1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy nie rozumieją, dlaczego Tusk zrezygnował ze zwycięstwa nad Kaczyńskim

29 stycznia 2010

Niemieckie dzienniki komentują rezygnację Donalda Tuska z udziału w wyborach prezydenckich jak prawdziwą sensację. Do uzasadnienia decyzji polskiego premiera komentatorzy podchodzą z dużym respektem.

https://p.dw.com/p/LlXP
Dzięki rządom Donalda Tuska Polska stała się obliczalnym partnerem w UE i jednym z najważniejszych partnerów NiemiecZdjęcie: AP

Die Welt obwieszcza decyzję polskiego premiera jako sensację: „Tusk rezygnuje ze zwycięstwa w wyborach prezydenckich”.

Dziennik cytuje z szacunkiem uzasadnienie decyzji polskiego premiera Wybory prezydenckie są ważne, to jednak ich stawką jest bardziej prestiż i wielki zaszczyt, a nie władza i instrumenty do dobrego i skutecznego rządzenia”. Die Welt podkreśla przy okazji, że Donald Tusk jest politykiem proeuropejskim.

Frankfurter Allgemeine Zeitung naświetla tło decyzji szefa Platformy. W obszernym artykule zatytułowanym: „Tusk nie chce zostać prezydentem. Polski premier uważa stanowisko szefa rządu za ważniejsze”, dziennik pisze:

„Tusk nie chce brać udziału w żadnym wyścigu, którego celem jest "Pałac Prezydencki i prestiż", lecz chce uczestniczyć "w wyścigu cywilizacyjnym". (…) Ogłaszając swoją decyzję, Tusk zakończył trwające od miesięcy spekulacje na temat jego kandydatury. Tłem tej decyzji jest konstrukcja systemu politycznego w Polsce dopuszczającego blokady procesu decyzyjnego rządu. Liberalno-konserwatywny rząd Tuska twierdzi, że nie może wcielić w życie planów najważniejszych reform, ponieważ utrudnia mu to narodowo-konserwatywny prezydent Lech Kaczyński, który może zawetować plany ustawodawcze rządu. Dlatego Tusk postuluje od 2007 roku zmiany w konstytucji. Nie sprecyzował jednak, czy preferuje niemiecki system sprawowania władzy z silnym szefem rządu, czy też parlamentarno-prezydencji ustrój Francji. Hołduje tylko jednej zasadzie: Kto zwycięża w wyborach, ten rządzi”. (…) Ponieważ nie ma jak na razie widoków na zmiany konstytucyjne, Tusk postanowił zachować swoją dotychczasową silną pozycję szefa rządu. Polityka PiS, obecnego prezydenta Kaczyńskiego z fotela prezydenckiego ma wypchnąć jesienią inny polityk PO. Po obsadzeniu obu najważniejszych stanowisk w państwie politykami z jednej partii, zostanie zniesione wetowanie procesów decyzyjnych. (…) Rezygnując z kandydowania w wyborach, Tusk ryzykuje utratę stanowiska prezydenta, które znów może zająć konkurencyjny PiS. Żaden z polityków PO nie ma takich wpływów wewnątrz partii jak Tusk, nie ma także (mimo kilku skandali) tak dobrej pozycji w rankingu popularności”.

W komentarzu Frankfurter Allgemeine Zeitung zaznacza, że wielu Polaków liczyło na zwycięstwo Donalda Tuska w wyborach prezydenckich, „chociażby dlatego, żeby wyrównał straty, jakich doznał od Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich w 2005 roku. Teraz zwycięstwo Tuska byłoby pewne. Ale jego rezygnacja była do przewidzenia już dwa miesiące temu. Pod koniec listopada Tusk zaproponował, żeby definitywnie zakończyć notoryczne spory kompetencyjne między prezydentem, a premierem wprowadzając poprawki do konstytucji. (…) Gdyby partia Kaczyńskiego przychyliła się do tego, aby osłabić wpływy przyszłego prezydenta Tuska, na pewno zrezygnowałby także wtedy z kandydowania. Abstrahując od tego wszystkiego faktem jest, że kancelaria premiera jest dla Tuska, polityka z krwi i kości atrakcyjniejszym miejscem sprawowania władzy”.

„Tusk nie chce być prezydentem” – pisze w tytule komentarza Sueddeutsche Zeitung.

Komentator przypomina, że „także w wyborach prezydenckich 2005 roku faworytem był Tusk. Wtedy Lechowi Kaczyńskiemu udało się go pokonać. Zdaniem warszawskich politologów przesądził o tym „wątek niemiecki”. Sztab wyborczy Kaczyńskiego czekał do samego końca kampanii wyborczej z ujawnieniem informacji, że dziadek Tuska był żołnierzem Wehrmachtu. Tuskowie żyli na Kaszubach, które były częścią Rzeszy Niemieckiej”.

Tygodnik Der Spiegel, w internetowym wydaniu, zastanawia się dlaczego Tusk rezygnuje ze zwycięstwa nad Kaczyńskim:

"Prezydent Rzeczypospolitej Lech Kaczyński może odetchnąć z ulgą" - pisze Spiegel online. "Pomimo jak najlepszych wyników sondaży opinii publicznej premier Donald Tusk wycofuje się z kandydowania jesienią na urząd prezydenta. Nie oznacza to jednak, że popularny polityk zrezygnował z ambitnych planów na przyszłość. W polityce jest to rzadki przypadek, by szef rządu, cieszący się dużą sympatią, zrezygnował. Gdyby kandydował, badacze opinii publicznej widzieliby go jako zwycięzcę. Premier Donald Tusk nie wystąpi jesienią przeciwko urzędującemu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, o czym 52-letni polityk poinformował w czwartek.(...)

Tuska uważa się za uprzejmego, skromnego intelektualistę, choć również za kogoś, kto strategicznie rozważa każdy krok. Na dłuższą metę rezygnacja z fotela prezydenckiego może się okazać mądrym posunięciem: pomimo dobrych wyników sondaży, Tusk nie może być w stu procentach pewny zwycięstwa nad Kaczyńskim. W kampanii wyborczej prezydent mógłby go przedstawić jako "wagę lekką"; jako kogoś, kto akurat w czasie kryzysu gospodarczego rezygnuje z funkcji szefa rządu, by jako prezydent wydawać w Pałacu bankiety i wygłaszać mowy".

Dalej "Spiegel online" podkreśla, że "szanse Tuska na drugą kadencję szefa rządu przedstawiają się znacznie lepiej: Polska jest jedynym państwem w UE, które mogło się w 2009 roku poszczycić wzrostem gospodarczym (1,7% PKB) (...)

Jako kandydatów zastępczych Tusk mógłby posłać w szranki wyborcze obecnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego albo marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego. Ich szanse, wygrania z Kaczyńskim są raczej słabe. Ale może to premierowi wcale tak bardzo nie przeszkadza. Znawca Tuska powiedział: "W oczach Polaków na urzędzie prezydenta naprawdę wielkim politykiem się nie zostanie". Punkty trzeba zebrać jako premier. O czym Tusk dobrze wie".

Prasę przejrzały: Barbara Coellen / Iwona Metzner

red.odp.: Marcin Antosiewicz