1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemieccy Belgowie w Euroregionie Moza-Ren

Barbara Cöllen EuRaNet po polsku22 lipca 2008

Belgia, jedno z najmniejszych państw Unii Europejskiej i centrum administracji europejskiej wspólnoty państw jest laboratorium unikalnego typu współżycia 3 wspólnot językowych, m.in.niemieckiej.

https://p.dw.com/p/Ehs6
Stare miasto w Eupen
Stare miasto w EupenZdjęcie: Picture-Alliance /dpa

Droga do najmniejszego autonomicznego regionu w Unii Europejskiej wiedzie przez Aachen.Tuż za Lüttig (fr.Liege) zjeżdża się z autostrady na drogę prowadzącą wśród bagnistych łąk do najbardziej na wschód położonego belgijskiego miasteczka Eupen.Tam znajduje się de facto stolica niemieckiej wspólnoty językowej Belgów. Żyje ich tam 72 tysiące. Mówiący po niemiecku Belgowie należą do francuskojęzycznej Walonii. Mają swój parlament i rząd i regulują sami sprawy kultury, edukacji, ochrony środowiska i turystyki. Żyją na obszarze 854 km2. Do Belgii, która powstała w 1830 roku, obszar ten został przyłączony najpierw na mocy Traktatu Wersalskiego. Belgia podzielona jest na 4 regiony językowe: niderlandzki na północy (Flandria), francuski na południu (Walonia), niemiecki na wschodzie i dwujęzyczny, którym jest Bruksela. Ostatnie konflikty między Walonami i Flamandami o zwiększenie autonomii regionów doprowadziły do kryzysu politycznego, w skutek czego Belgia nie miała przez kilka miesięcy rządu. Rząd wreszcie powstał, lecz konfliktów nie zażegnano do dzisiaj. Jak wśród zwaśnionych stron żyje niemiecka wspólnota językowa? O tym Barbara Cöllen rozmawiała z minister kultury, Isabell Weykmans

DW: Jaką rangę ma język niemiecki w Belgii, która jest właściwie konstruktem językowym?

IW: Tak, zgadza się. To jest państwo podzielone na regiony językowe. Trzy języki urzędowe, niderlandzki, francuski i niemiecki ukazują kompleksowość struktury tego w pewnym sensie surrealistycznego państwa. To bezsprzecznie nadaje Belgii wielkiego uroku. Niemiecki jest tu jednym z 3 języków urzędowych. Taki jest zapis w konstytucji. Dzięki temu otrzymaliśmy autonomię. Ale jest to język, który jest mało w użyciu, bo nas jest po prostu mało. Dla Belgów fakt posiadania takiej narodowej grupy językowej, jak nasza, jest o tyle interesujący, że otwiera im drzwi na Niemcy i inne kraje, gdzie się też mówi po niemiecku, na przykład na kraje na Wschodzie Europy.

DW: To, co tutaj nazywa się niemiecką wspólnotą językową Belgów, na wschodzie Europy czy w południowym Tyrolu określane jest mniejszością niemiecką. Najgłośniej dotychczas separacji od Włoch domagali się ponad 10 lat temu Tyrolczycy. Czy myślała i myśli o tym niemiecka wspólnota językowa Belgów, żyje przecież tuż przy granicy Niemiec?

Isabell Weykmans (w środku) z Dr. Marcusem Wenig, szefem Przedstawicielstwa Brandemburgii przy UE i Martą Jablonską, szefową Przedstawicielstwa Woj. Lubuskiego w Brukseli
Isabell Weykmans (w środku) z Dr. Marcusem Wenig, szefem Przedstawicielstwa Brandemburgii przy UE i Martą Jablonską, szefową Przedstawicielstwa Woj. Lubuskiego w BrukseliZdjęcie: DW / Coellen

DW: Właściwie nigdy nam to nie przychodziło do głowy. Dla nas, to znaczy ludzi z władz administracyjnych naszej wspólnoty językowej i dla niemieckojęzycznej ludności, jest bardzo ważne, że jesteśmy obywatelami Belgii. Mamy zresztą bardzo silne poczucie przynależności narodowej. Na pewno ma to korzenie w naszej dość burzliwej przeszłości. Teraz nareszcie mamy naszą własną ojczyznę. Poza tym mamy w Belgii status i przywileje, jakich nigdy nie otrzymalibyśmy będąc częścią Niemiec. I jesteśmy tego świadomi. Niczego nam tu nie brakuje. Możemy mówić po niemiecku, pielęgnować nasze tradycje, nasza kultura jest tu uznawana. Dlatego uczymy się to szanować i dlatego chcemy zostać w Belgii i zrastać się z tym krajem. A ponieważ, automatycznie stajemy się bezwolnie stroną, jak aktualnie, konfliktu dwóch wielkich grup językowych, więc chcemy także aktywnie uczestniczyć w kształtowaniu Belgii, a tym samym Europy. Myślę, że Belgia była zawsze dobrym poletkiem dla takiej działalności. Mam nadzieje, że uda nam się także teraz zażegnać konflikty. My, niemieckojęzyczni Belgowie zrobimy w każdym razie wszystko, co w naszej mocy, żeby tak się stało, chociaż, nie ukrywam, jest to bardzo skromny wkład. O tym wiemy. Nie jesteśmy aż tak ważni, ale na tyle ważni, że się nas szanuje i o nas nie zapomina. I dlatego nie możemy być w Belgii bezczynni.

DW: Jak udało się mieszkańcom regionu niemieckojęzycznego w Belgii odzyskać wśród ludności z innych wspólnot językowych zaufanie po latach animozji, szczególnie po II Wojnie Światowej?

IW: To była bardzo żmudna praca. Sądzę, że dopiero w ostatnich latach tak na prawdą zaczęto mówić o tym publicznie. Nie zawsze było też ewidentne, że chcemy przynależeć do Belgii. W przeszłości byliśmy przecież częścią Niemiec, a właściwie Prus. Pokoleniu ludzi starszych wcale nie było łatwo się z tym pogodzić. Ale ja na przykład należę już do młodszego pokolenia i nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Poza tym żyjemy na pograniczu, i ocieramy się o bardzo wiele kultur. Mówimy wprawdzie po niemiecku, ale jesteśmy bardzo zakorzenieni w kulturze francuskiej. Jesteśmy dwujęzyczni, w tych językach zdobywamy wykształcenie, więc utożsamiamy się nie z kulturą niemiecką, lecz z belgijską, a więc z mieszanką różnych kultur. Żyjemy tak na co dzień. Moje pokolenie bardzo silnie zakorzenione jest w tej wielokulturowości i chce tak a nie inaczej żyć.

DW: Jaką wartość stanowi dla Pani to życie w wielokulturowym kontekście tu, w regionie przygranicznym?

Premier rządu niemieckiej wspólnoty Belgów, Karl-Heinz Lambertz
Premier rządu niemieckiej wspólnoty Belgów, Karl-Heinz LambertzZdjęcie: Picture-Alliance /dpa

IW: Ta mnogość i różnorodność bardzo ubogaca. Bardzo się na tym zyskuje. Konflikty w takiej sytuacji są rzeczą naturalną. Często ich podłożem jest chęć bycia kimś, kim się nie jest. Dlatego my, jako niemiecka wspólnota językowa, która zamieszkuje obszar nieopodal granicy z Niemcami jasno się definiujemy. Nie jesteśmy Niemcami ale Belgami. To ma dla nas bardzo duże znaczenie. Pewnie, że czerpiemy korzyści z naszej dwu kulturowości po belgijskiej i po niemieckiej stronie granicy. Nie można tego rozdzielić. Dlatego też euroregiony, są ciekawymi laboratoriami. Tu idea europejska praktykowana jest na co dzień, kiedy przekraczamy granice idąc na zakupy, do szkoły czy do pracy, albo kiedy po drugiej stronie granicy odwiedzamy rodzinę lub znajomych. Z pełną świadomością wykorzystujemy możliwości, jakie niesie ze sobą integracja europejska i to jest fascynujące. Mamy tu też wspaniałe możliwości do spotkań transgranicznych. To jest zaleta życia w regionach przygranicznych, nie tylko tutaj, także na polsko-niemieckim czy węgiersko-austriackim pograniczu. Tam wymiana różnego rodzaju funkcjonuje najlepiej.

DW: Co właściwie jest spoiwem w tym konglomeracie trzech kultur w Belgii, kultura? Spory mają głównie podłoże polityczne?

IW: Tak, spory toczą się o kwestie polityczne, ale Belgia jest tworem historycznym i myślę, że każda z grup narodowych odnalazła się tutaj. Belgia jest też wspólnotą losów i tak żyje na co dzień. Ważne jest, że się mówi tutaj w trzech językach trzech różnych kultur. Mamy za sobą spory bagaż wspólnej przeszłości i dużo wspólnie osiągnęliśmy. To nas łączy. Jeśli żyje się w strukturach federacyjnych to nie znaczy, że każdy sobie rzepkę skrobie. Bardzo ściśle współpracujemy ze wszystkimi instytucjami belgijskich wspólnot, które cieszą się autonomią. I z tej współpracy wszyscy ciągną korzyści, bo razem kształtujemy przecież coś lepszego. I to jest ta szansa, jaką Belgia potrafiła dotychczas wykorzystać. Dlatego nie można tracić tego z pola widzenia i należy zakończyć wreszcie te nieszczęsne polityczne dyskusje. Chodzi o naszą przyszłość. Musimy zacząć myśleć pragmatycznie bez emocji. I w tym widzimy też zadanie dla nas na kolejne miesiące. Mam nadzieje, że naszym kolegom z Walonii i Flandrii też to się uda i spojrzą na sprawy tak, jak my je widzimy.

DW: Dziękuję za rozmowę.