1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka gospodarka: krajobrazy słabo kwitną, "mini" zatrudnienie kroplą w morzu potrzeb...

Andrzej Iwicki15 kwietnia 2004
https://p.dw.com/p/BIQ6
Zdjęcie: dpa

...”Manfred Stolpe ma rację: zdane na pomoc regiony nie leżą wyłącznie na wschodzie, lecz i na zachodzie...” – czytamy na łamach NEUE OSNABRÜCKER ZEITUNG na temat dyskusji o blaskach i cieniach odbudowy wschodnich Niemiec: ...”dotychczasowy priorytet ministra komunikacji /odpowiedzialnego za rewaloryzacją Niemiec wschodnich/, by dodatki płacowe ograniczyć jedynie do nowych landów, miał tę wadę, że prowadził do nowych niemiecko-niemieckich napięć i resentymentów. No bo jak tu wytłumaczyć bezrobotnemu w Bremerhaven czy we Wschodniej Fryzji, że w jego wypadku wszystko pozostanie po staremu?...” Innymi słowy: ...”Rozsądna obniżka podatków i likwidacja biurokracji winny stać się priorytetem polityki...”

..."W 14 lat po zjednoczeniu Niemiec ludzie trzeźwieją...” – uważa FULDAER ZEITUNG: ...”Nie chcą jakoś zakwitnąć obiecane “kwitnące krajobrazy” na wschodzie, euforia lat przełomu ustąpiła szarej codzienności. Dla wielu mieszkańców zachodu “nowe” straciło na atrakcyjności. Sypią się tynki na gmachach, wyremontowanych nad Łabą, Soławą, Ilm czy Odrą. Inne miasta straciły urok, zyskując szklano-stalowe fasady na zachodnią modłę. I mimo to warto rzucić okiem za byłą granicę. Tylko ten, kto czyni to regularnie, zauważa – na przekór malkontentom – ile zmieniło się na wschodzie na lepsze od 1989 roku...”

...”Nagle na ustach wszystkich znalazły się znowu złośliwe w końcu określenia “wschodniacy” i “zachodniacy”...” – stwierdza BILD-ZEITUNG: ..."Po zjednoczeniu z zachodu Niemiec na wschód popłynęło ponad bilion euro. Beczka bez dna zatem? Także i ludzie nie zbliżyli się jakoś ze sobą. Sześciu na dziesięciu “zachodniaków” nie postawiło dotąd nogi w nowych landach. Czy po euforii – i latach płacenia – pojawił się kac? Ten, kto tak myśli, ten zapomniał o wszystkim: o strzałach w strefach śmierci, poniżających kontrolach na autostradach do Berlina, o ohydnej egzystencji pod komunistyczną dyktaturą. Tak naprawdę dokonano rzeczy niesłychanych. Wiele na wschodzie Niemiec, jak drogi, telekomunikacja, szpitale – przewyższają standardy zachodnie. Za minorowe nastroje odpowiadają obie strony: “wschodniacy” zbyt szybko zapomnieli, a “zachodniacy” są zbyt niecierpliwi...”

PFORZHEIMER ZEITUNG powtarza starą prawdę: ...”problem to nie nowy, i bynajmniej nie regionalny: biurokracja i nadregulacja wyhamowują koniunkturę, wysokie dodatkowe koszty płacy udaremniają wzrost zatrudnienia...” Innymi słowy: ...”dla uzdrowienia naszej gospodarki należy zatem utworzyć “specjalną strefę gospodarczą Niemcy..."

Ale jedna wiadomość przynajmniej jest dobra: jedna z mini reform na niemieckim rynku pracy przyniosła pożądane owoce: regulacja “mini zatrudnienia”, czyli pracy w minimalnych ramach czasowych.

...”Tym razem chrześcijańska demokracja ma prawo do samochwalstwa, bowiem sukces “mini zatrudnienia” jest jej sukcesem...” – uważa prowincjonalna gazeta DEISTER - UND WESERZEITUNG: ...”Bez uporu Unii w toku dyskusji wokół spektakularnych w końcu reform komisji Hartza sprawa “mini zatrudnienia” umarłaby śmiercią naturalną. W końcu inne, uważane za cudowne środki, przez komisję w udziałem tęgich głów, okazały się bańkami mydlanymi: na przykład prywatne agencje pracy, jednoosobowe “spółki akcyjne” czy “job-floater, o których nikt już nie wie, co one znaczą i w czym miały pomóc. W praktyce to odnosi sukces, co jest proste i zrozumiałe także dla tych, którzy nie są ekspertami z zakresu prawa pracy...”

...Mini zatrudnienie jest ważną sprawą...” uważa RHEINISCHE POST: ...”7 i pół miliona miejsc pracy mówi swoje. Ale to nie rewolucja. Mini zatrudnienie nie redukuje niemal bezrobocia: połowa pracujących w tym systemie to emeryci, gospodynie domowe i studenci, którzy wcześniej pracowali na czarno...”

A HANNOVERSCHE ALLGEMEINE dodaje nie bez smutku: ..."sukces zatrudnienia w minimalnym zakresie niewiele tylko pomaga przezwyciężyć problemy na rynku pracy. Lecz wypowiedzenie wojny związkom zawodowym nie pomoże rozwiązać kryzysu. Niezbędny jest wzrost gospodarczy, umożliwiający tworzenie miejsc pracy...”