaczej, nie mieli jednak szans się przebić.

KNA: Jak zareagowali biskupi na wejście niemieckiej armii do Rosji?

Holzem: W niemieckim katolicyźmie nie było mentalności krucjat, nie było jednocześnie jasnego sprzeciwu. Owszem, obiecywano sobie rekatolizację Rosji, a bolszewizm postrzegano jako zagrożenie. Ale biskupi, duchowni i kapelani pisali też o wewnętrznym bolszewiźmie i oskarżali także narodowy socjalizm o antykatolicki charakter. Komunizm i narodowy socjalizm były oznakami upadku świata, który oddalał się coraz bardziej od Boga i chrześcijaństwa.

KNA: A zatem po obu nie można się było spodziewać niczego dobrego?

Holzem: Dlatego reagowano na sytuację w sposób bardzo religijny. Wojna, służba wojskowa były pokutą, ofiarą, drogą krzyżową. Katolicki żołnierz postrzegał siebie jako wojownika w imię Chrystusa. Zamiast narodu wyimaginowanym celem była kultura chrześcijańska. Ta koncepcja odegrała po wojnie dużą rolę w polityce Konrada Adenauera, wielu chadeckich polityków oraz przekonanych Europejczyków.

KNA: A zatem po wojnie niezbędne było przeorientownie się teologii na nowo?

Holzem: To, czego nie udało się przeforsować po bitwie pod Verdun, trzeba było zrobić po zakończeniu II wojny. Przyniosła ona ze sobą takie spustoszenie cywilizacyjne, że nie można było dłużej patrzeć na nią przez pryzmat przyzwolenia Bożego, sądu, pokuty. Jaki dawałoby to obraz Boga? Pomimo to kościół katolicki jeszcze w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku podtrzymywał opinię, że bolszewizm oraz narodowy socjalizm są zwyrodnieniami w świecie, który staje się coraz bardziej świecki. Kościół czuł się potwierdzony w swoich ostrzeżeniach przed nowoczesnością i postrzegał siebie ostatecznie jako zywcięzcę. Jego zdaniem należało doprowadzić znowu do odrodzenia chrześcijaństwa i rekatolizacji Europy. Kościół potrzebował przed II Soborem Watykańskim teologii, która mogłaby stworzyć podwaliny nowej teologii na czas po Auschwitz.

rozmawiał Christoph Arens (KNA) / jar

red.odp. Henryk Buschau