1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Niezauważanie narodów między Berlinem i Moskwą jest niemiecką tradycją”

Elżbieta Stasik11 listopada 2014

Niemieckie gazety komentują we wtorek (11.11.14) krytyczne słowa Gorbaczowa, Kissingera i Kohla skierowane pod adresem niemieckiego rządu przy okazji uroczystości z okazji 25. rocznicy upadku berlińskiego muru.

https://p.dw.com/p/1DkzZ
Helmut Kohl und Michail Gorbatschow
Helmut Kohl i Michaił Gorbaczow w letniej rezydencji Gorbaczowa pod Kijowem, 5.7.1991Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Die Welt” pisze: „Osobliwe, jak bardzo życzenia i oczekiwania Niemców kształtują w ich oczach wizerunek Rosji i jak niewiele ma on wspólnego z rzeczywistością. Do tego dochodzi niemiecka tradycja, by po prostu nie zauważać państw i narodów między Berlinem a Moskwą/Sankt Petersburgiem – tak jak było to za pruskich królów i carów. Rosjanie to czują i ze swojej strony są wierni tradycji zimnej wojny: próbują wbić klin między Europę a Amerykę. Ukrainę jednak trzymają w garści i tak szybko jej nie wypuszczą – jeżeli w ogóle. Odpowiedzią Zachodu nie może być wzruszenie ramionami i przejście do porządku dziennego. Także, jeżeli wiele osób tutaj tego by właśnie sobie życzyło. Dokąd prowadzi taka postawa, kontynent raz już doświadczył”.

Handelsblatt“ z Duesseldorfu odnosi się do krytycznych słów Kohla, Kissingera i Gorbaczowa: „Nic dziwnego, że trzej swego czasu potężni politycy ostrzegają Zachód przed powrotem do czasów konfrontacji - wobec gwałtownego załamania się atmosfery politycznej Kohl, Henry Kissinger i Gorbaczow stają się gniewni. Byłoby więc słusznym, gdyby Zachód posłuchał rady tych doświadczonych na arenie międzynarodowej mężów stanu. Ich fundamentalne żądanie brzmi: Zachód musi się zdobyć na więcej empatii wobec Rosji, która zsuwa się po spadzistej drodze dewaloryzacji, tracąc równowagę, którą po upadku muru Gorbaczow miał jeszcze nadzieję zachować. Skutki mogą być fatalne dla Europy, ale także dla Syrii, Iranu, Palestyny: bez realnopolitycznej i skierowanej na wspólny cel kooperacji z Rosją nie może być pokoju”.

Donaukurier” (Ingolstadt) podkreśla, że „Inaczej niż w Rosji, w Niemczech Michaił Gorbaczow uchodzi za ikonę, za bohatera, bez którego zjednoczenie Niemiec nie byłoby możliwe. I teraz akurat »nasz« Gorbi jest tym, który krytycznymi uwagami zakłóca zjednoczeniową euforię. Co gorsza: daje się poznać jako rozumiejący Putina. Rzecznik (niemieckiego) rządu Steffen Seibert czuł się wręcz zmuszony, by pouczyć byłego prezydenta ZSRR jak to naprawdę wygląda sprawa z tym ukraińskim konfliktem. Rząd federalny powinien był lepiej przysłuchać się słowom Gorbaczowa, zamiast uparcie obstawać przy swoim”.

Der neue Tag” (Weiden) uważa z kolei, że „Gorbaczow powinien przypomnieć sobie czasy swoich własnych rządów. Zorientował się wówczas, że parcie do wolności wschodnioeuropejskich narodów i ich życzenie samostanowienia, nie da się i nie może zostać stłumione zbrojnie. Tego zrozumienia brakuje Putinowi. Gorbaczow powinien to dostrzec”.

Flensburger Tageblatt” stwierdza, że „Dla Angeli Merkel Michaił Gorbaczow nie jest dobrym doradcą. Frenetyczne oklaski berlińskiej publiczności nie przeszkodziły mu w wygłaszaniu sprzecznych opinii. Z jednej strony rozprawił się z legendą, że w 1990 roku Zachód formalnie zrezygnował z poszerzenia NATO na wschód. Przeczy temu jego ostrzeżenie, iż izolacja Rosji prowadzi świat na skraj nowej zimnej wojny. Władimira Putina, którego antydemokratyczną politykę Gorbaczow jeszcze w 2013 roku krytykował, dzisiaj chwali jako prawdziwego obrońcę rosyjskich interesów. Laureat pokojowej nagrody Nobla najwyraźniej szuka pojednania z rodzimą opinią publiczną, która jego politykę reform ciągle jeszcze uważa za zdradę stanu”.

oprac. Elżbieta Stasik