Polski karp jak hiszpański byk
24 grudnia 2012Karp na świątecznym stole należy do polskiej tradycji tak jak dzielenie się opłatkiem, pisze Die Welt. Do głosu dochodzą jednak obrońcy zwierząt, zawodowi i ci, których porusza tylko los cierpiącego karpia, stwierdza gazeta: „Polskę czeka tym samym konflikt na miarę debat wokół walki byków w Hiszpanii lub wokół polowania na ptaki we Włoszech. Ochrona zwierząt stoi tu oko w oko z tradycją. W kampanii „Jeszcze żywy karp” połączyli siły intelektualiści, wśród nich Olga Tokarczuk, dla której zwyczaj trzymania najpierw karpia w wannie, by potem zatłuc go w kuchni tłuczkiem do mięsa jest: Szczególnie barbarzyńskim zwyczajem, który przez całe życie psuje mi Boże Narodzenie i z powodu którego przygotowania do Wigilii są horrorem. Sprzedawczyń na rynku, w sklepach i sepermarketach to nie rusza. Stoją za wielkimi zbiornikami, w których pływają ryby, siatką wyciągają dla klientów egzemplarze, wrzucają je do wypełnionego wodą foliowego worka albo wiadra i kasują po około 12 złotych za sztukę. Bywa, że zwierzęta są ranione podczas transportu. Także zabicie zwierzęcia w domu nie jest prostym aktem.”
Czasami to niewdzięczne zadanie przejmują sprzedawcy. Procedury te powinni obserwować państwowi inpektorzy, co nie jest proste, pisze Die Welt: „Weterynarz zza rogu, który spełnia tę misję w tym roku, bezradnie rozkłada ręce: Ochrona zwierząt jest dla nas decydująca, ale nie mogę ukarać sprzedawców. Mogę wezwać tylko policję. Zanim policja się jednak pojawi, wszystkie nieprawidłowości dawno już znikną.”
„Wielowiekowa tradycja trwa więc nadal” - konstatuje gazeta – „Adwent jest też okresem postu. Potrawy rybne były wytęsknioną odmianą. Obok katolicyzmu swoje dołożył do tej tradycji socjalizm: akcje sprzedaży karpia w adwencie miały podreperować problemy zaopatrzeniowe i uspokoić społeczeństwo, tym bardziej, że karpia można było przez dłuższy czas przetrzymywać w wannie.”
90 procent sprzedawanych w Polsce hodowlanych karpi trafia do klientów w czasie adwentu, wyjaśnia dziennik; rokrocznie jest to około 10 mln sztuk. „Można je smażyć, piec, gotować z nich zupę albo podawać karpia po żydowsku, w galarecie. Karpie w Polsce są ostatnim w Unii Europejskiej zwierzęciem hodowlanym, który sprzedawany jest żywy. Obrońcy zwierząt nie walczą z tradycją jedzenia karpia, tylko z tradycją sprzedaży żywych ryb”, komentuje gazeta i dodaje, że dzięki globalizacji, nieoczekiwanie z pomocą przychodzi obrońcom zwierząt norweski łosoś z supermarketów, który powoli wypiera mozolnego do przygotowania karpia. Według stowarzyszenia hodowców „Pan Karp”, pisze Die Welt, wigilijny karp pojawia się już tylko na stole 71 procent Polaków.
Elżbieta Stasik
Red. odp.: Bartosz Dudek