1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecki ekspert ds. tajnych służb: "To prawdziwy skandal"

Andrzej Pawlak5 lipca 2014

Zwerbowanie przez USA pracownika BND to skandal, twierdzi niemiecki ekspert ds. tajnych służb.

https://p.dw.com/p/1CWKz
Erich Schmidt-EenboomZdjęcie: picture alliance/Eventpress Stauffenberg

Deutsche Welle: 31-letni pracownik Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) został zwerbowany przez Amerykanów i szpiegował komisję Bundestagu ds. afery podsłuchowej NSA. Czy to normalna sprawa w świecie tajnych służb, czy też mamy do czynienia ze skandalem?

Erich Schmidt-Eenboom: To prawdziwy skandal. Przede wszystkim dlatego, że amerykańscy agenci działający w Niemczech nie są traktowani przez Federalną Służbę Wywiadowczą jako przeciwnicy, tylko pracownicy zaprzyjaźnionych służb i dlatego przymyka się oko na niektóre ich działania, które w innych okolicznościach można by potraktować jako działalność agenturalną. Ale jeśli Amerykanie napuszczają pracownika BND na komisję śledczą Bundestagu, a więc organ konstytucyjny, to jest to bezprecedensowe przekroczenie granic współpracy sojuszniczych służb i nadużycie zaufania partnera.

Jeśli to się potwierdzi, to jakie konsekwencje, Pańskim zdaniem, będzie to miało dla stosunków niemiecko-amerykańskich?

Na pewno obciąży to poważnie stosunki na płaszczyźnie politycznej. Natomiast na płaszczyźnie stosunków między tajnymi służbami obu państw to sądzę, że sprawa ta zostanie potraktowana w kategoriach zawodowych. Czyli zwycięży przekonanie, że służby tak właśnie działają i po okresie pewnego ochłodzenia kontaktów wszystko potoczy się po staremu.

Ten pracownik BND miał szczególnie pilnie obserwować komisję śledczą Bundestagu ds. afery podsłuchowej NSA. Co takiego w jej pracy tak bardzo interesuje Amerykanów?

Bardzo wiele spraw. Po pierwsze, strona amerykańska chciałaby mieć pewność, że jeśli Edward Snowden przekaże członkom tej komisji jakieś informacje, to nawet jeśli nastąpi to na jej tajnym posiedzeniu, oni też uzyskają do nich dostęp. Po drugie Amerykanie chcą wiedzieć, w jakim zakresie BND informuje niemieckich parlamentarzystów o jej współpracy z NSA, która, jak wiemy, jest opatrzona klauzulą tajności. Mówiąc najogólniej: Amerykanom chodzi o to, aby wiedzieć o pracach komisji tyle, by odpowiednio wcześnie mogli przygotować się pod względem medialnym na jej raport końcowy ws. afery podsłuchowej NSA.

Czy ta sprawa odbije się również na dalszych pracach komisji?

Z pewnością nie zaskoczyło to komisji, która zawsze musiała pracować w przeświadczeniu, że wszystko co robi, żywo interesuje także wiele obcych, tajnych służb. Nie tylko w USA. Dlatego byłoby wskazane, żeby wykluczyć z jej posiedzeń, przynajmniej tych prowadzonych przy drzwiach zamkniętych, przedstawicieli najrozmaitszych władz i instytucji, którzy i tak już wywierają na nią zbyt duży wpływ.

Na początku tej afery pojawiły się przypuszczenia, że zatrzymany pracownik BND szpiegował także na rzecz Rosjan. Ta sprawa nie jest jeszcze wyjaśniona do końca, ale czy uważa Pan za możliwe, że podczas przesłuchania przyznał się do współpracy z NSA tylko dlatego, żeby odwrócić uwagę śledczych od jego prawdziwych mocodawców?

Nie sądzę, żeby tak było, ponieważ to można sprawdzić. Naturalnie, że w działalności wywiadowczej zdarzają się przypadki zwerbowania kogoś pod obcą flagą. Mówi się mu, że będzie pracować dla USA, ale w rzeczywistości został zwerbowany przez wywiad rosyjski. Tego nigdy nie można wykluczyć całkowicie.

W jaki sposób BND pozyskuje swoich pracowników? Tak, jak każda inna firma, czy w jakiś specjalny sposób?

W tej chwili tak, jak w każdym normalnym przedsiębiorstwie. To znaczy, że daje się ogłoszenie o poszukiwaniu kandydatów do pracy, że przyjmuje się i analizuje szczegółowo ich podania, przeprowadza rozmowy z kandydatami, a przed zatrudnieniem i potem dokładnie się ich prześwietla i kontroluje. Przede wszystkim pod kątem ich możliwej współpracy z obcymi służbami.

Na co zwraca się tu szczególną uwagę?

Na problemy w zachowaniu, czy nie nadużywają alkoholu, czy nie są hazardzistami, czy nie są zadłużeni. Sprawdza się także, czy mają krewnych i przyjaciół za granicą, a jeśli tak, to w jakich krajach. Sprawdza się ich charakter i sposób bycia i poszukuje się opinii o nich od osób, które zasługują na zaufanie. Wszystko to po to, aby nie ulegać pozorom i opierać się w ocenie danej osoby na faktach, które można zweryfikować w obiektywny sposób.

Jakie kary grożą w Niemczech agentom, których działalność wykryto?

To zależy od tego, co robili i jakie szkody spowodowali. W tym przypadku mamy do czynienia z działalnością na szkodę niemieckiego organu konstytucyjnego, a więc można założyć, że wymiar kary będzie bardzo wysoki. To znaczy: wieloletnie więzienie.

Czy to odosobniony przypadek, czy w przeszłości zdarzyły się podobne?

Amerykanie zawsze interesowali się życiem politycznym i społecznym w Niemczech, systemem militarnym. Nie można było im tego zabronić. Amerykanie zawsze też starali się pozyskać względy pracowników BND, ale nigdy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z przypadkiem, w którym funkcjonariusz BND szpieguje na rzecz USA niemiecki organ konstytucyjny.

Erich Schmidt-Eenboom jest publicystą, zajmującym się intensywnie od wielu lat działalnością tajnych służb. Na ten temat opublikował wiele książek i artykułów.

Marcus Lütticke / Andrzej Pawlak

red. odp.: Katarzyna Domagała