Niemiecki dylemat w sprawie Tajwanu
4 sierpnia 2022Z okien swojego biura Shieh Jhy-Wey widzi berlińską katedrę. Przedstawiciel Tajwanu w Niemczech urzęduje w najlepszej lokalizacji. Zaledwie półgodzinny spacer wystarczyłby, aby dotrzeć do ambasady Chińskiej Republiki Ludowej na brzegach Szprewy. Ale dla Shieh jest to dystas dzielący dwa światy. Jak mówi w wywiadzie z DW, aktualne napięcia między Chinami a Tajwanem nie dotyczą krajów, ale „dwóch systemów wartości: dyktatury i demokracji”.
Gdy na Tajwan udała się Nancy Pelosi, która jako spikerka Izby Reprezentantów USA jest przecież trzecią osobą w amerykańskim systemie rządowym, napięcia w trójkącie Pekin-Waszyngton-Tajpej eskalowały niemal do granic konfrontacji militarnej. A niemiecka polityka zagraniczna znów stoi w obliczu dylematu. Jeżeli Niemcy jasno sprzeciwią się agresywnej postawie Chin, to zaryzykują poważny konflikt z najważniejszym partnerem handlowym. Jeżeli zaś będą oszczędne w krytyce Pekinu, to deklaracje o kierowaniu się wartościami mogą wydać się niewiarygodne. Coraz trudniej będzie też trzymać się z dala od coraz bardziej gorącego konfliktu między wielkimi mocarstwami, USA i Chinami.
Niemiecka ambasador na dywaniku
W poniedziałek, 1 sierpnia, szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock jasno opowiedziała się po stronie Tajwanu. – Nie zaakceptujemy sytuacji, w której łamane zostanie prawo międzynarodowe, a duży sąsiad napadnie na mniejszego z pogwałceniem prawa międzynarodowego. I oczywiście dotyczy to także Chin – oświadczyła Baerbock przed konferencją ONZ w sprawie broni jądrowej w Nowym Jorku.
We wtorek, 2 sierpnia, niemiecka ambasador w Chinach Patricia Flor została wezwana do MSZ w Pekinie. Następnie napisała na Twitterze: „Dziś szczera rozmowa! Na spotkaniu z wiceministrem Deng Li podkreśliłam: Niemcy popierają politykę jednych Chin. Kontakty z tajwańskimi władzami są częścią tej polityki. Grożenie przemocą militarną jest nie do przyjęcia pod żadnym pretekstem, jak powiedziała minister spraw zagranicznych Baerbock”.
Polityka jednych Chin
To, że ambasador Flor mówi o „tajwańskich władzach”, a nie o tajwańskim rządzie, wynika z zasady polityki jednych Chin. Również dlatego w Niemczech nie ma ambasady Tajwanu, a jedynie „przedstawicielstwo Tajpej”. Nie istnieją także kontakty na wyższym szczeblu państwowym. Ani prezydent ani szef rządu nie są w Niemczech mile widziani, podobnie jak wiceprezydent czy ministrowie obrony i spraw zagranicznych Tajwanu. Nie wydaje się wiz przewodniczącym parlamentu i Sądu Najwyższego. Poparcie dla polityki jednych Chin należy do podstawowych zasad stosunków Pekinu z innymi stolicami.
Zgodnie z tą zasadą Niemcy nie uznają Tajwanu za niepodległe państwo. Tajwan uchodzi za część Chin. Tego trzyma się większość państw świata, w tym USA. Nawet Tajwan posługuje się oficjalną nazwą Republika Chińska, a w konstytucji uważa się za reprezentację całych Chin. Nie jest to zresztą całkiem dobrowolne, bo zmiana konstytucji mogłaby zostać uznana za oficjalną deklarację niepodległości. Zgodnie z uchwaloną w 2005 roku przez Pekin ustawą antysecesyjną mogłoby to stać się pretekstem do próby zjednoczenia przy użyciu przemocy części państwa, podzielonych w 1949 roku.
Intensywne kontakty
Mimo wąskich granic, narzuconych przez politykę jednych Chin, kontakty między Niemcami a Tajwanem są dość intensywne. MSZ podkreśla na swojej stronie internetowej, że Tajwan i Niemcy łączy partnerstwo wartości oraz bliskie i wypełnione treścią relacje gospodarcze, kulturalne i naukowe. RFN utrzymuje na wyspie swego rodzaju ambasadę w formie Niemieckiego Instytutu Tajpej. O Tajwanie wspomniano nawet w umowie koalicyjnej rządzących partii SPD, Zielonych i FDP. Na stronie 124. stwierdzono, że zmiana status quo w sprawie Tajwanu może nastąpić tylko pokojowo i w drodze wzajemnego porozumienia. „W ramach polityki jednych Chin, prowadzonej przez UE popieramy merytoryczny udział demokratycznego Tajwanu w organizacjach międzynarodowych” – zapisano w niemieckiej umowie koalicyjnej.
Jednak przyjaźń z partnerem w wartościach kończy się tam, gdzie zaczyna się polityka bezpieczeństwa. Od dziesięcioleci rząd federalny odrzuca możliwość dostaw uzbrojenia na Tajwan. Poza tą sferą interesy kwitną. Niemcy są największym partnerem handlowym Tajwanu w Europie. W 2021 roku wartość wymiany handlowej wyniosła prawie 22 mld euro. Tym samym Tajwan był na 25. miejscu wśród najważniejszych partnerów handlowych Niemiec.
Chiński filar niemieckiej gospodarki
Jednakże na pierwszym miejscu w tym rankingu jest Chińska Republika Ludowa. Wymiana z tym ogromnym rynkiem jest dwanaście razy większa niż z Tajwanem. W obliczu narastających sprzeczności między obu systemami oraz geostrategicznej rywalizacji między USA a Chinami zachodzi pytanie: jak długo chiński filar może jeszcze podtrzymywać niemiecki model biznesowy?
Już w 2019 roku UE stwierdziła w swojej strategii, że Chiny są jednocześnie partnerem, konkurentem i rywalem. Rywalizacja pomiędzy systemami coraz bardziej zyskuje na znaczeniu. Będzie to odzwierciedlone także w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, nad która pracuje niemieckie MSZ. W 2020 roku ówczesny rząd kanclerz Angeli Merkel przyjął nowe założenia polityki wobec regionu Indo-Pacyfiku, w których wiele się mówi o polityce bezpieczeństwa, partnerstwach strategicznych oraz „zaostrzających się sprzecznościach między Chinami a USA”. Sygnałem pod adresem Chin było w ubiegłym roku wysłanie fregaty „Bayern” w region Indo-Pacyfiku „na znak poparcia dla wolnych dróg morskich i przestrzegania prawa międzynarodowego”.
Europejska suwerenność
Od czasów Donalda Trumpa w obiegu pojawiło się pojęcie „decoupling”, mające oznaczać uniezależnianie gospodarki od Chin. Politolog Josef Braml mówi w rozmowie z DW o „wojnie gospodarczej”. Komentując zaostrzenie napięć po wizycie Nancy Pelosi na Tajwanie, ekspert ostrzega: „Nawet jeśli nie dojdzie do konfliktu zbrojnego, to Europejczycy, a przede wszystkim Niemcy, poniosą negatywne konsekwencje narastającej separacji od chińskiej gospodarki, do czego dąży teraz Waszyngton”.
Braml, który wiosną opublikował książkę pt. „Transatlantycka iluzja”, opowiada się za zwiększeniem suwerenności strategicznej Europy, szczególnie biorąc pod uwagę możliwość powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu. Jego zdaniem, Europa unia gospodarcza powinna się przekształcić w unię polityczną oraz militarną. Nadal stałaby ona u boku USA. – Ale jako partner, a nie wasal. Jeżeli nam się to nie uda, to będziemy niezamierzona ofiarą większego konfliktu między USA a Chinami – ocenia ekspert.