Prasa: Nasze państwo prawa wcale nie jest takie bezbronne
28 października 2014"Frankfurter Rundschau“ pisze, że „Demonstracja zorganizowana przez ugrupowanie »Chuligani przeciwko salafitom«, do której wezwała także antymuzułmańska partia Pro NRW była okazją do zrobienia zadymy. Proste hasła szły w parze z równie prostym zamiarem zaprezentowania swojej gotowości do posługiwania się przemocą. Ten potworny koloński sojusz stał się także dowodem tego, że wojny na Bliskim Wschodzie i okrzepnięcie w siłę islamistycznego terroru na całym świecie dotarło także i do nas. To, że minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej - Westfalii postuluje zaostrzenie prawa demonstracji jest jednak błędną odpowiedzią na radykalizację, niepokojąco przybierającą na sile. Z sukcesem można zwalczyć ją tylko w głowach ludzi; na ulicach wystarczy sama dobrze przygotowana policja".
"Jeżeli to byli ludzie broniący chrześcijańskiej kultury i jej wartości przed salafickimi podżegaczami i ich perwersyjnych wyobrażeń o islamie, to w Niemczech nie dzieje się za dobrze", twierdzi "Nuernberger Zeitung". "Około pięciu tysięcy chuliganów, rockersów, neonazistów i członków ksenofobicznej partii Pro NRW w niedzielę aż do wieczora wyżywało swoją wściekłość na policji, nie mając do dyspozycji salafickich kontrahentów. Tak szczególna kombinacja powinna była już na przedpolu włączyć u służb bezpieczeństwa ostrzegawcze dzwonki".
"Sueddeutsche Zeitung" zwraca uwagę, że: "Prawicujący chuligani nigdy tak na prawdę nie zniknęli. Ukazała to w zastraszający sposób 4-tysięczna masa kiboli maszerujących w Kolonii. Wielu z nich przyjechało może tylko by zrobić zadymę, niektórzy z nich dali zwieść się być może apolitycznemu płaszczykowi, pod jakim pojawili się ekstremiści. Wszystkich zjednoczył wspólny wizerunek wroga, radykalnych islamistów - salafitów. Zasada działania kiboli przeniosła się ze stadionów na arenę polityczną: my przeciwko tym tam - i to siłą. Tak samo wygląda podłoże ekstremistycznych grup. Radykałowie radykalizują się najlepiej w radykalnej opozycji wobec innych radykałów.
"Heilbronner Stimme" pyta: "Czy można było już na przedpolu zapobiec tym starciom? Łatwo można zadawać takie pytanie, bo wolność zgromadzeń to bardzo cenne dobro. Ale jeżeli, jak miało to miejsce w niedzielę w Kolonii, już na samym początku demonstracji mogą rozlegać się okrzyki »Cudzoziemcy won!'« to należy zadać pytanie, czy niektóre z poprzeczek prawnych, zezwalających na ingerencję sił policyjnych, nie są ustawione zbyt wysoko. Dobrać trzeba się także do osób odpowiedzialnych w klubach piłkarskich. W kręgach kibiców należałoby wprowadzić wyraźniejsze rozgraniczenie i odizolować skrajnie prawicowych pseudokibiców".
"Muenchner Merkur“ stwierdza, że „Tego jeszcze tylko brakowało: sięgający po przemoc chuligani toczą uliczne walki z nie mniej bitnymi salafitami, a jeżeli ich akurat nie ma pod ręką, naparzają się z policją. Politykom muszą przyjść do głowy lepsze rozwiązania niż tylko obojętne wzruszanie ramionami ze wskazaniem na prawo do demonstracji. Nasze państwo prawa wcale nie jest takie bezbronne. Może i musi wyznaczać granicę swoim wrogom: na awanturników ma w ręku zakazy demonstracji. A na islamistów ma różne możliwości represji. Trzeba tylko po nie sięgnąć. Dlaczego SPD jest tak przeciwna odbieraniu paszportów i wydalaniu z kraju dżihadystów, pozostanie jej słodką tajemnicą. Przy czym zagrożenie z ich strony nigdzie nie jest tak duże jak na jej własnym podwórku, w rządzonej przez socjaldemokratów Nadrenii Północnej - Westfalii".
opr. Małgorzata Matzke