1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

NATO: Kto zapłaci rachunek?

Bernd Riegert / Katarzyna Domagała6 września 2014

Na nowe projekty Sojusz będzie potrzebował więcej środków. Chętnych do płacenia jest niewielu.

https://p.dw.com/p/1D89T
NATO Gipfel in Wales 05.09.2014
Zdjęcie: Reuters/Andrew Winning

„Szczegóły zostaną opracowane w najbliższych tygodniach”, zapowiedział sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen po szczycie Sojuszu w Walii, kiedy dziennikarze zapytali go, ile konkretnie oddziałów mają obejmować planowane siły szybkiego reagowania i kto poniesie dodatkowe koszty. Na pytanie o koszty padają z reguły lakoniczne odpowiedzi. Nie tylko w przypadku tego najnowszego projektu, ale zawsze wtedy, kiedy chodzi o wydatki na obronę. Od wielu lat USA skarżą się, że większość europejskich partnerów coraz bardziej tnie wydatki w tym zakresie. Na najdroższe technologie i możliwość przeprowadzenia ataków z powietrza na całym świecie stać dziś tylko Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i do pewnego stopnia Francję, bo tylko one mają lotniskowce, wyjaśnia wysoki dyplomata NATO.

Wales NATO-Gipfel 2014 in Newport Barack Obama
Barack Obama podczas szczytu NATO w NewportZdjęcie: picture-alliance/dpa

Magiczny cel

Celem 28 państw członkowskich NATO ma być przeznaczanie na armię około dwóch procent PKB. Ale tylko 4 członków Sojuszu osiągnęło w ubiegłym roku ten cel - głosi wewnętrzna analiza NATO. Obok USA są nimi: Wielka Brytania, Grecja i Estonia. Niemcy wydają 1,3 proc. PKB. Ten magiczny cel dwóch procent został ponownie uchwalony na niedawnym szczycie Sojuszu w Walii, a - jak przewiduje poszczytowy dokument - kraje członkowskie mają na jego osiągnięcie 10 lat. Postulowane przez sekretarza generalnego NATO zobowiązanie do wydania tej sumy zostało usunięte z tekstu dokumentu kożcowego szczytu. Przede wszystkim Kanada i Niemcy sprzeciwiały się takiemu rozwiązaniu.

Odstraszanie kosztuje

Na pytanie dziennikarzy, czy jest zadowolony z finansowych zobowiązań sojuszników, prezydent Obama nie odpowiedział. Przyznał tylko, że konieczne jest podwyższenie wydatków na obronę, chociażby po to, by finansować obecne projekty, m.in. politykę informacyjną, pracę służb wywiadowczych czy obronę rakietową. Na sfinansowanie nowej międzynarodowej grupy szybkiego reagowania, oraz na skrócenie czasu reakcji istniejących jednostek tzw. Sił Odpowiedzi NATO (NRF), państwa członkowskie będą musiały ponieść dodatkowe, i to niemałe, wydatki. Jak przewiduje generał Philip Breedlove z głównej kwatery NATO, najnowsze plany Sojuszu oznaczają wydatki rzędu 60 mln dolarów w ciągu najbliższych 10 lat.

Rasmussen zaznaczył, że nie można teraz czekać 10 lat na zebranie tej kwoty. „Koszty te to kwestia obecnego i przyszłego roku”, odparł. A NATO-wscy dyplomaci dodają, że, każdy, kto chce pokazać Rosji, że NATO jest gotowe do obrony, musi wykazać się wiarygodnymi wydatkami na obronę. Z drugiej strony Sojusz od lat notuje wzrost rosyjskich wydatków na zbrojenia. Według analizy sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) Rosja przeznacza obecnie 4,1 proc. PKB na wydatki związane z obroną. USA z kolei przeznaczają na nie 3,8 proc. PKB, co oznacza 618 mld dolarów i czyni z nich niedościgłego lidera.

NATO bekommt Truppe für schnellen Einsatz
Nowe projekty wojskowe pochłoną miliardy dolarówZdjęcie: picture-alliance/dpa/Jens Wolf

Wielka Brytania i USA dają przykład

Premier Wielkiej Brytanii David Cameron jako pierwszy poczynił konkretne zobowiązania. Na potrzeby nowej szpicy, czyli sił szybkiego reagowania, chce odesłać 3,5 tys. żołnierzy. Kanclerz Angela Merkel mogła w Newport szaoferować jedynie 60 żołnierzy, by zwiększyć obecność NATO w Polsce. Zdaniem byłego generała NATO Haralda Kujata niemiecka armia przeżyła w ostatnim czasie zbyt duże oszczedności. Po sześciu reformach Bundeswehra nie potrzebuje kolejnej, tylko korekty kursu. Musi być zdolna zarówno do obrony za pomocą konwencjonalnych sił lądowych, jak i prowadzenia misji zagranicznych.

W kwaterze głównej NATO nieopodal Mons wojskowi planiści mają teraz nadzieję, że rosyjska polityka, kojarzona coraz bardziej z zagrożeniem, odbije się pozytywnie na gotowości do wyższych wydatków na obronę. Obama jeszcze przed NATO-wskim szczytem w Newport, podczas swojej czerwcowej wizyty w Warszawie, zaoferował miliard dolarów na podwyższenie gotowości obronnej na Wschodzie. Z tego budżetu zamierza też teraz finansować amerykański wkład do nowej szpicy. NATO-wscy dyplomaci zaznaczają, że Sojusz Północnoatlantycji dysponuje nieporównywalnie małym wspólnym budżetem. Inaczej niż w przypadku UE, Sojusz nie pobiera żadnych wysokich „składek członkowskich”. Koszty ponosi ten, u którego one powstaną. To powoduje, że gotowość przodowania w tym zakresie nie zawsze jest duża. „Kto najpierw powie 'tak', musi też zapłacić”, twierdzą NATO-wscy funkcjonariusze.

Chodzenie z tacą

Niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen przed szczytem NATO powiedziała, że nie chodzi tylko o liczby, ale także o jakość wydatków. Zgodnie z postanowieniami niedawnego szczytu w Newport 20 proc. wydatków przeznaczono na nową broń i inwestycje. Są w stanie temu podołać tylko nieliczne państwa. Największe wydatki pochłaniają koszty personalne i wydatki na emerytury. Dyskusja w NATO o pieniądzach jeszcze potrwa. Prawie wszyscy sekretarze generalni Sojuszu próbowali zdobyć na ten cel więcej pieniędzy ze strony państw członkowskich. „Podział obciążenia” jest tu tematem dyżurnym od co najmniej 25 lat. „Częścią mojej pracy jest chodzenie z tacą”, przyznał kiedyś były sekretarz generalny NATO Jaap de Hoop Scheffer. Może nowy sekretarz generalny Jens Stoltenberg, który 1 października zastąpi na tym stanowisku Rasmussena, będzie miał więcej szczęścia.

Bernd Riegert / Katarzyna Domagała