1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Mac zamiast Mercedesa

25 sierpnia 2010

Auto straciło swój status symbolu. Przynajmniej dla młodego pokolenia w Niemczech. Czasami jest jednak potrzebne. Furorę robi więc samochodowa wspólnota – carsharing.

https://p.dw.com/p/Ouym
Carsharing rozpoczął się w Niemczech pod koniec lat 80-tych
Carsharing rozpoczął się w Niemczech pod koniec lat 80-tychZdjęcie: DB AG

Konstantin Dodoras stoi przed niebieską skrzynką na południu Kolonii. To, co wygląda trochę jak skrzynka na listy, jest punktem pobierania i zwrotu kluczyków do samochodu. Konstantin przykłada do skrzynki swoją kartę carsharingową, podobną do karty kredytowej, wbija numer kodu. Identyfikacja jest krótka i bezbolesna. Konstantin bierze kluczyk i idzie do swojego samochodu. Wcześniej zameldował w Internecie, o której godzinie będzie potrzebował samochód, jaki ma to być typ i na której stacji carsharingowej odbierze klucz. Dzisiaj zdecydował się na niebieskiego Forda Fiestę.

Kluczyk wyciąga się bezproblemowo, jak list ze skrzynki
Kluczyk wyciąga się bezproblemowo, jak list ze skrzynkiZdjęcie: DW

Zanim rusza, zbliża klucz do sensora zamontowanego przy dźwigni zmiany biegów. Rejestrowany w tym momencie stan licznika pozwoli później na dokładne obliczenie, ile przejechał kilometrów.

Konstantin nie jest jedynym, który zdecydował się na taką samochodową "komunę". Trend do dzielenia się samochodem, zamiast kupowania sobie własnego, obserwuje się zwłaszcza w dużych niemieckich miastach. Powoli dociera też do mniejszych miast a nawet na wieś. W sumie carsharing oferowany jest dziś już w sumie w 250 miastach i powiatach w Niemczech. Zarejestrowanych jest 160 tysięcy użytkowników. Carsharing oferuje też niemiecka kolej, a w ubiegłym roku w Ulm inicjatywę dzielenia się samochodem podjął Daimler Benz. Koncerny nie mogą ignorować trendu, bo potencjalny rynek jest ogromny – już dziś około 40 procent niemieckich gospodarstw domowych nie posiada własnego samochodu.

Wygodnie i taniej

27-letni Konstantin zdecydował się na carsahring, bo jako student nie może sobie pozwolić na własne auto. „Przerażają mnie zwłaszcza koszty ubezpieczenia samochodu”, przyznaje. W carsharing jako student nie musi wręcz uiszczać żadnych opłat, poza kosztami związanymi z korzystaniem z samochodu. Wszyscy inni płacą miesięcznie 3, 10 albo 25 euro – zależnie od tego, jak często wynajmują samochód. Im rzadziej, tym niższa jest miesięczna opłata.

Konstantin Dodoras ze "swoim" Fordem Fiesta
Konstantin Dodoras ze "swoim" Fordem FiestaZdjęcie: DW

Do tego dochodzi opłata za przejechane kilometry i za koszty utrzymania samochodu – też zależne od tego, z jakiego typu auta się korzysta. Za pojazd najniższej klasy – 1,70 euro za godzinę plus 0,25 euro za każdy przejechany kilometr. W nocy opłaty te odpadają. Można wynająć mniejszy lub większy samochód osobowy, kombi, bagażówkę; zależnie od tego, czy cztery kółka potrzebne są do wyjazdu, zakupów, czy np. przeprowadzki.

Mac zamiast Mercedesa

Konstantin nie uważa się ani za szczególnie oszczędną osobę, ani za szczególnie zaangażowanego ekologa. Z własnego samochodu zrezygnował z czysto praktycznych powodów. Po mieście tak czy owak szybciej jeździ się rowerem albo środkami publicznej komunikacji. Samochód potrzebny jest tylko od czasu do czasu i własnego po prostu nie opłaca się kupować. A już na pewno auto nie jest symbolem statusu, mówi Konstantin: „Myślę, że dla mojego pokolenia symbolem statusu jest porządny Mac albo Macbook Pro, ale samochód?”.

Carsharing ma też coś z ducha wspólnoty. Jeden musi myśleć o drugim. Uczestnicy carsharingu sami muszą się troszczyć np. o pełny bak. Kiedy wskaźnik pokazuje, że benzyna się kończy, powinno się podjechać na stację benzynową. W końcu następny kierowca nie ma ochoty rozpoczynać swojej jazdy od szukania stacji benzynowej. Za benzynę płaci się też wspólną, „carsharingową” kartą kredytową. Rozliczenie przyjdzie później, razem ze wszystkimi opłatami. Po skończeniu jazdy Konstantin notuje jeszcze stan licznika i kiedy zatankował. Na koniec musi jeszcze tylko ogarnąć auto i ma wolną głowę.

Arne Lichtenberg / Elżbieta Stasik

Red. odp.: Bartosz Dudek