Niemiecka prasa: Poroszenko w Berlinie. "Musi zdobyć punkty"
16 marca 2015„Tagesspiegel” podkreśla, że w Berlinie ukraiński prezydent musi zdobyć punkty, aby uniknąć problemów wewnątrzpolitycznych.
„Termin jego wizyty w Berlinie został wybrany nieprzypadkowo. Jeśli Petro Poroszenko spotka się w ten poniedziałek z kanclerz Angelą Merkel i prezydentem RFN Joachimem Gauckiem, to będzie to dobitny sygnał dla Moskwy. Dokładnie przed rokiem Rosja zleciła przeprowadzenie kontrowersyjnego w świetle prawa międzynarodowego referendum ws. oderwania Półwyspu Krymskiego od Ukrainy.(…) Gość z Kijowa wie, że bez partnerów w USA i UE nie poradzi sobie także teraz z utrzymującą się rosyjską agresją. Mimo to prezydent Poroszenko nie omieszka za zamkniętymi drzwiami wyrazić wiele krytyki. (…) Dużej części społeczeństwa nie można już wytłumaczyć, dlaczego Zachód dalej ociąga się z dostarczeniem Ukrainie broni, aby mogła się sama bronić. Tę kwestię prezydent Poroszenko zamierza ofensywnie dyskutować z niemiecką kanclerz. W Kijowie nie jest tajemnicą, że musi on wrócić z Berlina z namacalnym sukcesem. W przeciwnym razie wzmocni to przeciwników Poroszenki, którzy zarzucają mu, że stawia na niewłaściwych partnerów”.
„Nürnberger Nachrichten” podejmuje kwestię członkostwa Ukrainy w NATO.
„Jak na to nie spojrzeć, bez postawienia kwestii członkostwa Ukrainy w NATO, nie znajdzie się rozwiązania kryzysu. Zastrzeżenie, że Ukraina jest suwerennym państwem i wolno jej samodzielnie rozstrzygać, do jakiego sojuszu dołączy, jest usprawiedliwione – a jednak nie przyczyni się to do deeskalacji. Obecnie wygląda raczej na ponowny wybuch wojny – w walce o strategicznie ważne miasto Mariupol. Jeszcze jest czas na podjęcie działań i zapewnienie efektywnego pakietu pomocy. Ale okres składania ofert może okazać się być bardzo krótki”.
„Mittelbayrische Zeitung” zwraca uwagę, że: „Na Krymie konflikt jest zamrożony, na wschodniej Ukrainie grozi na obszarach okupowanych w Doniecku i Ługańsku podobny scenariusz jak w Gruzji. Obszary Abchazji i Osetii Południowej zostały w 2008 roku w wyniku konfliktu zbrojnego oderwane od Gruzji i wiodą niezależny żywot. Społeczność międzynarodowa nie uznała ich niezależności i izoluje je ekonomicznie, a ich mieszkańcy wiszą na kroplówce Moskwy, która troszczy się o nich gorzej niż wystarczająco. Na Krymie ludność zdążyła się z tym zaznajomić. Od kiedy Rosjanie przejęli półwysep, gospodarka upada”.
„Schwäbische Zeitung“ stwierdza w tytule komentarza, że „Krym zmienił wszystko“.
„Rosja podzieliła nasze społeczeństwo. Kiedy rok temu specjalne jednostki rosyjskie opanowały Krym, nikt nie domyślał się, jak bardzo Władimir Putin spolaryzuje zachodnie społeczeństwa. W Niemczech debaty były niekiedy gorące, niestety niewiele z nich prowadzono z pasją, większość natomiast z pianą na ustach.
Kiedy mówimy o Rosji i Putinie, należy wyjaśnić, jak sobie radzimy z rosyjskimi manipulacjami i propagandą. Ten często destrukcyjny niemiecki spór o Rosję jest absolutnie po myśli Putina. Rok od rozpoczęcia okupacji Krymu nasuwa się pytanie: Czy rzeczywiście tego chcemy?
Oczywiście, że w Niemczech należy mówić o Rosji i wojnie na Ukrainie, ale z perspektywy własnych, niemieckich i europejskich interesów. (…) Nie zmienimy Rosji, a Putin jest jaki jest. Dla jednych jest on narodowym bohaterem, dla innych niegodziwym dyktatorem. Ważniejsza jednak jest sprawa, abyśmy uniknęli błędów przeszłości popełnionych przez Brukselę i Berlin. Jest wiele logicznych powodów, aby być przeciwko Putinowi i jego agresywnej Rosji”.
Opr. Barbara Cöllen